piątek, 17 marca 2017

Raimundo Pedrosa

Brazylia, godz. 13.21 

Słońce świeciło na całe miasto Rio De Janeiro. Było ponad 25°C. Każdy był ubrany w lekkie ciuchy i klapki. Niedaleko plaży było boisko. Teren był oczywiście z piasku, więc nie była to zwyczajna piłka nożna, w którą dzieci się tam znajdujące grają. Najwyższy z nich zdecydowanie wyróżniał się spośród tłumu. Z głosu oraz zachowania można wywnioskować, że jest 15-latkiem. Miał krótkie rozczocharane brązowe włosy. Jest dosyć dobrej budowy, lepszej niż przeciętny nastolatek, zapewne dlatego też był główną osobą tam podziwianą przez dziewczyny zebrane przy barze. Brazylijczyk właśnie przyjął podanie od kolegi, minął dwóch obrońców szybkim dryblingiem, a następnie piłka skończyła w siatce naprzeciw niego. Uradowany zespół krzyknął:

- Gooool!

Lecz go to dziwnie nie wzruszyło, był wpatrzony w okolice baru. Jeden z chłopaków, który był koło niego dostrzegł, że patrzy on na piękną blondynkę, która najwyraźniej była zauroczona jego umiejętnościami.

- No idź. - odparł oraz lekko go pchnął.

Chłopak odwrócił się z uśmiechem do kolegi, mrugnął do niego i pewny siebie poszedł do czekającej dziewczyny.

- No hej. - uśmiechnął się zadziornie.

- Hej. - odpowiedziała lekko czerwona gryząc słomkę od zimnego napoju.

- Nie jesteś stąd, prawda?

- Tak, widać po moich włosach, co? - zaśmiała się lekko.

- Tak. - zarechotał. - To co cię tu sprowadza...? - uniósł brwi.

- Octavia. - uśmiechnęła się.

- Dobrze, to co cię tu sprowadza Octavio?

- A co innego by mogło, jak nie cudowna woda, słońce, no i ludzie. - przeszyła go wzrokiem.

- Uhuhu. - zagryzł wargę.

- Swoją drogą nieźle grasz.

- Nie tylko to dobrze robię.

- Ah tak? To pokaż mi co potrafisz zrobić w tak dobrym stopniu jak grasz.

- Zamknij oczy, a się przekonasz. - mówił wciąż się uśmiechając.

- Nie ma mowy. - wystawiła język. - Ty zamknij. - zachichotała.

Zrobił jak powiedziała. Powoli przybliżał się w jej stronę, podszedł na tyle blisko, że nogami uderzył o jej krzesło. Otworzył oczy, dziewczyny nie było. Za to na jej miejscu leżała biała koperta.

czwartek, 16 marca 2017

Kimiko Tohomiko

Otóż wszystko zaczęło się od walki pomiedzy Wuyą, potężną złą czarownicą, a mistrzem Dashi, wytrwałym oraz silnym wojownkiem. Pojedynek trwał bardzo długo, lecz w końcu Wuya popełniła błąd, który wykorzystał Dashi i zamknął ją na wieczność w drewnianej szkatułce. Oprócz tego rozsiał po całym świecie przedmioty o potężnej mocy, Shen Gong Wu. Zrobił to po to, by w przypadku osoby, która chciałaby posiąść je wszystkie było to dla niej wręcz niemożliwe. Ale 1000 lat później Wuya została uwolniona z jej więzienia, lecz mistrz Dashi był już od wieków martwy, także kto ma ją powstrzymać? Otóż jest kilka osób, która w przyszłości będą tak silne, by tego dokonać, ale na razie nie są jeszcze niczego świadomi.



Japonia, godz. 17.32

To tak, muszę jeszcze kupić słoik ogórków, masło i warzywa. - odparła nastolatka o długich, czarnych włosach zwiniętych w jeden duży kucyk oraz bladej cerze. Na moje szczęście wszystko to znajdę w spożywczaku obok mojego domu. Weszłam do sklepu, wzięłam co chciałam, po czym wyszłam, oczywiście przed tym za to płacąc. Wreszcie mam wolne, mogę spokojnie usiąść do laptopa i przeglądać nowe ubrania na stronie. - zachichotała ze szczęścia. Wpisałam kod, a następnie otworzyłam furtkę. Mimo, że mieszkam tu od 5 lat to wciąż nie mogę się napatrzeć na mój wielki dom. Jego metalowe ściany, odbijające światło słoneczne wprawiają mnie w jakiś trans. Bądźmy szczerzy, wielu ludzi chciałoby być na moim miejscu, dlatego doceniam to co robi dla mnie mój tata. Gdy miałam już zamiar włożyć klucz do zamka drzwi, wnet usłyszałam podjeżdżające auto pod bramę. Rzadko kiedy ktokolwiek ktoś tu przychodzi, bo to teren prywatny, a nikt raczej nie chce się wplątywać w kłopoty z prawem. Puściłam klucz tym samym zostawiając go w zamku, podeszłam do furtki, lecz nie wychodziłam poza nią. Przyciemniana szyba w czarnym podłużnym samochodzie opuściła się na dół, lecz wciąż na tyle, że nie było widać osoby siedzącej. Nagle z auta wyleciała biała paczka dość sporych rozmiarów. Po wyrzuceniu paczki samochód odjechał. Nie ukrywam, że było to dla mnie dość dziwne. Poczekałam, aż auto wyjechało z uliczki, po czym otworzyłam furtkę i podeszłam do koperty leżącej na drodze pośród żółtawych kamyków z ziemi. Szybko ukucnęłam i podniosłam po brzegi wypchaną paczkę. Rozejrzałam się dookoła, po czym postanowiłam wejść do domu i tam ją rozpakować. Mój tata bardzo długo pracuje, dlatego też nie ma sensu na niego z tym czekać, a już nawet męczyć go zwyczajną paczką. Zdjęłam buty, zamknęłam drzwi na klucz i poszłam do kuchni, gdzie z szarej oraz gładkiej szafki wyjęłam ostry i cienki nóż. Byłam nieco zestresowana, zwłaszcza sposobem w jaki była ta paczka dostarczona. Wzięłam głęboki oddech, po czym przecięłam sznurek wzdłuż niej. Został jeszcze jeden, na szerokość niej. Dobra zrobisz to i będziesz już miała zaspokojoną duszę. - powiedziałam w głowie. Zbliżyłam nóż do sznuru, ręka trzęsła mi się, jakby w pomieszczeniu było -13°C. Zagryzłam wargę i przecięłam sznurek, a papierowa osłona opadła. Otworzyłam lekko przymrużone oczy, po czym mocno je rozszerzyłam widząc co było w środku. Otóż na stole leżało czerwone kimono z czarnym pasem, a na nim jakaś kartka. Pierwszą rzeczą jaką zrobiłam to przeczytałam list:

Witaj Kimiko, 

Na pewno zastanawiasz się co to wszystko znaczy, o co z tym wszystkim chodzi. Już Ci wyjaśniam. Jesteś nikim innym jak wybraną osobą na darmowe lekcje kung-fu, karate itp. Lekcje będą się odbywać w buddyjskim klasztorze. Jeżeli chcesz nauczyć się samoobrony to zapraszam serdecznie na ten adres: **********. 

Odłożyłam kartkę i do rąk wzięłam kimono. Przyłożyłam je do ciała i przeglądałam się w lustrze. Jest fatalne, kolor jest mdły. Ale tak w sumie to lubię sport i walkę wręcz, po za tym na te wakacje nie planuję niczego szczególnego. W takim bądź razie mam tydzień na namówienie mojego ojca. - uśmiechnęła się lekko.

Krótkie info #2

Jak zauważyliście nie było żadnego wpisu przez prawie 2 miesiące. Powodem tej nie aktywności niby była moja praca pt. "Obdarzona", gdzie celowo nic nie dodawałem, by każdy kto wszedł widział te opko na stronie głównej i bardziej skupił się na nim... Ale skłamałbym, gdybym powiedział, że był to mój jedyny powód, otóż straciłem też zapał do xiaolin, za to zyskałem do Avatara. Ale właśnie teraz, mianowicie kilka minut temu dotarła do mnie myśl, że przecież ja uwielbiam tego bloga i nie chcę, by stał pusty. Do czego zmierzam? Otóż zamierzam dalej kontynuować pisanie o xiaolin, ale uwaga, uwaga... Będzie ono całkowicie od nowa. Zacznę od normalnego życia bohaterów, a z resztą co ja będę mówił. Przekonacie się później! 😏