Pokazywanie postów oznaczonych etykietą xiaolin blog. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą xiaolin blog. Pokaż wszystkie posty

środa, 11 stycznia 2017

Więzi.

Zmęczony psychicznie Raimundo poszedł do swojego pokoju, by położyć się i zasnąć. Gdy miał już złapać metalową klamkę o złotawym kolorze, pomyślał o Kimiko. Chciał ją zobaczyć jeszcze ten raz, ten ostatni na ten dzień. Odszedł od drewnianych drzwi i kierował się tą samą drogą, którą tu doszedł.  Jego przyjaciele pozamykali się już w pokojach, gdyż dochodziła godzina 23. Brazlijczyk dopiero teraz chciał się położyć, iż wcześniej trochę rozmyślał. Szedł tak przed siebie myśląc nad tym co sobie poukładał w głowie, gdy stał na dziedzińcu. Zastanawiał się nad związkiem z Kimiko.. Czy to, aby jest konieczne.. Bo niestety, ale są w takim świecie jakim są i tutaj w każdej chwili może ktoś odejść. Nawet podczas głupiego pojedynku mistrzów. Oczywiście jeszcze nigdy do tego nie doszło, ale co gdyby jednak? I gdyby to była właśnie kogoś miłość.. Zatrzymał się na chwilę i przetarł twarz, by się uspokoić. Nabrał powoli powietrza przez nos, a zaraz po tym wznowił chód. Miał nadzieję, że dziewczyna śpi, gdyż nie za bardzo wie, jak zacząć rozmowę.. A zwłaszcza na temat, że nie mogą być razem. Wchodząc na hol z salami pooperacyjnymi dostrzegł kawałek białego płótna, który zaraz zniknął za filarem. Lekko zdziwiony podbiegł do tego miejsca. Przygotowany do walki podchodził małymi krokami. Gdy był już na tyle blisko, że wystarczyłby tylko jeden krok, by ujrzeć co może za tym być, wnet skoczył przed siebie i użył mocy powietrza. Wiatr zwyczajnie przejechał się po ścianie. Nieco zszokowany tym, że nikogo tam nie zastał wycofał się w kilku krokach. Odwrócił się i skierował w stronę sali, w której leży japonka. Od lekarzy dowiedział się, że znajduje się ona w pokoju nr. 3 Gdy wreszcie znalazł drzwi, które były oznaczone tym numerem, spojrzał przez szybkę. Okienko w drzwiach nie było szczególnie duże, lecz było idealne na tyle, by widzieć całe łóżko pacjenta. Uśmiechnął się delikatnie, a następnie złapał za klamkę i pchnął przed siebie, jednakże były zamknięte. To było naprawdę dziwne, gdyż lekarze mówili, że zgubili kluczyk, lecz powiedzieli też by się nie martwił, ponieważ pokój jest ciągle otwarty. Nieco zmieszany odszedł od drzwi i skierował stopy ku wyjściu. Gdy miał stawiać pierwszy krok przed siebie, doszło do tego, że obrócił stopę w przeciwnym kierunku i z całych sił kopnął w drzwi. Powtórzył czynność, dopóki nie wypadły z zawiasów. Nie liczyło się teraz to, że dostanie opiernicz od Funga, tylko ujrzenie jej twarzy bliżej niż z dziesięciu metrów. Zrobił szeroki krok, by nie nadepnąć na kawałki szkła, które wypadły z okienka w drzwiach. Podszedł do jej łóżka i zobaczył kilka maszyn. Nie znał się na tym, lecz wiedział, że ta, która wydaje rytmiczny dźwięk, powiadamia innych o stanie serca pacjenta. Usiadł obok niej, położył jedną dłoń na poręczy łóżka, a drugą przyłożył do jej twarzy. Mimo, że chciał tylko zobaczyć ją całą i zdrową to nie chciał stąd wyjść tak szybko. Delikatnie się przybliżył swoim ciałem i położył się obok niej na łóżku. Przykrył ją kołdrą po samą szyję, a następnie z lekkim uśmiechem zasnął.

                                                                                         *

Po długim śnie, otworzył oczy. Prawą ręką szukał dziewczyny, lecz jej nie wyczuwał. Wstał wystraszony, że może w nocy zrzucił ją z łóżka. Przejrzał spód łóżka, a także jego drugi bok, lecz nigdzie nie było widać japonki. Nagle zza pleców usłyszał huk tłukącego się szkła. W przejściu stała Aurola, która z kwiatami przyszła ją odwiedzić. Jednakże zamiast zastania jej spokojnie leżącej widzi wyważone drzwi i zmartwionego chłopaka.
- Czy.. Ja dobrze to wszystko to rozumiem? - podeszła do bruneta.
- Nie to nie tak.. - podrapał się po policzku. - To ja wyważyłem te drzwi, tylko nie mam pojęcia gdzie jest Kimiko.
- Jak długo już tu jesteś?
- Wczoraj tu przyszedłem, lecz drzwi były zamknięte.. - w tym momencie mu przerwała.
- Czekaj, jak to zamknięte? Przecież lekarze zgubili klucz, ale na szczęście drzwi były otwarte. - oznajmiła.
- Też mnie to zdziwiło, dlatego je wyważyłem.
- Umm.. Raimundo? - usłyszeli zza siebie.
Słysząc znany im głos wnet się odwrócili i dostrzegli Kimiko chodzącą o kulach z kubkiem herbaty w ręku.
- Już nie śpisz w moim łóżku? - spytała z lekkim śmiechem, po czym podeszła do pufy.
Brunetka spojrzała na niego z uniesionymi brwiami, na co brazylijczyk się zaczerwienił.
- Czemu wyszłaś tak całkiem sama? - spytał przejęty, po czym podszedł do niej, a następnie uklęknął.
- A czemu miałabym wyjść z kimś? - zaśmiała się. - Przecież nikt tu nie chce mnie zabić, tylko pomóc. Po za tym, potrafię o siebie zadbać. - wymusiła lekki uśmiech. Rai odwzajemnił uśmiech, a następnie odwrócił się do Auroli.
- Możesz nas na chwilę zostawić? - spytał całkiem poważnie. Dziewczyna przytaknęła i wyszła z pokoju.  - Kimiko.. - mówił zupełnie innym tonem niż przed chwilą, co przykuło jej uwagę. - My.. my.. ehh.. - przetarł twarz.
- O co chodzi? - spytała lekko przejęta.
- O to, że.. Nie mogę.. Nie możemy.. Naprawdę ciężko mi to powiedzieć.. - zamknął oczy i z resztek sił, które mu zostały postanowił to z siebie wydusić. - My nie możemy być razem.
Japonka czuła jakby doznała szoku elektrycznego, jakby ktoś użył na niej paralizatora. Ogromny ból w klatce roznoszący się po całym ciele tym samym paraliżując kończyny.
- S.. Słucham? - spytała patrząc w dół.
- Mi też jest z tym ciężko, ale jesteśmy w takim świecie, a nie innym.. Tutaj co chwilę będzie ktoś doznawał bólu, a nie chcę odczuwać go kilkukrotnie mocniej, gdy dojdzie do tego, że moja miłość dozna np. mocnych obrażeń.
- Jak możesz.. - odparła trzesąc się, chłopak widział jak jej łzy kapią na podłogę. - Jak możesz tak mówić?! Myślisz, że to mnie nie zaboli?! - wykrzyczała podnosząc głowę.
Krzyknęła na tyle donośnie, że Aurola pokryjomu patrzyła co się tam dzieję.
- Ale ja też tego nie chcę.. - odpowiedział opuszczając głowę w dół.
- Prawdziwa miłość przetrwa wszystko! Ale jak widać, ty tego nie czujesz! Skoro nigdy nic do mnie nie czułeś to po co był ten pocałunek?! Pytam się po co! - krzyknęła, a następnie jęknęła z płaczu, następny jej jęk był już jednak z bólu. Złapała się za klatkę piersiową, gdyż strasznie bolało ją serce.
- Co się dzieję?! - spytała zmartwiona dziewczyna podbiegając do tej dwójki.
- Nie mam pojęcia.. - mówił zszokowany sytuacją oraz słowami japonki. - Chyba boli ją serce.
Brunetka wybiegła z pokoju z krzykiem: "Lekarza! Lekarz jest potrzebny!". Po kilku sekundach wróciła z kilkoma osobami ubranymi w białe fartuchy. Posadzili Kimiko na łóżko i przewieźli ją na salę operacyjną.
Gdy lekarze opuścili pomieszczenie, podeszła do brazylijczyka.
- Słyszałam o czym mówiliście. - uklękła przed nim. - Wy kochaliście siebie nawazjem? - chłopak uniósł głowę do góry i przytaknął. - Naprawdę jesteś na tyle głupi i niedojrzały? - spytała z łzami w oczach. - Żeby robić to teraz? W chwili, kiedy nie czuje się ona najlepiej?! - spoliczkowała go. - To nie była miłość, skoro dzień po tym z nią zrywasz.. Ja bym ci tego nie wybaczyła i mam nadzieję, że ona jest na tyle mądra i także ci nie wybaczy.. Nie mówię tego, żeby ci dokopać. - wyprostowała się. - Tylko dlatego, że zachowałeś się jak totalny dupek i idiota.. Z taką informacją mogłeś chociaż trochę poczekać, żeby mogła chociaż wrócić do pełni sił.. Podeszła do wyjścia i podniosła kwiaty leżące pośród szkła z rozbitego wazonu.
Rozbity Raimundo był pokruszony w środku zupełnie jak wazon czy szyba z drzwi. Nie wiedział co ze sobą począć, miał pustą głowę. Patrzył się przed siebie bez kontaktu z rzeczywistością. Dopiero docierało do niego to co się tu stało. Nie dość, że złamał serce bliskiej mu osoby i sprawił jej tym ból to jeszcze o mało nie doprowadził tym do jej śmierci. Czuł się z tym wszystkim naprawdę okropnie, chciał chociaż spróbować to naprawić, ale wiedział, że tylko pogorszy sprawę. Wstał z kolan i wyszedł z pomieszczenia. Nie przejął się szkłem rozrzuconym po podłodze, nie miał siły zwracać uwagi na takie detale. Kawałki przyczepiły się do jego butów, przez co nadal było słychać dźwięk, jakby chodził po szkle. Zdenerwowany tym zrzucił je ze stóp. Lekkie buty uderzyły o ścianę i opadły na ziemię. Wziął kilka szybkich wdechów po czym uregulował oddech. Obrócił lekko głowę na bok i zauważywszy małą ławkę podszedł do niej, a następnie usiadł. Siedział wpatrzony w ścianę, próbując jakoś to wszystko przemyśleć, lecz kiedy próbował mnóstwo myśli pchało się na siebie i tak w kółko.. Nagle usłyszał kroki w progu drzwi, stał tam Adrian. Był nieco bardziej zadbany niż normalnie, choć na ogół i tak jest, a nawet bardzo. Zdziwiło to Raimunda. Blondyn przeszedł bez zwrócenia wzroku na bruneta z ławki. Stawiając krok w pokoju nr 3 zatrzymał się z szeroko otwartymi ustami.
- C-co.. tu się stało? - odparł pod nosem z szoku.
- Kimiko zabolało serce i ją przewieźli na operację. - odpowiedział mu, chociaż wiedział, że to pytanie nie było skierowane w jego stronę.
- No dobrze.. A to? - spytał wymachując rękoma po całym pokoju, który wygląda jak wielki śmietnik.
- Długa historia.. Praktycznie nie jest to nic ważnego. - mówi bez kontaktu wzrokowego z nim.
- Mhm... W takim razie idę.
- Gdzie? - spytał, gdy ten go minął.
Nastolatek zatrzymał się w przejściu, po czym z przybitą miną odpowiedział:
- Pod salę operacyjną. Chociaż tyle mogę zrobić, by ją wesprzeć. - po tych słowach brazylijczyk uronił kolejne kilka łez.
Z całych sił pragnął być teraz przy niej, zwłaszcza w takiej chwili.. Ale nie może, bo ona nie chce go widzieć.. i słusznie.. Chciałby zamienić się na chwilę myślami z Kimiko, żeby mogła ona bardziej zrozumieć powód, dla którego nie chce z nią być. Naprawdę nie wie co teraz począć.. Chce być sam, ale także chce być z nią, by ją wspierać. Pochylił głowę, przewlekł palce przez włosy, a łzy spadające na podłogę powoli skapywały z czubka jego nosa. Po dosłownie kilku sekundach na podłodze, była malutka kałuża. Spojrzał w jej głąb i ujrzał swój obraz.. smutnego, przygnębionego oraz zdruzgotanego. Nigdy wcześniej nie był w takiej sytuacji. Przez głowę przeszła mu nawet myśl, "A co, gdybym nie wyjechał do klasztoru xiaolin?". Gdy tylko to wypowiedział w głowie natychmiastowo otworzył szeroko oczy ze zdziwienia i niedowierzenia. Był zdesperowany, ale przecież nie do tego stopnia. Po chwili wstał przetarł twarz oraz kopnął kałużę z jego łez. Szybkim krokiem poszedł w stronę swojego pokoju, lecz w drodze przeszedł obok sali, w której leży japonka, przez co zatrzymał się. Na lewo przy ścianie siedział Adrian, spał oparty głową o ścianę z założonymi rękoma. Spojrzał przez szybę nie podchodząc do niej, a następnie ignorując obraz w sali poszedł dalej przed siebie.

                                                                                             *

Osoba w białym fartuchu chodziła po całym budynku. Wyglądała jakby czegoś szukała oraz była w dużym pośpiechu.  Jego szybkie rozglądanie się na różne strony sprawiało, że kaptur przysłaniający twarz odsłaniał chociaż jej małą część. Można dostrzec jakby czarny kolor w okolicach nad policzkiem i pod okiem. Mijając kolejny korytarz skręcił w lewo, przez co wpadł na innych mnichów. Zaciągając mocniej kaptur na twarz odpowiedział im na ich przywitanie.
- Dzień dobry. - odparł niskim głosem.
Usłyszalne było to, że nie jest to jego naturalny głos, tylko udawany. Skrecając w jeszcze jedną alejkę przeszedł obok sali, nad którą znajdował się znak z podświetlanym kolorem czerwonym, na którym widniał napis: "Nie wchodzić! Trwa operacja!". Zauważając to, że chłopak odgrywający rolę ochroniarza beztrosko sobie śpi, bez strachu podszedł do drzwi i przyłożył dłoń do szyby delikatnie ją ocierając. Spod cienia jego kapturu na wysokości szczęki pojawiła się duża ilość bieli na niewielką szerokość. Z wysokości, na której była biel wydobył się cichy rechot..

niedziela, 1 stycznia 2017

Przez miłość jest jeszcze więcej bólu.

- Raimundo, denerwowanie się jeszcze bardziej tylko pogorszy twoje samopoczucie. - mówi Clay spoglądając na brazylijczyka, który non stop chodzi w jedną i drugą stronę.
- Clay ma rację Rai, musisz się uspokoić. - odparła zmartwiona Aurola. - Myślisz, że my się nie przejmujemy jej stanem? - spytała, lecz nie oczekiwała odpowiedzi. - Otóż także się o nią martwimy, ale wiemy, że będzie tylko gorzej z nami, jeżeli.. - chłopak z nieustannego chodu nagle zatrzymał się i spojrzał na brunetkę.
- Jeżeli co? - spytał groźnym tonem ze złym spojrzeniem.
- Ehh.. Nic.. - odpowiedziała krótko.
- Martwię się w taki to sposób, bo taki już jestem i tyle.. - wznowił chodzenie od ściany do ściany.  - Nie poradzę nic na to, że wy nie okazujecie uczuć..
- Wystarczy! - krzyknął Adrian i wstał z krzesła umiejscowionego przed salą operacyjną. - Słuchaj no, nie tylko ty się o nią martwisz, więc przestań postrzegać siebie za Bóg wie kogo!
- Widzę, że ty też się o nią bardzo martwisz, ciekawe czemu?! - przybliżył swoją twarz do jego.
- Bo jest moją przyjaciółką, o to dlaczego! - odepchnął bruneta. Brazylijczyk już zamachnął się ręką, lecz przed smokiem ognia stanął Clay wraz z Danielem.
- Pff.. - parsknął i znów zaczął rozpaczliwie chodzić w jedną i drugą stronę.
- Nie tylko Kimiko powinniśmy się martwić.. - zaczęła dziewczyna, na co reszta zwróciła na nią swój wzrok. - Omi przecież też nie jest w dobrym stanie. Jest w śpiączce, a to też nie jest dobra wróżba.
- Masz rację.. - oznajmił Raimundo. - Ale to nie to samo, Kimiko umiera.. A nie zasłużyła na taki los..
- Być może mówisz prawdę, ale Omi także nie zasłużył na to, by być zabawką w rękach Heylinu. - odparł Daniel.
- Możecie przestać? - po raz kolejny wtrącił się Adrian. - Skupmy się na jednej osobie, a jak na ten moment w gorszym stanie jest Kimiko, także przestańcie.. - przytaknęli mętnie.
Raimundo podszedł do okienka w drzwiach oddzielających hol od wnętrza pokoju. Położył na szybce rękę, po czym powoli i delikatnie osunął ją wzdłuż niej. Próbował dostrzec to co jest chociażby w stanie, lecz zasłona uniemożliwiała ujrzenie czegokolwiek, co tam się dzieję. Od czasu do czasu można było tylko zobaczyć chirurga podającego kolejne narzędzia do użytku. Raimundo bardzo, ale to bardzo przejmował się losem ukochanej. Ukochanej? Tak ukochanej, teraz można już to przyznać, że Kimiko jest jego miłością. Nagle poczuł czyjś dotyk na barku, nawet nie miał już sił, by się odwrócić. Była to Aurola, ona także patrzyła w głąb pokoju. Chciała, by jej najlepsza przyjaciółka wyszła z tego szczęśliwie. Nastolatka doskonale pamięta swoje zachowanie, gdy pierwszy raz spotkała swoich nowych przyjaciół. Była myśli, że znowu jakieś słabe robaki ich odwiedziły. Pamięta swój charakter, jaka arogancka była, jak bardzo się wywyższała, jednak z czasem to samo minęło.. Stała się osobą, na której można polegać i od której można spodziewać się mądrej oraz użytecznej rady. Z wspominań obudził ją Raimundo, który odszedł od okienka, a dłoń dziewczyny delikatnie opuściła się po jego ramieniu. Smutnym spojrzeniem podąrzała za chłopakiem, który robił leniwe kroki w stronę krzesła. Nie czuł sił w nogach, dlatego prawie w ogóle nie unosił stóp i szurał nimi po podłodze. Kilka metrów od niego stali koledzy i cicho rozmawiali.
- Czemu on się tak przejmuje? Tak.. tak bardziej. - spytał Adrian.
- A może coś do niej czuje? - odpowiedział Daniel.
- Nie rozśmieszaj mnie.. Pamiętasz go po śmierci Fiony? Nie sądzę, by jego serce byłoby w stanie pomieścić kolejną miłość..
- A może jednak. - wtrącił się Clay, na co dwójka chłopaków spojrzała na niego.
- To naprawdę nie ma sensu.. Ja wiem trochę więcej od was.. Kimiko mi się zwierzała, dlatego moim zdaniem tak nie jest. 
- Hmm.. Nie myślmy po prostu o tym i tyle. - odparł kowboj, na co ta dwójka lekko przytaknęła.
Po oznajmieniu tego rozeszli się. 


                                                                                   *


Chirurg odłożył nożyczki do miski trochę zalaną krwią. Ściągnął maskę i przetarł czoło.
- No.. To już koniec operacji.
- Panie operatorze.. Czy dziewczyna przeżyje? - spytał jeden z lekarzy pomocniczych.
- Myślę, że na pewno to potrwa, ale tak.. jej serce zostało lekko naruszone, dziwię się, że nie wykrwawiła się w drodze do klasztoru. - ściągnął czepek i wyszedł do łazienki umyć ręce, ciągle mówiąc. - Jeżeli nie dozna żadnego stresu, czy odczucia strachu lub niepokoju to wszystko powinno być dobrze. - po tych słowach jeden z lekarzy pokryjomu wyszedł z sali. 

                                                                                  *


- Chyba skończyli! - krzyknęła Aurola widząc jak lekarze odsłonili firankę. 
Rai wstał w pierwszej sekundzie, gdy dziewczyna zaczęła mówić pierwszą literę podniesionym tonem. Podbiegł do okienka i rozpaczliwie patrzył oczyma po całym pomieszczeniu. Widok Kimiko przypiętej do dużej ilości kabli naprawdę go bolał. Poczuł lekką dłoń, po raz kolejny była to brunetka przejęta stanem chłopaka.
- Wszystko będzie dobrze, przeżyła. - powiedziała, po czym szeroko się uśmiechnęła. 
Brazylijczyk patrzył na nią z załzwionymi oczami, a następnie momentalnie przytlił ją. Lekko zaskoczona jego reakcją stała w miejscu, jednakże po chwili także go objęła. 
- Już po wszystkim, udało się. - mówi przytulając go. Czuła momentalne ruchy jego głowy, co daje znak, że roni kilka łez. 
Brunet wyprostował się, puścił ją, otarł twarz i z uśmiechem odwrócił się oraz skierował ws stronę sali operacyjnej. Kiedy miał już chwycić za klamkę, nagle drzwi otworzyły się, a mnisi z zawodu lekarze wyszli z dziewczyną na łóżku. Wieźli ją do sali pooperacyjnej. 
- Gdzie ją zabieracie? - spytał Rai i podbiegł do nich. 
Zatrzymali się, a jeden z nich odpowiedział. 
- Do osobnego pokoju, dziewczyna potrzebuje teraz odpoczynku.. Ma naprawdę dużo szczęścia, że w ogóle dotarła tu w jednym kawałku. - wymusili lekki uśmiech, a następnie wznowili dowóz nastolatki do następnego pomieszczenia. Chłopak z przejętą twarzą patrzył jak jego miłość jest wożona na wózku nieprzytomna. 
- Nie martw się.. - usłyszał zza pleców i  powoli się odwrócił. - Już i tak najgorsze za nią. - mówi Clay.
- Wiem, wiem, ale nic na to nie poradzę.. - odpowiedział przybity, blondyn uśmiechnął się, poklepał go po barku i poszedł w drugą stronę. 

                                                                                   *


Mnisi dojeżdżali z łóżkiem, na którym leżała Kimiko pogrążona w głębokim śnie. 
- Który to był numer? - spytał kolegi patrząc na numery sal. 
- Trzy, bodajże.
- Masz kluczyk? 
Mnich włożył rękę do kieszeni w fartuchu i wyjął masę kluczy przypiętych do obroży, lecz nie znalazł klucza z numerem trzy. Szukając go pokiwał przecząco głową jako odpowiedź na wcześniejsze pytanie jego kolegi.
Westchnął i oparł się o drzwi sali, a te nagle się otworzyły. 
- Otwarte jest. - odparł na co drugi lekarz chowając klucze spojrzał na drzwi ze zdziwieniem. 
- Pewnie ci nowi zostawili otwarte kiedy sprzątali.
- Pewnie tak. 
Wycofali łóżko, obrócili je i wjechali z nim do środka. Poprzypinali kilka następnych kabli do dziewczyny i opuścili pomieszczenie. Kiedy dwójka lekarzy wyszła z korytarza sal, zza rogu wyszła postać w fartuchy lakerskim i białym kapturem, który zasłaniał twarz. Podszedł do sali, w której leży Kimiko i przyglądał się wszystkiemu w środku przez szybkę w drzwiach. Uśmiechnął się i wyjął kluczyk z kieszeni z przyczepioną zawieszką z numerem trzy..

Szczęśliwego nowego roku! 😁 Niech w tym nowym roku 2017 uda się Wam to co nie udało się w starym 2016! Miejmy nadzieję, że dla każdego będzie jeszcze lepszy! 😉 Jeżeli nie przeczytaliście specjalnego rozdziału na Święta to zachęcam do cofnięcia się do tyłu o jeden rozdzialik. 😊 

sobota, 24 grudnia 2016

Boże Narodzenie już za chwilę!

Aktualnie jest już 00:01, czyli wigilię można uznać za otwartą! 😆 A skoro jest wigilia to także nowy rozdział, tak jak obiecałem 😉

Uwaga czytelniku! Ten rozdział nie jest częścią reszty, która jest związana z fabułą! Jest to zwyczajny oddzielny rozdział, zrobiony celowo na ten specjalny dzień. Proszę traktować to z dystansem i nie porównywać z resztą rozdziałów, zachowania mogą się troszkę różnić od normalnego w moich rozdziałach, dlatego proszę czytaj to tak, jakbym stworzył nowego bloga, a poprzednich rozdziałów nigdy nie było. 😊 Także zaparz sobie gorącą czekoladę, rozsiądź się wygodnie i przeczytaj tą historyjkę. 😉
Są to czasy kiedy nasi bohaterowie są w wieku, gdy dopiero dotarli do klasztoru xiaolin. Na swojej drodze zdążyli już poznać Daniela, Aurolę, Adriana i Fionę (tak prawdziwe jej imię nie zostanie tutaj użyte, zaś charakter gdy była pod wpływem czaru tu będzie), nie tak jak w normalnych rozdziałach. Jest to spokojny sobotni dzień, spokojny jak na razie, a do niedzieli czyli do Bożego Narodzenia brakuje już tylko kilkunastu godzin.

Kimiko podniosła kubek napełniony do połowy herbatą, po czym zamoczyła w nim swe usta, tym samym przewijając kolejną stronę gazetki.
- Wyglądasz jak moja babcia. - odparł Clay stojący w przejściu.
Dziewczyna ubrana w różowy szlafrok, kapcie oraz biały ręcznik na głowie, odwróciła się z szerokim uśmiechem wciąż popijając gorącą ciecz. Usiadł obok niej.
- Tylko brakuje ci fajki w jednej z dłoni, a i ona pije kawe zamiast herbaty. - zaśmiali się.
Chłopak ziewnął, a następnie wstał od stołu z pytaniem:
- Jak się spało? - podszedł do szafki,  z której wyciągnął talerzyk.
- A wiesz co.. Nawet dobrze. - odpowiedziała z uśmiechem. - Dawno się tak nie wyspałam. - wygięła się.
- No widzisz.. - mówi spoglądając do wnętrza lodówki. - Nie wierzę jutro święta, a w lodówce pustka.. - zaśmiał się.
- Jak chcesz mogę oddać ci jedną moją kanapkę z dżemem.
- Hmm.. A jaki to dżem?
- Truskawkowy.
- A to nie, dziękuję, mam uczulenie. - podrapał się po tyle głowy.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Farmer, a ma uczulenie na owoc? - zachichotała.
- Haha. Bardzo śmieszne. - uśmiechnął się.
- Jak widać musisz się przelecieć do jakiegoś kraju na zakupy. Ups.. - odparła skrecając wzrokiem i powoli odkładając kubek. Blondyn tylko przeszył ją wzrokiem i opuścił pomieszczenie. Japonka widząc jego reakcję wybuchnęła śmiechem, a następnie wróciła do "lektury".
- Co tam czytasz? - usłyszała nagle zza pleców. Dziewczyna ze strachu podskoczyła, a kubek opróżnił się z herbaty..
- Parzy!! - krzyczała machając rękoma w stronę twarzy.
- Przepraszam! Yy.. co tu robić, co tu robić.. - szukał czegoś co może mu pomóc. - po chwili rozejrzenia się dostrzegł karton mleka leżący na blacie.
Złapał za nie, a następnie wylał jego zawartość na nastolatkę.
- Co ty robisz idioto?! - spytała zdenerwowana nie przestawając machać dłońmi. - To mleko jest zjęczałe i ciepłe!
- O kurde.. - spojrzał na karton, na którym widniała data '14.08.2016', a następnie na kalendarz na ścianie, data zaznaczona czerwonym kwadracikiem od razu rzuciła mu się w oczy, '23.12.2016'. Chłopak robił powolne kroki do tyłu. - No kto by pomyślał. - zaśmiał się sztucznie.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym w jednej sekundzie ruszyła na brazylijczyka. Chłopak uciekał ile miał tylko sił w nogach. Wybiegł na plac pełen śniegu, Aurola wraz z Danielem ubrani w kurtki i szaliki dostrzegli Raimunda wybiegającego zza rogu klasztoru, chłopak był ubrany w piżamę, czyli ciemne długie spodenki oraz ciemno zieloną koszulkę z żółtą uśmiechnięta twarzą na środku. Po chwili jednak wybiegła kolejna osoba, przez szlafrok utrudniający bieg wyglądała naprawdę komicznie. Para zakryła twarz, by nie wybuchnąć śmiechem kiedy ta dwójka przebiegła koło nich.
- Czekaj.. - odparła podąrzając wzrokiem za osobą w szlafroku. - Kimiko?! Czemu ona jest taka czerwona na twarzy i ma białe włosy? - spytała odwracając się w stronę chłopaka.
Brunet wzruszył tylko ramionami, po czym rzekł:
- Nie mam pojęcia, ale myślisz, że czemu go goni? - spytał znając jakże tą oczywistą odpowiedź.
- Ona go chyba kiedyś zabije.. Chodź! - pobiegli za nimi.
Głupi wypadek skończył się pościgiem po całym klasztorze.
- Kimiko stój! Nie warto! - krzyknęła ze śmiechem.
Japonka zamiast zwolnić jeszcze bardziej przyśpieszyła.
- Jezu.. Co za kondycja. - powiedziała pochylając się do przodu oraz kładąc ręce na udach. Biegnij dalej Daniel. - odparła, lecz nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Zdziwiona odwróciła się i dostrzegła go leżącego na śniegu około 100 metrów od niej. - Tak.. Co za kondycja. - uderzyła się w czoło.
Podeszła do niego i spytała.
- Co ty najlepszego robisz?
- Aniołki. - uśmiechnął się.
- Yhym.. Nie żartuj, po prostu nie masz już siły, co? - uniosła brwi.
- Umm.. - westchnął. - No masz rację. - zaśmiał się.
- Dobra wstawaj, wracajmy do środka. - podała mu dłoń, a chłopak za jej pomocą podniósł się z białego puchu.
Zdyszani wrócili do klasztoru, podczas kiedy dwójka wcześniej będąca ich celem dalej biegała w kółko.
- Przepraszam! Ile razy jeszcze razy mam to powtórzyć?!
- Nie musisz powtarzać, bo nic to nie wskura! - odkrzyknęła.
- Boże wspomóż. - zatrzymał się i złożył dłonie.
Rozejrzał się, po czym dostrzegł szczelinę pomiędzy budynkami. Wszedł do środka i grzecznie czekał, aż dziewczyna przebiegnie obok.
- Może mnie.. - w jednej chwili przed jego twarzą pojawiło się oko dziewczyny. O Jezu! - krzyknął ze strachu.
- Mam cię!
- Pomocy! Ktokolwiek!
Omi tworzący kulę ze śniegu odwrócił się w stronę krzyku. Widział osobę w różowym stroju, probującą coś wyciągnąć ze szczeliny. Poszedł w jej tronę.
- Pani niedołężna, to teren prywatny.
Dziewczyna zamarła, po kilku sekundach powoli odwróciła się w jego stronę tym samym trzymając Raimunda za koszulkę. Jej twarz mówiła "Przecież ja cię zabiję..", zaś brazylijczyk odparł:
- Eee ty na serio? Dzięki za pomoc.
Wcześniej szarpiąc chłopaka za ciuchy, by go wyciągnąć tak teraz wyciągnęła go jednym pociągnięciem. Chłopiec patrząc na czerwoną twarz z szerokim i szaleńczym uśmiechem nie mógł nic nie zrobić, by jej nie ochłodzić. Zza pleców wyciągnął śnieżkę, a następnie roztarł ją na wcześniej wspomnianej twarzy.
- Pup. - powiedział.
Śnieg stopił się po dwóch sekundach, a wyraz jej twarzy zmienił się na zdenerwowany do maksimum.
- Radzę ci uciekaj. - powiedział trzymany chłopak.
Malec ruszył w przeciwną stronę, jednak dziewczyna wcale za nim nie podąrzała.
- Ej no.. Miałaś za nim biec.. Proszę, zrób to.. - odparł ze szklanymi oczami.
Japonka zwróciła na niego zwrok, była szczerze uśmiechnięta.
- No w końcu. - powiedziała.
Chłopak szukając wzrokiem czegokolwiek co może być przydatne dostrzegł pas od szlafroka. Delikatnie się uśmiechnął i pociągnął za niego. Dziewczyna w jednej chwili puściła go, by zdążyć zakryć ciało. Brunet wykorzystał to i wznowił ucieczkę.
- Teraz to ci nie podaruję! - usłyszał za plecami, lecz bał się odwrócić.
Szybko wbiegł do środka klasztoru, po czym zamknął za sobą drzwi. Dobijanie się dziewczyny do środka odrzucało chłopaka podtrzymującego drzwi.
- Co za siła.. - mówi do siebie. - Przecież ona je zaraz sforsuje.. Co teraz, co teraz?!
Jako, że były naprzeciw niego jedyne drzwi od pokoju otwarte to wbiegł do środka tego pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi, oparł się plecami i opuścił się wzdłuż nich. Westchnął i otworzył oczy. Kosmetyki oraz rozrzucone ciuchy po pokoju od razu dały mu znać w czyim pokoju się znajduje.
- To chyba są jakieś jaja. - odparł chowając twarz w dłonie.
Słysząc olbrzymi huk domyślił się, że Kimiko dostała się już do środka.
- Gdzie by tu.. O! - zauważył dużych rozmiarów szafę, a następnie wszedł do niej. - Znając moje szczęście to akurat dzisiaj będzie robiła porządki z ubraniami..
Drzwi od pokoju otworzyły się, a on usłyszał rozmowę.
- Mówię senseiowi, że to przez Raimunda to zrobiłam. Niech tylko mistrz spojrzy na moją twarz i włosy.
- Rozumiem twoją złość, ale te drzwi ktoś będzie musiał wstawić z powrotem. - Rai słysząc to zakrył usta, by nie było słychać jego chichotu.
- No dobrze... - odpowiedziała mętnie.
Wychodząc Fung dodał jeszcze jedno.
- A i Kimiko... - odwróciła się. - Przydało by się tu posprzątać, nie sądzisz?
- Tak mistrzu.. - podeszła i zamknęła drzwi.
Szeptała do siebie, wracając na łóżko.
- Cholerny egoista! - tym razem już krzyknęła. - Nie dość, że to przez niego to jeszcze ja mam przechlapane! Nawet dzień przed wigilią musi mnie denerwować. Te jego głupie żarty.. Dojrzałbyś w końcu debilu! - chłopak wciąż słuchał obelg dziewczyny na swój temat, gdy nagle jeden z wieszaków w szafie osunął się i spadł.
Kimiko słysząc jakiś hałas dobiegający z banku jej ubrań, podeszła do niego. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zostawiła ją otwartą.
- Kto tam jest? Wyłaź. - usłyszał zza drzwi.
Przełknął ślinę, wziął cichy wdech i wyszedł z szafy.
- No proszę... - odparła.
- Przepraszam za wszystko co zrobiłem, proszę daj mi już spokój..
- Ja mam ci dać?! Nie ma dnia, gdy mnie nie denerwujesz! I wypad z mojego pokoju! - obróciła go i wypychała w stronę drzwi.
- Wiem.. Już mi to przed chwilą uświadomiłaś.. - dziewczynie zrobiło się trochę głupio. - Przepraszam, a teraz już ten debil wychodzi. - otworzył drzwi, a następnie wyszedł na korytarz.
Super. - powiedziała w głowie. Lekko smutna od tego, że chłopak musiał słuchać tego co o nim mówiła poszła wziąć prysznic. Jednak patrząc na siebie w lustrze pomyślała, że jeśli ktoś taki jak on codziennie, normalnie dzień w dzień jej dokucza i nigdy nie ma przez niego spokoju, to czemu nie może mu sprawić przykrości chociaż ten raz? W końcu zasłużył sobie na to, ale mimo to i tak Kimiko nie czuła się z tym dobrze. Jak na dzień dzisiejszy nie chciała już go widzieć, choć wie, że jutro to nie wypali. Gdy w końcu skończyła, delikatnie postawiła stopę z prysznica na podłodze, a następnie wróciła do pokoju. Podtrzymując ręcznik na ciele, rozejrzała się po pokoju stojąc w progu między łazienką, a pokojem. Stos porozrzucanych ubrań dobijał się do jej oczu. Westchnęła tylko, a następnie wzięła wieszaki z szafy i nakładała na nie swoje rzeczy.
Raimundo wracając korytarzem do swojego pokoju zaczął trochę rozmyślać. Przypominał sobie sytuacje, gdy Kimiko nie raz była na niego zdenerwowana, ale nigdy nie usłyszał od niej czegoś złego na swój temat. Dotarło do niego, że najwyraźniej już przegiął, tego wszystkiego było po prostu już za dużo i nie wytrzymała. Chciał, by nie myślała tak o nim, dlatego postara się nie robić swoich głupich żartów. Przynajmniej tak myśli i chce spróbować.
Fiona zamykając drzwi od swojego pokoju dostrzegła Raimunda dosyć to przygnębionego.
- Co jest Rai? - spytała udając przejęcie.
- Nic ważnego. - odpowiedział w jednej sekundzie.
- Jak nic ważnego skoro widzę smutek na twarzy, która codziennie normalnie pęka od uśmiechu?
- Trochę mnie zasmuciły słowa Kimiko, to wszystko..
- Od kiedy przejmujesz się takimi głupotami? - zadała pytanie trochę zdziwiona.
- Niby nigdy, ale teraz to wyglądało inaczej.. Nie było.. - pokazał palcami cudzysłów. - mnie przy tym, dlatego czuję się z tym jeszcze gorzej.
- Co masz na myśli mówiąc nie było cię przy tym?
- Długa historia, wiesz co nieważne, dzięki za troskę. - znów szedł przed siebie.
Dziewczyna popatrzyła jak Raimundo odchodzi w drugą stronę, lecz po chwili podbiegła do niego.
- Ważne, jeżeli chodzi o twoje uczucia. - powiedziała z uśmiechem.
- To miłe, ale my się jeszcze tak dobrze nie znamy, nie lubię tak rozmawiać o sobie, gdy kogoś ledwo znam. - odpowiedział z lekkim śmiechem.
- To zrozumiałe, mało kto zwierzyłby się osobie, którą zna zaledwie miesiąc. Ale wiesz co? - obeszła go, a następnie oparła się o jego plecy. - Ja jestem inna niż wszyscy. - zachichotała.
Młody chłopak nie zrozumiał, co tak naprawdę Fiona miała na myśli, więc odpowiedział:
- Naprawdę? W takim razie, wyglądało to tak, że znudzony leżeniem w łóżku... - dziewczyna udawała, że go słucha, patrząc jak jego usta są w ciągłym ruchu. Biel jego zębów oraz opalenizna onieśmialała ją, przy nim nie mogła udawać normalnej dziewczyny.
- Rozumiem, rozumiem.. Chodź opowiesz mi to w moim pokoju, co? - po chwili zastanowienia przytaknął. - Chociaż ostrzegam cię, czeka tam miła niespodzianka. - zaśmiała się.
Gdy nastolatka otworzyła drzwi od pokoju, wnet Raimundo zaczął rozglądać się za czymś niezwykłym. Gdy nie doszukał się tego, spojrzał na nią, a ta wzrokiem poszła do góry, brunet uczynił to samo. Ujrzał zieloną roślinę, słyszał o niej tyle, że trzeba się pocałować pod nią z osobą, którą się spotka w tym miejscu. Lekko się zaczerwienił, a wyluzowana blondynka ruszyła do akcji.
- Rai idziesz na śnieg? - spytał Omi przerywając czynność Fiony.
- Pewnie. - od razu odpowiedział, jakby zapomniał co przed chwilą miało się tu wydarzyć.
Fiona widząc go odchodzącego z kolegą rozmyślała - Z charakteru to jeszcze dziecko, ale z twarzy i ciała już nie.. - zarechotała. - Jutro Boże Narodzenie, a w ten dzień spełniają się prośby, także na pewno uda mi się zdobyć to czego teraz nie dostałam. - powiedziała w głowie, a następnie zamknęła się w pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Może go przeproszę? - mówi Kimiko składając kolejne wcześniej to rozrzucone ubranie.
- No według mnie powinnaś. - odparła Aurola zajadając kolejne winogrono z miski.
- Ehh sama nie wiem.. - włożyła je do szafy. - To był tylko żart, przecież wiem, że on tak zawsze reaguje, gdy się go obrazi.. Moja głupota nie zna granic.. Postanowione, spotkam go dzisiaj, jak wcześniej nie planowałam i go przeproszę. - odparła z uśmiechem, a następnie w szybkim tempie opuściła pomieszczenie.
- Nie ma za co! - krzyknęła, gdy japonka opuściła pokój.
Chodząc po całym klasztorze szukała brazylijczyka. Na drodze spotkała Fionę, więc postanowiła ją spytać.
- Hej Fiona, widziałaś może Raia?
- Nie. - odpowiedziała krótko i szorstko.
- Spoko, dzięki. - uśmiechnęła się sztucznie.
Gdy w końcu ją minęła, pierwszą jej myślą było "Boże jak ja jej nienawidzę, cholerne babsko.". Przechodząc obok okna zauważyła kogoś budującego bałwana, lecz najpierw nie zbyt zwróciła na to uwagę i poszła dalej, jednakże po chwili usłyszała śmiech szukanej przez nią osoby. Cofnęła się kilka kroków i dostrzegła Raimunda. Biegiem wróciła do pokoju, oczywiście po drodze znowu mijając Fionę, lecz teraz nawet na nią nie spojrzała, nie chciała widzieć jej twarzy do końca tego dnia. Otworzyła drzwi od swojego pokoju, podbiegła do wieszaka i zabrała z niego fioletową kurtkę z szalikiem oraz czarną czapką.
- Już po wszystkim? - spytała przełykając owoc.
Brunetka nie uzyskała odpowiedzi, a Kimiko szybko wybiegła z pokoju.
- Yhym, rozumiem. - powiedziała sama do siebie, odrywając kolejne winogrono od gałązki.
 

                                 
                                                                                      *



- Nie Omi! Buduje się od największej kuli do najmniejszej! - ostrzegł go Clay widząc jak malec kładzie najpierw część służącą za głowę.
- Tak czułem, że coś tu nie gra. - mówi z zawstydzonym uśmiechem.
- Ej, Rai! - usłyszeli zza pleców.
- A nie debil? - spytał turlając białą kulę od dużych rozmiarach.
- Daj spokój.. Ile razy ty mnie obraziłeś.. Nie w sposób słowny, lecz czynem.
- Nie zmienia to faktu, że nadal wiem, co tak naprawdę o mnie myślisz. - odpowiedział ustawiając kulę i dając znać kolegom, żeby kładli resztę.
- Chodź no. - pociągnęła go za rękaw i poszła z nim kilka metrów dalej. - Słuchaj, choć nigdy od ciebie tego nie usłyszałam, nawet po twoich najgorszych akcjach, to ja taka nie będę i cię przepraszam. Nie chcę żyć z kimś na pieńku, nie potrafię jak ty ranić kogoś nawet tak nieświadomie i nie przeprosić tej osoby.
- Yyy... Naprawdę.. Są to najszczersze przeprosiny jakie kiedkolwiek słyszałem, ale ty wiesz, że znowu mnie w tej chwili obrażasz, tak? - uniósł brwi.
- Wiem, sorry. - skręciła wzrokiem.
- No nic, przyjmuję przeprosiny. A teraz sorka, ale idę dokończyć robotę. - powiedział, a następnie szybko się odwrócił i poszedł do kolegów.
Kimiko wzięła głęboki oddech i wróciła do środka. Szybkim krokiem wróciła do pokoju. Otworzyła drzwi, a zaraz potem krzyknęła.
- Aurola gdzie jesteś, gdy jesteś mi potrzebna?!
- Serio? - usłyszała zza pleców, po czym się odwróciła. - Poszłam tylko po nową miskę winogron, z resztą co się stało, przed chwilą gadałam tylko ze sobą, tyle, że ty byłaś ze mną w pomieszczeniu.
- No, bo... - odwiązała szalik i zdjęła czapkę. - No przeprosiłam go, ale według mnie mi nie wybaczył.. Ale ja tego nie rozumiem, on nic złego nie widzi w tym co robi? - lekko podniosła ton, a zaraz po tym ściągnęła kurtkę i usiadła na łóżku.
- To może ja lepiej zamknę drzwi. - odparła koleżanka, a następnie usiadła obok japonki. - Słuchaj faceci już tak mają, że nie widzą niczego złego w swoim zachowaniu, oni nie zwracają takiej uwagi na uczucia i zachowanie tak jak dziewczyny, tak już jest.
- No czy ja wiem.. - przerwała jej.
- Kimiko, ile masz teraz lat? - spytała całkiem poważnie.
- Czternaście. - odpowiedziała krótko.
- Raimundo ma teraz piętnaście, więc to jeszcze dziecko w porównaniu do ciebie, choć ty jesteś młodsza. Jesteś całkiem dojrzała jak na swój wiek, ale co do chłopaków to zaufaj starszej koleżance, dobra? - złapała ją za dłonie i spojrzała jej w oczy z lekko schyloną głową oraz uśmiechem. Chciała ją pocieszyć jak tylko potrafi.
Kimiko odwzajemniła uśmiech i odpowiedziała.
- Dobra. Zgadzam się z tobą. Może jutro nastąpi jakiś świąteczny cud i Raimundo dojrzeje? - wybuchły śmiechem.
- Weź przestań, to tak jakby Fiona nie chciała poderwać każdego fajnego faceta. - znów się zaśmiały.


                                                                                             
                                                                                        *



- Fajnie wyszedł, co nie chłopaki? - spytał dumny Raimundo stojący z resztą w blasku zachodzącego Słońca.
- Świetna robota! - krzyknął Omi.
- No to teraz trzeba go zostawić na tą noc, by jeszcze bardziej przymarzły kule do siebie. - mówi Clay.
- Racja, chodźmy już. Ja nie parze! - krzyknął szybko, a zaraz po nim Clay.
- To nie fair! Robicie to w najmniej spodziewanych momentach!
- No cóż mały, trzeba mieć głowę na karku. - zaśmiał się wraz z Raimundem.
- Po za tym gorąca czekolada smakuje lepiej, gdy jest robiona przez kogoś innego. - uśmiechnął się szeroko.
- Niech wam będzie, ale od teraz już w to nie gram! - oznajmił.
- Okej, okej. - zaśmiali się wchodząc do klasztoru.



                                                                                            *



- O matko.. Ale boli mnie głowa.. - przyłożyła do niej rękę. - Chwila?! To już kolejny dzień?! - spojrzała za okno. - Wreszcie święta! - krzyknęła szczęśliwa.
- Dobrze się czujesz Kimiko? - spytała Aurola stojąca w progu drzwi. 
- No pewnie! Tylko trochę mnie boli głowa, ale mniejsza z tym, są święta! 
- Brałaś coś? - zaśmiała się.
- Nie? - odpowiedziała ze zdziwieniem.
- Kimiko.. - podeszła i usiadła obok niej na łóżku. - Kochana, jest 19.40, wciąż Sobota, a ja przed chwilą wyszłam po kolejną miskę winogron, z resztą przecież ty przed chwilą jeszcze nie spałaś. - uśmiechnęła się.
- Jakoś tak film mi się urwał. - podrapała się po tyle głowy.
- Dobra chodź. - wstała i odstawiła miskę na stolik. 
- Gdzie? 
- A choinkę to kto udekuruje? - spytała z szerokimi oczami. - Chłopacy? - wybuchły śmiechem.
- Dobra no to chodźmy.
Po opuszczeniu pokoju, od razu wzięły kartony i zaczęły dekorować drzewko, które przed chwilą przynieśli chłopacy, bo tylko do tego się nadają, czyli by przynieść coś ciężkiego.
- Niee, weź tam tą bombkę, bo tutaj będą się gryźć kolorystycznie. - oznajmiła ze śmiechem.
Japonka zrobiła tak jak ją o to koleżanka poprosiła. Dekorując tak przez cały salon przez kilka godzin, chciały jak najszybciej iść do łóżek. Aż dziwne, że akurat teraz w ogóle nie widać nigdzie w pobliżu mistrza Funga, którego jest zawsze pełno. Dziewczyny nie planując już szukać pokoi, ani swoich łóżek postanowiły zasnąć na kanapie w salonie.
Po kilku godzinach, które dziewczynom zdawały się jak tylko kilka minut snu usłyszały donośny krzyk.
- Święta!!! - ze strachu, aż podskoczyły. 
- Tak.. Cudowne święta. - przetarła się po twarzy padnięta Kimiko.
- Woow! Jeszcze wczoraj tu tego nie było! - wykrzyczał malec patrząc na wszystkie dekoracje, od puchatych skarpet nad kominkiem po świecące kamyczki na lampach, obie dziewczyny tylko spojrzały na siebie z ukrytym uśmiechem, po czym zbiły ze sobą żółwika. - Wstawać nie udawać! - krzyknął Omi zbiegając po schodach z piętra. Podbiegł do dziewczyn, a następnie zaczął je ciągać ze ręce i nogi. - Wstawać no! 
W między czasie na parter klasztoru zeszli także Adrian z Raimundem, a za nimi Fiona.
- Jak wyglądam? - pojawił się nagle przed oczami dziewczyn. Brazylijczyk był ubrany w czerwony strój Mikołaja, jedynie brakowało mu brody.
- Hmm... - blondynka podeszła do niego i odpięła guziki od płaszcza, który przykrywał jego dosyć umięśniony brzuch.  - Noo i tak lepiej. - odparła uśmiechnięta, zaś Adrian z dziewczynami patrzyli na nią z uniesionymi brwiami i dużym niedowierzaniem. - No co? - spytała widząc ich miny.
Zawstydzony chłopak szybko zakrył brzuch, a następnie zapiął guziki. 
- Dobra czas na prezenty! - krzyknął uradowany żółto-głowy. 
Kiedy poszli w stronę choinki, młoda Kimiko wstała i chciała wyjść na chwilę do pokoju.
- Ej Kimiko.. - usłyszała, gdy była na schodach, odwróciła się, stał za nią Raimundo, z wyrazu twarzy było widać, że jest lekko zawstydzony. - Wiesz.. - ściągnął czerwoną czapkę. - Ehh.. Jestem głupkiem.. 
- To mało powiedziane. - uśmiechnęła się.
- Robię dużo głupich i bezmyślnych rzeczy, muszę ci powiedzieć, że..
- Chłopacy tacy są, tak wiem. - wyprzedziła go, po czym zaśmiała się lekko.
- Tak właśnie.. Powininem zrobić to już wczoraj, gdy rozmawiałaś ze mną na podwórku, od teraz koniec z głupimi żartami i ... Przepraszam z całego serca. Będę miły i kochany dla każdego. - uśmiechnął się.
- Ooo.. - odparła na zachowanie chłopaka.
- No weź.. - zaśmiał się zawstydzony. - To nie jest słodkie. - drapie się po tyle głowy.
- Właśnie, że jest i chodź tu. - przytuliła go i położyła swoją głowę na jego barku. 
Wyższy chłopak trzymając za tył głowy japonki spojrzał do góry, znów ta przeklęta roślina. Dziewczyna odsuwając się już, zobaczyła gdzie wzrok Raimunda jest skierowany. Spojrzała do góry..
- Jemioła.. - zwrócił się szybko na dziewczynę.
- Tak.. 
- No i co teraz? - spytała z uśmiechem.
- Hmm.. - był lekko zawstydzony, lecz chciał czuć się w końcu swobodnie, wyluzował się i powiedział. - Ja już chyba wiem, co... - z uśmiechem przybliżył się trochę do nastolatki, aż nagle ktoś ich pociągnął i usadził na kanapie. Była to Fiona udająca, że wcale jej to nie obchodziło tylko zrobiła to po ty, by wszyscy byli już przygotowani do zdjęcia. Zawstydzona Kimiko lekko spojrzała na bok na Raimunda, który był usadowiony na drugim końcu pufy, tuż obok zazdrosnej dziewczyny. Widząc jak jego wzrok także zmierza w jej stronę momentalnie uciekła oczami i patrzyła przed siebie. Fung, który nie wiadomo kiedy przyszedł nastawił aparat na samodzielne zrobienie zdjęcia. Usiadł po środku nich. Japonka jeszcze raz spojrzała na bruneta, tym razem ich wzrok spotkał się ze sobą, gdy reszta w końcu krzyknęła: "Wesołych!", wnet obrócili się przed siebie..

Najdłuższy rozdział w historii istnienia mojego starego bloga 😂 Starałem się, by bardziej przypominał on kreskówkę,  nie życie prawdziwe 😊 Wesołych świąt jeszcze raz życzę! Niech spełnią się Wasze marzenia, żeby prezenty były trafione, a najważniejsze, byście spędzili ten czas z rodziną! Udanego Bożego Narodzenia! Hohoho 🎅😂🎁🎄💫🌟

sobota, 10 grudnia 2016

Ona nie zasługuje na to. ~ Raimundo

Wszyscy stali uśmiechnięci w stronę upadającej fortecy. Każdy był przekonany, że najgorsze już za nimi. Uradowani rozmawiali, aż w końcu Kimiko lekko oburzona widokiem cegieł, które wcześniej były przeszkodą na opuszczenie tego koszmaru odparła, że nie chce już na to patrzeć. Reszta zgodziła się już opuścić to miejsce, ucieszona stanęła z szerokim uśmiechem. W momencie, gdy kilkoro z nich odwróciło się, by wyruszyć do swojego klasztoru, wnet usłyszeli dokuczliwy oraz niecodzienny dźwięk. Hałas ten wydobył się zza japonki, nastolatka nadal stała uśmiechnięta, dopóki z przodu jej klatki piersiowej nie ukazał się czubek metalowego ostrza. Kiedy pierwsza kropla krwi pojawiła się na jej wardze, ostrze wykonało kilka obrotów wokół własnej osi, przez co rana stała się szersza. Na sam koniec, gdy dziewczyna wręcz zaczęła kaszleć krwią, nóż został dociśnięty z całej siły, a zaraz po tym z wielkim impetem wyciągnięty. Kaszlnęła kilka razy, wachała się z jednej nogi na drugą, aż w końcu upadła.
- Kimiko!!! - wydarł się Raimundo.
Czarne i długie włosy przykryły jej twarz, a także namokły przez krew, której z każdą sekundą przybywało. W momencie, gdy ona upadła xiaolin'skie smoki oraz sensei'e zwrócili uwagę na osobę, która tego dokonała.
- Zabiłem! A teraz pora zjeść! - wykrzyczał znajomy im mężczyzna z lochu ze szaleńczym rechotem, a także zgiętymi palcami pomiędzy, którymi trzymał ostrze.
Mężczyzna podszedł do wykrwawiającej się dziewczyny, a następnie momentalnie opadł na kolana.
- Odsuń się od niej świrze! - krzyknął brazylijczyk, który ruszył w jego stronę.
Niepoczytalny osobnik wstał w jednej chwili i w kilku podskokach cofnął się z wysuniętą ręką wraz z nożem.
- Nie podchodź! To moja zdobycz! Sam ją znalazłem i upolowałem! - sapie przez zaciśnięte zęby.
- Co ty bredzisz pyscholu?! - podszedł do japonki.
- Nie dotykaj mojego jedzenia! - wykrzyczał, a następnie ruszył na chłopaka.
Brunet wykonał zwyczajne uchylenie, a kiedy ręka napastnika minęła go, ten wnet złapał go za nadgarstek i wyrwał mu ostrze z dłoni. Następnie uderzył go kolanem w brzuch, przez co mężczyzna stracił przytomność. Brazylijczyk wyrzucił ostrze na bok i podbiegł do dziewczyny.
- Nie próbuj nawet! Słyszysz?! - krzyknął ze łzami w oczach. - Nie próbuj mnie zostawiać.. - zacisnął powieki, z których wydobyło się jeszcze więcej łez. - nie po tym wszystkim.. - podłożył rękę pod jej nogi, drugą pod plecy, a następnie podniósł ją do góry.
- Dojo musisz dojść do siebie i lecieć do klasztoru! - zielony smok powiększył się, a chłopak położył nastolatkę na jego grzbiecie. Reszta postanowiła pójść pieszo, gdyż nie chciała bardziej obciążać smoka oraz sprawiać, by ten musiał jeszcze bardziej uważać. Kimiko kaszlała mimowolnie, chłopak nie mógł  usiedzieć w miejscu patrząc na nią i jej ranę. Nie wyobrażał sobie jak ona teraz musi cierpieć. Bardzo chętnie by się z nią zamienił, by ta nie musiała już dłużej odczuwać takiej dawki bólu. 
- R-aimundo.. - chłopak wcześniej odwrócony natychmiastowo spojrzał na nią, gdy ta wypowiedziała jego imię. - P-r..oszę zaciśnij tą ranę. 
- Na pewno? Zaboli cię.
- Zaboli, ale przynajmniej.. - kaszlnęła. - złagodzi krwawienie. 
- Dobrze.. - ściągnął z siebie górę od kimona, zwinął ją w kulę, a następnie przyłożył do rany. - Nie znam się na tym, czy tak to ma być? 
- Tak.. A teraz posłuchaj.. - sapała oraz kasłała. - Nie zależnie jaki wyraz twarzy zrobię.. Albo jak krzyknę.. Nie wolno ci odrywać dłoni.
- Rozumiem.. - odparł ciągle patrząc prosto w głębię jej oczu. - Wybacz. - powiedział, a następnie docisnął dłonie z kimonem do rany dziewczyny. Japonka krzyknęła bardzo donośnie, brała szybkie oddechy oraz co chwila piszczała.
- Co tam się dzieję? - spytał Dojo.
- Nic! Po prostu leć jak najszybciej! - odpowiedział.
Mijały następne minuty, kolejne krzyki oraz syknięcia. Nie obyło się bez uronienia łez.. przez ich obu.. 
- Jak.. widać to kara, za moją zbytnią łagodność.. Oraz słabość.
- Nie gadaj bzdur! Nikt tak jak ty nie zasłużył na spokój w życiu! Nawet moja biedna przeszłość nie ma tu nic do powiedzenia! - zagryzł wargi i przymrużył oczy. - Zawsze każdemu pomagałaś, ty jedyna starałaś się wszystkim pomagać oraz szukać pozytywów we wszelakich sytuacjach! - zacisnął czerwoną "szmatę" , nie czerwoną od swojego naturalnego koloru, tylko od nadmiaru wchłoniętej krwi. 
- To bez znaczenia.. Tyle razy cierpieliście przeze mnie.. Tyle razy ja uciekałam od walki i nie stawiałam na swoim.. Przez moje tchórzostwo nie raz oberwaliście, kilkukrotnie mnie chroniliście, a także ratowaliście.. To wszystko jest jednym wielkim powodem, dla którego jestem teraz w takim stanie.. - kaszlnęła po wypowiedzeniu ostatniego słowa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę się z tobą zamienić.. Nie chcę byś znów cierpiała.. Już raz cię to spotkało.. 
- Widać musi być i ten drugi raz.. - lekko się uśmiechnęła.
- Nawet nie próbuj być pozytywnie do tego nastawioną. 
- Dzieciaki dolatujemy! - oznajmił smok.
Dojo ostrożnie wylądował na dziedzińcu. Kilkoro mnichów podbiegło do nich.
- Co się stało? - spytał jeden z nich.
- Została zraniona nożem, przebito jej klatkę piersiową. Proszę.. zajmijcie się nią. - odparł z bardzo poważną oraz pełną żalu twarzą. 
- Proszę się nie martwić. A gdzie jest reszta?
- Niebawem tu dotrą, muszą przebyć drogę na piechotę. 
- Rozumiem.. - odwrócił się. - Zajmijcie się dziewczyną! - mnisi przytaknęli, a następnie zabrali japonkę.
Raimundo patrzył jak Kimiko jest przenoszona na salę sanitarną, wcześniej był myśli, że tamten raz był pierwszym i ostatnim.. Jednak nie miał racji. Mimo tego, że tym razem nie stało się to tak brutalnie jak wcześniej to i tak sytuacja ta zagrażała jej życiu.. Życie właśnie im pokazało, by nie chwalić dnia przed zachodem Słońca.. Brazylijczyk przeszedł z wejścia na świątynię do miejsca na dziedzińcu, gdzie niedawno ćwiczyli.. Nawet zapomniał, by cieszyć się tym widokiem, że znowu tu jest. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tu był, mimo tego, że nie przebywał w lochach tak jak kilku jego przyjaciół. Zdruzgotany podszedł do drewnianej kukły, a następnie wyprowadził w nią mocne ciosy. W jednej chwili coś do niego dotarło.. Reaguje on tak samo, jak wtedy.. Widać teraz, że poza ciałem oraz myśleniem nie za wiele się zmieniło. Z jego rozmyślania wyzwolił go Dojo.
- Nie martw się. - położył swoją małą dłoń na jego barku. - Rana nie jest śmiertelna, wyjdzie z tego. 
- Ja.. Ja wiem to Dojo, tylko nie daje mi spokoju to, że ona musi z nas wszystkich cierpieć najbardziej.. A w dodatku ten psychopata.. W jego oczach było widać wielką rządzę krwi, chciał każdego zabić.. Teraz można zauważyć co z człowiekiem robi odosobnienie i mała przestrzeń. 
- W porównaniu jaki ból wyrządzili jej Wuya czy Chase, ten nie ma tu za dużo do powiedzenia.. On po prostu dokonał tego z nożem, zranił ją akurat w taki, a nie inny sposób. Ale to naprawdę nic.. Uwierz mi.. Wiem jak cierpiała w lochach, byłem tego świadkiem. Cierpienie nie oznacza tylko bólu fizycznego.. To także ból psychiczny, a tam było go sporo, naprawdę. Nie zadręczaj się, oni jej pomogą.

Za niedługo Boże Narodzenie! Jeszcze tylko dwa tygodnie.. Zaraz tylko? Mimo, że to w sumie dosyć dużo czasu to i tak jest to nic w porównaniu do czekania na ten dzień cały rok. Osobiście nienawidzę zimna, ale ten dzień oraz Sylwester, (a także wolne od szkoły hehe) nadrabiają to. Oczywiście na Święta będzie rozdział extra, tylko nie wiem, czy będzie on nawiązywał do fabuły lub nie zrobię go jako totalnie taki oddzielny rozdział co nic nie wnosi, ani nie ma nic wspólnego z resztą. Zobaczy się 😄 Nie mam pojęcia czy w przeciągu tych dwóch tygodni napiszę nowy rozdział, także dmucham na zimne i życzę Wam już teraz szczęśliwych Świąt, żeby odbyły się tak jak chcieliście! Pozdrawiam i jeszcze raz udanego Bożego Narodzenia! ✨💫🎅🎄🎊🎁💝