sobota, 24 grudnia 2016

Boże Narodzenie już za chwilę!

Aktualnie jest już 00:01, czyli wigilię można uznać za otwartą! 😆 A skoro jest wigilia to także nowy rozdział, tak jak obiecałem 😉

Uwaga czytelniku! Ten rozdział nie jest częścią reszty, która jest związana z fabułą! Jest to zwyczajny oddzielny rozdział, zrobiony celowo na ten specjalny dzień. Proszę traktować to z dystansem i nie porównywać z resztą rozdziałów, zachowania mogą się troszkę różnić od normalnego w moich rozdziałach, dlatego proszę czytaj to tak, jakbym stworzył nowego bloga, a poprzednich rozdziałów nigdy nie było. 😊 Także zaparz sobie gorącą czekoladę, rozsiądź się wygodnie i przeczytaj tą historyjkę. 😉
Są to czasy kiedy nasi bohaterowie są w wieku, gdy dopiero dotarli do klasztoru xiaolin. Na swojej drodze zdążyli już poznać Daniela, Aurolę, Adriana i Fionę (tak prawdziwe jej imię nie zostanie tutaj użyte, zaś charakter gdy była pod wpływem czaru tu będzie), nie tak jak w normalnych rozdziałach. Jest to spokojny sobotni dzień, spokojny jak na razie, a do niedzieli czyli do Bożego Narodzenia brakuje już tylko kilkunastu godzin.

Kimiko podniosła kubek napełniony do połowy herbatą, po czym zamoczyła w nim swe usta, tym samym przewijając kolejną stronę gazetki.
- Wyglądasz jak moja babcia. - odparł Clay stojący w przejściu.
Dziewczyna ubrana w różowy szlafrok, kapcie oraz biały ręcznik na głowie, odwróciła się z szerokim uśmiechem wciąż popijając gorącą ciecz. Usiadł obok niej.
- Tylko brakuje ci fajki w jednej z dłoni, a i ona pije kawe zamiast herbaty. - zaśmiali się.
Chłopak ziewnął, a następnie wstał od stołu z pytaniem:
- Jak się spało? - podszedł do szafki,  z której wyciągnął talerzyk.
- A wiesz co.. Nawet dobrze. - odpowiedziała z uśmiechem. - Dawno się tak nie wyspałam. - wygięła się.
- No widzisz.. - mówi spoglądając do wnętrza lodówki. - Nie wierzę jutro święta, a w lodówce pustka.. - zaśmiał się.
- Jak chcesz mogę oddać ci jedną moją kanapkę z dżemem.
- Hmm.. A jaki to dżem?
- Truskawkowy.
- A to nie, dziękuję, mam uczulenie. - podrapał się po tyle głowy.
- Naprawdę? - zdziwiła się. - Farmer, a ma uczulenie na owoc? - zachichotała.
- Haha. Bardzo śmieszne. - uśmiechnął się.
- Jak widać musisz się przelecieć do jakiegoś kraju na zakupy. Ups.. - odparła skrecając wzrokiem i powoli odkładając kubek. Blondyn tylko przeszył ją wzrokiem i opuścił pomieszczenie. Japonka widząc jego reakcję wybuchnęła śmiechem, a następnie wróciła do "lektury".
- Co tam czytasz? - usłyszała nagle zza pleców. Dziewczyna ze strachu podskoczyła, a kubek opróżnił się z herbaty..
- Parzy!! - krzyczała machając rękoma w stronę twarzy.
- Przepraszam! Yy.. co tu robić, co tu robić.. - szukał czegoś co może mu pomóc. - po chwili rozejrzenia się dostrzegł karton mleka leżący na blacie.
Złapał za nie, a następnie wylał jego zawartość na nastolatkę.
- Co ty robisz idioto?! - spytała zdenerwowana nie przestawając machać dłońmi. - To mleko jest zjęczałe i ciepłe!
- O kurde.. - spojrzał na karton, na którym widniała data '14.08.2016', a następnie na kalendarz na ścianie, data zaznaczona czerwonym kwadracikiem od razu rzuciła mu się w oczy, '23.12.2016'. Chłopak robił powolne kroki do tyłu. - No kto by pomyślał. - zaśmiał się sztucznie.
Dziewczyna uśmiechnęła się, po czym w jednej sekundzie ruszyła na brazylijczyka. Chłopak uciekał ile miał tylko sił w nogach. Wybiegł na plac pełen śniegu, Aurola wraz z Danielem ubrani w kurtki i szaliki dostrzegli Raimunda wybiegającego zza rogu klasztoru, chłopak był ubrany w piżamę, czyli ciemne długie spodenki oraz ciemno zieloną koszulkę z żółtą uśmiechnięta twarzą na środku. Po chwili jednak wybiegła kolejna osoba, przez szlafrok utrudniający bieg wyglądała naprawdę komicznie. Para zakryła twarz, by nie wybuchnąć śmiechem kiedy ta dwójka przebiegła koło nich.
- Czekaj.. - odparła podąrzając wzrokiem za osobą w szlafroku. - Kimiko?! Czemu ona jest taka czerwona na twarzy i ma białe włosy? - spytała odwracając się w stronę chłopaka.
Brunet wzruszył tylko ramionami, po czym rzekł:
- Nie mam pojęcia, ale myślisz, że czemu go goni? - spytał znając jakże tą oczywistą odpowiedź.
- Ona go chyba kiedyś zabije.. Chodź! - pobiegli za nimi.
Głupi wypadek skończył się pościgiem po całym klasztorze.
- Kimiko stój! Nie warto! - krzyknęła ze śmiechem.
Japonka zamiast zwolnić jeszcze bardziej przyśpieszyła.
- Jezu.. Co za kondycja. - powiedziała pochylając się do przodu oraz kładąc ręce na udach. Biegnij dalej Daniel. - odparła, lecz nie usłyszała żadnej odpowiedzi. Zdziwiona odwróciła się i dostrzegła go leżącego na śniegu około 100 metrów od niej. - Tak.. Co za kondycja. - uderzyła się w czoło.
Podeszła do niego i spytała.
- Co ty najlepszego robisz?
- Aniołki. - uśmiechnął się.
- Yhym.. Nie żartuj, po prostu nie masz już siły, co? - uniosła brwi.
- Umm.. - westchnął. - No masz rację. - zaśmiał się.
- Dobra wstawaj, wracajmy do środka. - podała mu dłoń, a chłopak za jej pomocą podniósł się z białego puchu.
Zdyszani wrócili do klasztoru, podczas kiedy dwójka wcześniej będąca ich celem dalej biegała w kółko.
- Przepraszam! Ile razy jeszcze razy mam to powtórzyć?!
- Nie musisz powtarzać, bo nic to nie wskura! - odkrzyknęła.
- Boże wspomóż. - zatrzymał się i złożył dłonie.
Rozejrzał się, po czym dostrzegł szczelinę pomiędzy budynkami. Wszedł do środka i grzecznie czekał, aż dziewczyna przebiegnie obok.
- Może mnie.. - w jednej chwili przed jego twarzą pojawiło się oko dziewczyny. O Jezu! - krzyknął ze strachu.
- Mam cię!
- Pomocy! Ktokolwiek!
Omi tworzący kulę ze śniegu odwrócił się w stronę krzyku. Widział osobę w różowym stroju, probującą coś wyciągnąć ze szczeliny. Poszedł w jej tronę.
- Pani niedołężna, to teren prywatny.
Dziewczyna zamarła, po kilku sekundach powoli odwróciła się w jego stronę tym samym trzymając Raimunda za koszulkę. Jej twarz mówiła "Przecież ja cię zabiję..", zaś brazylijczyk odparł:
- Eee ty na serio? Dzięki za pomoc.
Wcześniej szarpiąc chłopaka za ciuchy, by go wyciągnąć tak teraz wyciągnęła go jednym pociągnięciem. Chłopiec patrząc na czerwoną twarz z szerokim i szaleńczym uśmiechem nie mógł nic nie zrobić, by jej nie ochłodzić. Zza pleców wyciągnął śnieżkę, a następnie roztarł ją na wcześniej wspomnianej twarzy.
- Pup. - powiedział.
Śnieg stopił się po dwóch sekundach, a wyraz jej twarzy zmienił się na zdenerwowany do maksimum.
- Radzę ci uciekaj. - powiedział trzymany chłopak.
Malec ruszył w przeciwną stronę, jednak dziewczyna wcale za nim nie podąrzała.
- Ej no.. Miałaś za nim biec.. Proszę, zrób to.. - odparł ze szklanymi oczami.
Japonka zwróciła na niego zwrok, była szczerze uśmiechnięta.
- No w końcu. - powiedziała.
Chłopak szukając wzrokiem czegokolwiek co może być przydatne dostrzegł pas od szlafroka. Delikatnie się uśmiechnął i pociągnął za niego. Dziewczyna w jednej chwili puściła go, by zdążyć zakryć ciało. Brunet wykorzystał to i wznowił ucieczkę.
- Teraz to ci nie podaruję! - usłyszał za plecami, lecz bał się odwrócić.
Szybko wbiegł do środka klasztoru, po czym zamknął za sobą drzwi. Dobijanie się dziewczyny do środka odrzucało chłopaka podtrzymującego drzwi.
- Co za siła.. - mówi do siebie. - Przecież ona je zaraz sforsuje.. Co teraz, co teraz?!
Jako, że były naprzeciw niego jedyne drzwi od pokoju otwarte to wbiegł do środka tego pomieszczenia. Zamknął za sobą drzwi, oparł się plecami i opuścił się wzdłuż nich. Westchnął i otworzył oczy. Kosmetyki oraz rozrzucone ciuchy po pokoju od razu dały mu znać w czyim pokoju się znajduje.
- To chyba są jakieś jaja. - odparł chowając twarz w dłonie.
Słysząc olbrzymi huk domyślił się, że Kimiko dostała się już do środka.
- Gdzie by tu.. O! - zauważył dużych rozmiarów szafę, a następnie wszedł do niej. - Znając moje szczęście to akurat dzisiaj będzie robiła porządki z ubraniami..
Drzwi od pokoju otworzyły się, a on usłyszał rozmowę.
- Mówię senseiowi, że to przez Raimunda to zrobiłam. Niech tylko mistrz spojrzy na moją twarz i włosy.
- Rozumiem twoją złość, ale te drzwi ktoś będzie musiał wstawić z powrotem. - Rai słysząc to zakrył usta, by nie było słychać jego chichotu.
- No dobrze... - odpowiedziała mętnie.
Wychodząc Fung dodał jeszcze jedno.
- A i Kimiko... - odwróciła się. - Przydało by się tu posprzątać, nie sądzisz?
- Tak mistrzu.. - podeszła i zamknęła drzwi.
Szeptała do siebie, wracając na łóżko.
- Cholerny egoista! - tym razem już krzyknęła. - Nie dość, że to przez niego to jeszcze ja mam przechlapane! Nawet dzień przed wigilią musi mnie denerwować. Te jego głupie żarty.. Dojrzałbyś w końcu debilu! - chłopak wciąż słuchał obelg dziewczyny na swój temat, gdy nagle jeden z wieszaków w szafie osunął się i spadł.
Kimiko słysząc jakiś hałas dobiegający z banku jej ubrań, podeszła do niego. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, że zostawiła ją otwartą.
- Kto tam jest? Wyłaź. - usłyszał zza drzwi.
Przełknął ślinę, wziął cichy wdech i wyszedł z szafy.
- No proszę... - odparła.
- Przepraszam za wszystko co zrobiłem, proszę daj mi już spokój..
- Ja mam ci dać?! Nie ma dnia, gdy mnie nie denerwujesz! I wypad z mojego pokoju! - obróciła go i wypychała w stronę drzwi.
- Wiem.. Już mi to przed chwilą uświadomiłaś.. - dziewczynie zrobiło się trochę głupio. - Przepraszam, a teraz już ten debil wychodzi. - otworzył drzwi, a następnie wyszedł na korytarz.
Super. - powiedziała w głowie. Lekko smutna od tego, że chłopak musiał słuchać tego co o nim mówiła poszła wziąć prysznic. Jednak patrząc na siebie w lustrze pomyślała, że jeśli ktoś taki jak on codziennie, normalnie dzień w dzień jej dokucza i nigdy nie ma przez niego spokoju, to czemu nie może mu sprawić przykrości chociaż ten raz? W końcu zasłużył sobie na to, ale mimo to i tak Kimiko nie czuła się z tym dobrze. Jak na dzień dzisiejszy nie chciała już go widzieć, choć wie, że jutro to nie wypali. Gdy w końcu skończyła, delikatnie postawiła stopę z prysznica na podłodze, a następnie wróciła do pokoju. Podtrzymując ręcznik na ciele, rozejrzała się po pokoju stojąc w progu między łazienką, a pokojem. Stos porozrzucanych ubrań dobijał się do jej oczu. Westchnęła tylko, a następnie wzięła wieszaki z szafy i nakładała na nie swoje rzeczy.
Raimundo wracając korytarzem do swojego pokoju zaczął trochę rozmyślać. Przypominał sobie sytuacje, gdy Kimiko nie raz była na niego zdenerwowana, ale nigdy nie usłyszał od niej czegoś złego na swój temat. Dotarło do niego, że najwyraźniej już przegiął, tego wszystkiego było po prostu już za dużo i nie wytrzymała. Chciał, by nie myślała tak o nim, dlatego postara się nie robić swoich głupich żartów. Przynajmniej tak myśli i chce spróbować.
Fiona zamykając drzwi od swojego pokoju dostrzegła Raimunda dosyć to przygnębionego.
- Co jest Rai? - spytała udając przejęcie.
- Nic ważnego. - odpowiedział w jednej sekundzie.
- Jak nic ważnego skoro widzę smutek na twarzy, która codziennie normalnie pęka od uśmiechu?
- Trochę mnie zasmuciły słowa Kimiko, to wszystko..
- Od kiedy przejmujesz się takimi głupotami? - zadała pytanie trochę zdziwiona.
- Niby nigdy, ale teraz to wyglądało inaczej.. Nie było.. - pokazał palcami cudzysłów. - mnie przy tym, dlatego czuję się z tym jeszcze gorzej.
- Co masz na myśli mówiąc nie było cię przy tym?
- Długa historia, wiesz co nieważne, dzięki za troskę. - znów szedł przed siebie.
Dziewczyna popatrzyła jak Raimundo odchodzi w drugą stronę, lecz po chwili podbiegła do niego.
- Ważne, jeżeli chodzi o twoje uczucia. - powiedziała z uśmiechem.
- To miłe, ale my się jeszcze tak dobrze nie znamy, nie lubię tak rozmawiać o sobie, gdy kogoś ledwo znam. - odpowiedział z lekkim śmiechem.
- To zrozumiałe, mało kto zwierzyłby się osobie, którą zna zaledwie miesiąc. Ale wiesz co? - obeszła go, a następnie oparła się o jego plecy. - Ja jestem inna niż wszyscy. - zachichotała.
Młody chłopak nie zrozumiał, co tak naprawdę Fiona miała na myśli, więc odpowiedział:
- Naprawdę? W takim razie, wyglądało to tak, że znudzony leżeniem w łóżku... - dziewczyna udawała, że go słucha, patrząc jak jego usta są w ciągłym ruchu. Biel jego zębów oraz opalenizna onieśmialała ją, przy nim nie mogła udawać normalnej dziewczyny.
- Rozumiem, rozumiem.. Chodź opowiesz mi to w moim pokoju, co? - po chwili zastanowienia przytaknął. - Chociaż ostrzegam cię, czeka tam miła niespodzianka. - zaśmiała się.
Gdy nastolatka otworzyła drzwi od pokoju, wnet Raimundo zaczął rozglądać się za czymś niezwykłym. Gdy nie doszukał się tego, spojrzał na nią, a ta wzrokiem poszła do góry, brunet uczynił to samo. Ujrzał zieloną roślinę, słyszał o niej tyle, że trzeba się pocałować pod nią z osobą, którą się spotka w tym miejscu. Lekko się zaczerwienił, a wyluzowana blondynka ruszyła do akcji.
- Rai idziesz na śnieg? - spytał Omi przerywając czynność Fiony.
- Pewnie. - od razu odpowiedział, jakby zapomniał co przed chwilą miało się tu wydarzyć.
Fiona widząc go odchodzącego z kolegą rozmyślała - Z charakteru to jeszcze dziecko, ale z twarzy i ciała już nie.. - zarechotała. - Jutro Boże Narodzenie, a w ten dzień spełniają się prośby, także na pewno uda mi się zdobyć to czego teraz nie dostałam. - powiedziała w głowie, a następnie zamknęła się w pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Może go przeproszę? - mówi Kimiko składając kolejne wcześniej to rozrzucone ubranie.
- No według mnie powinnaś. - odparła Aurola zajadając kolejne winogrono z miski.
- Ehh sama nie wiem.. - włożyła je do szafy. - To był tylko żart, przecież wiem, że on tak zawsze reaguje, gdy się go obrazi.. Moja głupota nie zna granic.. Postanowione, spotkam go dzisiaj, jak wcześniej nie planowałam i go przeproszę. - odparła z uśmiechem, a następnie w szybkim tempie opuściła pomieszczenie.
- Nie ma za co! - krzyknęła, gdy japonka opuściła pokój.
Chodząc po całym klasztorze szukała brazylijczyka. Na drodze spotkała Fionę, więc postanowiła ją spytać.
- Hej Fiona, widziałaś może Raia?
- Nie. - odpowiedziała krótko i szorstko.
- Spoko, dzięki. - uśmiechnęła się sztucznie.
Gdy w końcu ją minęła, pierwszą jej myślą było "Boże jak ja jej nienawidzę, cholerne babsko.". Przechodząc obok okna zauważyła kogoś budującego bałwana, lecz najpierw nie zbyt zwróciła na to uwagę i poszła dalej, jednakże po chwili usłyszała śmiech szukanej przez nią osoby. Cofnęła się kilka kroków i dostrzegła Raimunda. Biegiem wróciła do pokoju, oczywiście po drodze znowu mijając Fionę, lecz teraz nawet na nią nie spojrzała, nie chciała widzieć jej twarzy do końca tego dnia. Otworzyła drzwi od swojego pokoju, podbiegła do wieszaka i zabrała z niego fioletową kurtkę z szalikiem oraz czarną czapką.
- Już po wszystkim? - spytała przełykając owoc.
Brunetka nie uzyskała odpowiedzi, a Kimiko szybko wybiegła z pokoju.
- Yhym, rozumiem. - powiedziała sama do siebie, odrywając kolejne winogrono od gałązki.
 

                                 
                                                                                      *



- Nie Omi! Buduje się od największej kuli do najmniejszej! - ostrzegł go Clay widząc jak malec kładzie najpierw część służącą za głowę.
- Tak czułem, że coś tu nie gra. - mówi z zawstydzonym uśmiechem.
- Ej, Rai! - usłyszeli zza pleców.
- A nie debil? - spytał turlając białą kulę od dużych rozmiarach.
- Daj spokój.. Ile razy ty mnie obraziłeś.. Nie w sposób słowny, lecz czynem.
- Nie zmienia to faktu, że nadal wiem, co tak naprawdę o mnie myślisz. - odpowiedział ustawiając kulę i dając znać kolegom, żeby kładli resztę.
- Chodź no. - pociągnęła go za rękaw i poszła z nim kilka metrów dalej. - Słuchaj, choć nigdy od ciebie tego nie usłyszałam, nawet po twoich najgorszych akcjach, to ja taka nie będę i cię przepraszam. Nie chcę żyć z kimś na pieńku, nie potrafię jak ty ranić kogoś nawet tak nieświadomie i nie przeprosić tej osoby.
- Yyy... Naprawdę.. Są to najszczersze przeprosiny jakie kiedkolwiek słyszałem, ale ty wiesz, że znowu mnie w tej chwili obrażasz, tak? - uniósł brwi.
- Wiem, sorry. - skręciła wzrokiem.
- No nic, przyjmuję przeprosiny. A teraz sorka, ale idę dokończyć robotę. - powiedział, a następnie szybko się odwrócił i poszedł do kolegów.
Kimiko wzięła głęboki oddech i wróciła do środka. Szybkim krokiem wróciła do pokoju. Otworzyła drzwi, a zaraz potem krzyknęła.
- Aurola gdzie jesteś, gdy jesteś mi potrzebna?!
- Serio? - usłyszała zza pleców, po czym się odwróciła. - Poszłam tylko po nową miskę winogron, z resztą co się stało, przed chwilą gadałam tylko ze sobą, tyle, że ty byłaś ze mną w pomieszczeniu.
- No, bo... - odwiązała szalik i zdjęła czapkę. - No przeprosiłam go, ale według mnie mi nie wybaczył.. Ale ja tego nie rozumiem, on nic złego nie widzi w tym co robi? - lekko podniosła ton, a zaraz po tym ściągnęła kurtkę i usiadła na łóżku.
- To może ja lepiej zamknę drzwi. - odparła koleżanka, a następnie usiadła obok japonki. - Słuchaj faceci już tak mają, że nie widzą niczego złego w swoim zachowaniu, oni nie zwracają takiej uwagi na uczucia i zachowanie tak jak dziewczyny, tak już jest.
- No czy ja wiem.. - przerwała jej.
- Kimiko, ile masz teraz lat? - spytała całkiem poważnie.
- Czternaście. - odpowiedziała krótko.
- Raimundo ma teraz piętnaście, więc to jeszcze dziecko w porównaniu do ciebie, choć ty jesteś młodsza. Jesteś całkiem dojrzała jak na swój wiek, ale co do chłopaków to zaufaj starszej koleżance, dobra? - złapała ją za dłonie i spojrzała jej w oczy z lekko schyloną głową oraz uśmiechem. Chciała ją pocieszyć jak tylko potrafi.
Kimiko odwzajemniła uśmiech i odpowiedziała.
- Dobra. Zgadzam się z tobą. Może jutro nastąpi jakiś świąteczny cud i Raimundo dojrzeje? - wybuchły śmiechem.
- Weź przestań, to tak jakby Fiona nie chciała poderwać każdego fajnego faceta. - znów się zaśmiały.


                                                                                             
                                                                                        *



- Fajnie wyszedł, co nie chłopaki? - spytał dumny Raimundo stojący z resztą w blasku zachodzącego Słońca.
- Świetna robota! - krzyknął Omi.
- No to teraz trzeba go zostawić na tą noc, by jeszcze bardziej przymarzły kule do siebie. - mówi Clay.
- Racja, chodźmy już. Ja nie parze! - krzyknął szybko, a zaraz po nim Clay.
- To nie fair! Robicie to w najmniej spodziewanych momentach!
- No cóż mały, trzeba mieć głowę na karku. - zaśmiał się wraz z Raimundem.
- Po za tym gorąca czekolada smakuje lepiej, gdy jest robiona przez kogoś innego. - uśmiechnął się szeroko.
- Niech wam będzie, ale od teraz już w to nie gram! - oznajmił.
- Okej, okej. - zaśmiali się wchodząc do klasztoru.



                                                                                            *



- O matko.. Ale boli mnie głowa.. - przyłożyła do niej rękę. - Chwila?! To już kolejny dzień?! - spojrzała za okno. - Wreszcie święta! - krzyknęła szczęśliwa.
- Dobrze się czujesz Kimiko? - spytała Aurola stojąca w progu drzwi. 
- No pewnie! Tylko trochę mnie boli głowa, ale mniejsza z tym, są święta! 
- Brałaś coś? - zaśmiała się.
- Nie? - odpowiedziała ze zdziwieniem.
- Kimiko.. - podeszła i usiadła obok niej na łóżku. - Kochana, jest 19.40, wciąż Sobota, a ja przed chwilą wyszłam po kolejną miskę winogron, z resztą przecież ty przed chwilą jeszcze nie spałaś. - uśmiechnęła się.
- Jakoś tak film mi się urwał. - podrapała się po tyle głowy.
- Dobra chodź. - wstała i odstawiła miskę na stolik. 
- Gdzie? 
- A choinkę to kto udekuruje? - spytała z szerokimi oczami. - Chłopacy? - wybuchły śmiechem.
- Dobra no to chodźmy.
Po opuszczeniu pokoju, od razu wzięły kartony i zaczęły dekorować drzewko, które przed chwilą przynieśli chłopacy, bo tylko do tego się nadają, czyli by przynieść coś ciężkiego.
- Niee, weź tam tą bombkę, bo tutaj będą się gryźć kolorystycznie. - oznajmiła ze śmiechem.
Japonka zrobiła tak jak ją o to koleżanka poprosiła. Dekorując tak przez cały salon przez kilka godzin, chciały jak najszybciej iść do łóżek. Aż dziwne, że akurat teraz w ogóle nie widać nigdzie w pobliżu mistrza Funga, którego jest zawsze pełno. Dziewczyny nie planując już szukać pokoi, ani swoich łóżek postanowiły zasnąć na kanapie w salonie.
Po kilku godzinach, które dziewczynom zdawały się jak tylko kilka minut snu usłyszały donośny krzyk.
- Święta!!! - ze strachu, aż podskoczyły. 
- Tak.. Cudowne święta. - przetarła się po twarzy padnięta Kimiko.
- Woow! Jeszcze wczoraj tu tego nie było! - wykrzyczał malec patrząc na wszystkie dekoracje, od puchatych skarpet nad kominkiem po świecące kamyczki na lampach, obie dziewczyny tylko spojrzały na siebie z ukrytym uśmiechem, po czym zbiły ze sobą żółwika. - Wstawać nie udawać! - krzyknął Omi zbiegając po schodach z piętra. Podbiegł do dziewczyn, a następnie zaczął je ciągać ze ręce i nogi. - Wstawać no! 
W między czasie na parter klasztoru zeszli także Adrian z Raimundem, a za nimi Fiona.
- Jak wyglądam? - pojawił się nagle przed oczami dziewczyn. Brazylijczyk był ubrany w czerwony strój Mikołaja, jedynie brakowało mu brody.
- Hmm... - blondynka podeszła do niego i odpięła guziki od płaszcza, który przykrywał jego dosyć umięśniony brzuch.  - Noo i tak lepiej. - odparła uśmiechnięta, zaś Adrian z dziewczynami patrzyli na nią z uniesionymi brwiami i dużym niedowierzaniem. - No co? - spytała widząc ich miny.
Zawstydzony chłopak szybko zakrył brzuch, a następnie zapiął guziki. 
- Dobra czas na prezenty! - krzyknął uradowany żółto-głowy. 
Kiedy poszli w stronę choinki, młoda Kimiko wstała i chciała wyjść na chwilę do pokoju.
- Ej Kimiko.. - usłyszała, gdy była na schodach, odwróciła się, stał za nią Raimundo, z wyrazu twarzy było widać, że jest lekko zawstydzony. - Wiesz.. - ściągnął czerwoną czapkę. - Ehh.. Jestem głupkiem.. 
- To mało powiedziane. - uśmiechnęła się.
- Robię dużo głupich i bezmyślnych rzeczy, muszę ci powiedzieć, że..
- Chłopacy tacy są, tak wiem. - wyprzedziła go, po czym zaśmiała się lekko.
- Tak właśnie.. Powininem zrobić to już wczoraj, gdy rozmawiałaś ze mną na podwórku, od teraz koniec z głupimi żartami i ... Przepraszam z całego serca. Będę miły i kochany dla każdego. - uśmiechnął się.
- Ooo.. - odparła na zachowanie chłopaka.
- No weź.. - zaśmiał się zawstydzony. - To nie jest słodkie. - drapie się po tyle głowy.
- Właśnie, że jest i chodź tu. - przytuliła go i położyła swoją głowę na jego barku. 
Wyższy chłopak trzymając za tył głowy japonki spojrzał do góry, znów ta przeklęta roślina. Dziewczyna odsuwając się już, zobaczyła gdzie wzrok Raimunda jest skierowany. Spojrzała do góry..
- Jemioła.. - zwrócił się szybko na dziewczynę.
- Tak.. 
- No i co teraz? - spytała z uśmiechem.
- Hmm.. - był lekko zawstydzony, lecz chciał czuć się w końcu swobodnie, wyluzował się i powiedział. - Ja już chyba wiem, co... - z uśmiechem przybliżył się trochę do nastolatki, aż nagle ktoś ich pociągnął i usadził na kanapie. Była to Fiona udająca, że wcale jej to nie obchodziło tylko zrobiła to po ty, by wszyscy byli już przygotowani do zdjęcia. Zawstydzona Kimiko lekko spojrzała na bok na Raimunda, który był usadowiony na drugim końcu pufy, tuż obok zazdrosnej dziewczyny. Widząc jak jego wzrok także zmierza w jej stronę momentalnie uciekła oczami i patrzyła przed siebie. Fung, który nie wiadomo kiedy przyszedł nastawił aparat na samodzielne zrobienie zdjęcia. Usiadł po środku nich. Japonka jeszcze raz spojrzała na bruneta, tym razem ich wzrok spotkał się ze sobą, gdy reszta w końcu krzyknęła: "Wesołych!", wnet obrócili się przed siebie..

Najdłuższy rozdział w historii istnienia mojego starego bloga 😂 Starałem się, by bardziej przypominał on kreskówkę,  nie życie prawdziwe 😊 Wesołych świąt jeszcze raz życzę! Niech spełnią się Wasze marzenia, żeby prezenty były trafione, a najważniejsze, byście spędzili ten czas z rodziną! Udanego Bożego Narodzenia! Hohoho 🎅😂🎁🎄💫🌟

sobota, 10 grudnia 2016

Ona nie zasługuje na to. ~ Raimundo

Wszyscy stali uśmiechnięci w stronę upadającej fortecy. Każdy był przekonany, że najgorsze już za nimi. Uradowani rozmawiali, aż w końcu Kimiko lekko oburzona widokiem cegieł, które wcześniej były przeszkodą na opuszczenie tego koszmaru odparła, że nie chce już na to patrzeć. Reszta zgodziła się już opuścić to miejsce, ucieszona stanęła z szerokim uśmiechem. W momencie, gdy kilkoro z nich odwróciło się, by wyruszyć do swojego klasztoru, wnet usłyszeli dokuczliwy oraz niecodzienny dźwięk. Hałas ten wydobył się zza japonki, nastolatka nadal stała uśmiechnięta, dopóki z przodu jej klatki piersiowej nie ukazał się czubek metalowego ostrza. Kiedy pierwsza kropla krwi pojawiła się na jej wardze, ostrze wykonało kilka obrotów wokół własnej osi, przez co rana stała się szersza. Na sam koniec, gdy dziewczyna wręcz zaczęła kaszleć krwią, nóż został dociśnięty z całej siły, a zaraz po tym z wielkim impetem wyciągnięty. Kaszlnęła kilka razy, wachała się z jednej nogi na drugą, aż w końcu upadła.
- Kimiko!!! - wydarł się Raimundo.
Czarne i długie włosy przykryły jej twarz, a także namokły przez krew, której z każdą sekundą przybywało. W momencie, gdy ona upadła xiaolin'skie smoki oraz sensei'e zwrócili uwagę na osobę, która tego dokonała.
- Zabiłem! A teraz pora zjeść! - wykrzyczał znajomy im mężczyzna z lochu ze szaleńczym rechotem, a także zgiętymi palcami pomiędzy, którymi trzymał ostrze.
Mężczyzna podszedł do wykrwawiającej się dziewczyny, a następnie momentalnie opadł na kolana.
- Odsuń się od niej świrze! - krzyknął brazylijczyk, który ruszył w jego stronę.
Niepoczytalny osobnik wstał w jednej chwili i w kilku podskokach cofnął się z wysuniętą ręką wraz z nożem.
- Nie podchodź! To moja zdobycz! Sam ją znalazłem i upolowałem! - sapie przez zaciśnięte zęby.
- Co ty bredzisz pyscholu?! - podszedł do japonki.
- Nie dotykaj mojego jedzenia! - wykrzyczał, a następnie ruszył na chłopaka.
Brunet wykonał zwyczajne uchylenie, a kiedy ręka napastnika minęła go, ten wnet złapał go za nadgarstek i wyrwał mu ostrze z dłoni. Następnie uderzył go kolanem w brzuch, przez co mężczyzna stracił przytomność. Brazylijczyk wyrzucił ostrze na bok i podbiegł do dziewczyny.
- Nie próbuj nawet! Słyszysz?! - krzyknął ze łzami w oczach. - Nie próbuj mnie zostawiać.. - zacisnął powieki, z których wydobyło się jeszcze więcej łez. - nie po tym wszystkim.. - podłożył rękę pod jej nogi, drugą pod plecy, a następnie podniósł ją do góry.
- Dojo musisz dojść do siebie i lecieć do klasztoru! - zielony smok powiększył się, a chłopak położył nastolatkę na jego grzbiecie. Reszta postanowiła pójść pieszo, gdyż nie chciała bardziej obciążać smoka oraz sprawiać, by ten musiał jeszcze bardziej uważać. Kimiko kaszlała mimowolnie, chłopak nie mógł  usiedzieć w miejscu patrząc na nią i jej ranę. Nie wyobrażał sobie jak ona teraz musi cierpieć. Bardzo chętnie by się z nią zamienił, by ta nie musiała już dłużej odczuwać takiej dawki bólu. 
- R-aimundo.. - chłopak wcześniej odwrócony natychmiastowo spojrzał na nią, gdy ta wypowiedziała jego imię. - P-r..oszę zaciśnij tą ranę. 
- Na pewno? Zaboli cię.
- Zaboli, ale przynajmniej.. - kaszlnęła. - złagodzi krwawienie. 
- Dobrze.. - ściągnął z siebie górę od kimona, zwinął ją w kulę, a następnie przyłożył do rany. - Nie znam się na tym, czy tak to ma być? 
- Tak.. A teraz posłuchaj.. - sapała oraz kasłała. - Nie zależnie jaki wyraz twarzy zrobię.. Albo jak krzyknę.. Nie wolno ci odrywać dłoni.
- Rozumiem.. - odparł ciągle patrząc prosto w głębię jej oczu. - Wybacz. - powiedział, a następnie docisnął dłonie z kimonem do rany dziewczyny. Japonka krzyknęła bardzo donośnie, brała szybkie oddechy oraz co chwila piszczała.
- Co tam się dzieję? - spytał Dojo.
- Nic! Po prostu leć jak najszybciej! - odpowiedział.
Mijały następne minuty, kolejne krzyki oraz syknięcia. Nie obyło się bez uronienia łez.. przez ich obu.. 
- Jak.. widać to kara, za moją zbytnią łagodność.. Oraz słabość.
- Nie gadaj bzdur! Nikt tak jak ty nie zasłużył na spokój w życiu! Nawet moja biedna przeszłość nie ma tu nic do powiedzenia! - zagryzł wargi i przymrużył oczy. - Zawsze każdemu pomagałaś, ty jedyna starałaś się wszystkim pomagać oraz szukać pozytywów we wszelakich sytuacjach! - zacisnął czerwoną "szmatę" , nie czerwoną od swojego naturalnego koloru, tylko od nadmiaru wchłoniętej krwi. 
- To bez znaczenia.. Tyle razy cierpieliście przeze mnie.. Tyle razy ja uciekałam od walki i nie stawiałam na swoim.. Przez moje tchórzostwo nie raz oberwaliście, kilkukrotnie mnie chroniliście, a także ratowaliście.. To wszystko jest jednym wielkim powodem, dla którego jestem teraz w takim stanie.. - kaszlnęła po wypowiedzeniu ostatniego słowa.
- Nawet nie wiesz jak bardzo chcę się z tobą zamienić.. Nie chcę byś znów cierpiała.. Już raz cię to spotkało.. 
- Widać musi być i ten drugi raz.. - lekko się uśmiechnęła.
- Nawet nie próbuj być pozytywnie do tego nastawioną. 
- Dzieciaki dolatujemy! - oznajmił smok.
Dojo ostrożnie wylądował na dziedzińcu. Kilkoro mnichów podbiegło do nich.
- Co się stało? - spytał jeden z nich.
- Została zraniona nożem, przebito jej klatkę piersiową. Proszę.. zajmijcie się nią. - odparł z bardzo poważną oraz pełną żalu twarzą. 
- Proszę się nie martwić. A gdzie jest reszta?
- Niebawem tu dotrą, muszą przebyć drogę na piechotę. 
- Rozumiem.. - odwrócił się. - Zajmijcie się dziewczyną! - mnisi przytaknęli, a następnie zabrali japonkę.
Raimundo patrzył jak Kimiko jest przenoszona na salę sanitarną, wcześniej był myśli, że tamten raz był pierwszym i ostatnim.. Jednak nie miał racji. Mimo tego, że tym razem nie stało się to tak brutalnie jak wcześniej to i tak sytuacja ta zagrażała jej życiu.. Życie właśnie im pokazało, by nie chwalić dnia przed zachodem Słońca.. Brazylijczyk przeszedł z wejścia na świątynię do miejsca na dziedzińcu, gdzie niedawno ćwiczyli.. Nawet zapomniał, by cieszyć się tym widokiem, że znowu tu jest. Nie pamiętał kiedy ostatni raz tu był, mimo tego, że nie przebywał w lochach tak jak kilku jego przyjaciół. Zdruzgotany podszedł do drewnianej kukły, a następnie wyprowadził w nią mocne ciosy. W jednej chwili coś do niego dotarło.. Reaguje on tak samo, jak wtedy.. Widać teraz, że poza ciałem oraz myśleniem nie za wiele się zmieniło. Z jego rozmyślania wyzwolił go Dojo.
- Nie martw się. - położył swoją małą dłoń na jego barku. - Rana nie jest śmiertelna, wyjdzie z tego. 
- Ja.. Ja wiem to Dojo, tylko nie daje mi spokoju to, że ona musi z nas wszystkich cierpieć najbardziej.. A w dodatku ten psychopata.. W jego oczach było widać wielką rządzę krwi, chciał każdego zabić.. Teraz można zauważyć co z człowiekiem robi odosobnienie i mała przestrzeń. 
- W porównaniu jaki ból wyrządzili jej Wuya czy Chase, ten nie ma tu za dużo do powiedzenia.. On po prostu dokonał tego z nożem, zranił ją akurat w taki, a nie inny sposób. Ale to naprawdę nic.. Uwierz mi.. Wiem jak cierpiała w lochach, byłem tego świadkiem. Cierpienie nie oznacza tylko bólu fizycznego.. To także ból psychiczny, a tam było go sporo, naprawdę. Nie zadręczaj się, oni jej pomogą.

Za niedługo Boże Narodzenie! Jeszcze tylko dwa tygodnie.. Zaraz tylko? Mimo, że to w sumie dosyć dużo czasu to i tak jest to nic w porównaniu do czekania na ten dzień cały rok. Osobiście nienawidzę zimna, ale ten dzień oraz Sylwester, (a także wolne od szkoły hehe) nadrabiają to. Oczywiście na Święta będzie rozdział extra, tylko nie wiem, czy będzie on nawiązywał do fabuły lub nie zrobię go jako totalnie taki oddzielny rozdział co nic nie wnosi, ani nie ma nic wspólnego z resztą. Zobaczy się 😄 Nie mam pojęcia czy w przeciągu tych dwóch tygodni napiszę nowy rozdział, także dmucham na zimne i życzę Wam już teraz szczęśliwych Świąt, żeby odbyły się tak jak chcieliście! Pozdrawiam i jeszcze raz udanego Bożego Narodzenia! ✨💫🎅🎄🎊🎁💝

czwartek, 8 grudnia 2016

Życie zaskakuje w najmniej spodziewanych momentach.

Robiąc sobie dzień wolny od szkoły (Do czego nikogo nie namawiam xD) postanowiłem napisać kolejny rozdział, także przyjemnego czytania życzę! ;)
Mnisi powoli się wycofywali.. Byli praktycznie padnięci.. Nie mieli siły na kolejną walkę, a zwłaszcza z najgorszym możliwym przeciwnikiem.. Człowiekiem, od którego powstało słowo "zło", Orkan'em.. Mężczyzna o krótkich czarnych włosach robił krok za krokiem w ich stronę, widząc ich strach oraz bezsilność uśmiech sam mu się nasuwał na twarz. Clay spostrzegł Konana za nim, po chwili i reszta. Musieli jakoś dać mu czas, żeby starszy i poobijany mnich mógł się do niego zbliżyć.
- Cofnijcie się! - usłyszeli głos Fung'a.
Starzec szedł w ich kierunku trzymając się za brzuch.
- Zrobiliście już wystarczająco, nie mogę pozwolić byście jeszcze tu zginęli.
- Ale mistrzu.. - przerwał Auroli.
- Nie ma nawet mowy, to jest mój obowiązek, wasi rodzice, by mi nie wybaczyli, a także sobie, że was tu wysłali. Dlatego macie się do niego nie zbliżać.
- Starcze, tak się o nich boisz czy jesteś po prostu pewien, że pokonasz mnie zupełnie sam?
- To i to. - podniósł kącik ust do góry.
- Wcześniejsze starcie już pokazało kto jest silniejszy. Jednakże nie zaszkodzi mi znowu spuścić ci łomot. - zadrwił z niego, po czym zachichotał pod nosem.
- Ale.. - zaczęła Kimiko, na co Raimundo postawił przed nią rękę.
- Nawet mi się nie waż. - spojrzała mu głęboko w oczy, wiedziała, że się o nią po prostu martwi.
Król ciemności z wielką prędkością stawiał przed sobą kroki, pojawił się za Fung'iem. Mistrz zdołał się obrócić i w odpowiednim momencie zablokować cios. Orkan'a uśmiechnął się na to, a następnie obkręcił  swoje dłonie, gdy były trzymane przez starca. Złapał za jego kimono i przerzucił go za siebie. Mistrz upadł na plecy, przez co miał chwilowe niedotlenienie, nabierał powietrza jakby chłystał się wodą, a mimo to tlen nie docierał do płuc. Otwierając oczy spostrzegł swojego przeciwnika, który jest w trakcie zamachu ręką. Starzec podniósł nogi do góry, a następnie odbił się od podłoża za nim ten dotknął go swoimi łapskami.
- Musimy coś zrobić. - mówi Daniel patrząc na całe to zajście.
- Nie możemy, rozumiecie, że jak Orkana zbliży się do nas to bez wahania nas zabije? - odparł poważnie brazylijczyk. - Mistrz Fung nigdy, by sobie tego nie darował.. Dlatego ten raz posłuchajmy go i nie róbmy tego czego nam zabronił.. - reszta przyjaciół po przemyśleniu tych słów przytaknęli i z wiarą w mistrza oglądali pojedynek.
- Aurola co z Omi'm? - przypomniał sobie brunet z Europejskiego klasztoru.
- Clay włożył w dziurę kamień, a Kimiko zasklepiła go z podłożem dzięki ogniu.. Bez obaw, to duża przestrzeń i starczy mu tlenu.
- Dlaczego Konan jeszcze nie użył Klejnotu Ciemności? Przecież Orkana jest zajęty walką. - odparła japonka zmieniając temat.
- Dlatego, że musi przyłożyć go do serca osoby, która została dzięki niemu zmartwychwstana.
- Skąd to wiesz? - spytał Clay.
- Bo moja siostra to encyklopedia. - odwróciła się.
- Adrian! - podbiegła do niego i pomimo wszystkich tych ran uściskała go jak najmocniej. Chłopak syknął lekko z bólu, po czym przy pomocy siostry doszedł do reszty przyjaciół.
- Rozumiem, że nie mamy jak pomóc. - mówi blondyn spoglądając na Fung'a, który zaciekle broni się przed atakami wroga.
- Zabronił nam ingerować w pojedynek. - odpowiedział brunet, smok ziemi.
- A od kiedy słuchacie się poleceń? - spytał z małym śmiechem.
- Ale teraz to poważna sprawa.. Martwi się o nas i nie chce byśmy zginęli.. - blondyn przerwał wypowiedź Raimunda.
- Ale jeśli my nic nie zrobimy to Fung zginie.. Spójrz na nich.. Wyraźnie widać, że to tylko kwestia czasu za nim mistrz opadnie z sił.. To już nie ten wiek, teraz nie poradzi już sobie sam.
- No dalej Fung poradzisz sobie, musisz go tylko przytrzymać. - szepcze pod nosem Konan.
Starzec robiąc kolejny unik postawił nogę do tyłu, jednakże nie zrobił tego udanie, przez co stopa się wygięła, a on sam upadł na ziemię.
- W życiu nie miałem łatwiejszego pojedynku, widać, że wiek ci nie sprzyja. - zaśmiał się.
Mężczyzna zabarwił swoją dłoń na czarno, a następnie zamachnął się. Kurz z podłoża od uderzenia był w powietrzu, utrudniając widzenie. Uśmiech z jego twarzy zniknął, gdy "dym" opadł, a Fung'a nie ma w tym miejscu gdzie ostatni raz go widział.
- Dobra robota Clay. - usłyszał za sobą.
- Tak, zdążyłeś w ostatniej chwili. - odparł Daniel z szyderczym uśmiechem w stronę Orkan'a.
- Czy nie zakazał on wam czasem brania udziału w walce? - spytał zirytowany.
- Tak..  - zaczął Rai. - Ale wiesz, co? Przecież my się go nigdy nie słuchamy. - powiedział na co reszta kiwnęła potwierdzająco głowami.
- Przestańcie.. Ja muszę was chronić. - mówi próbując wstać na nogi. Clay podszedł do niego i lekko przycianął go do ziemi, by ugięły mu się nogi i z powrotem usiadł.
- Niech się mistrz nie przemęcza, my się tym zajmiemy. - powiedział kowboj.
Wciąż dosyć zmęczona szóstka ustawiła się w pozycji do walki, czyli z ugiętymi nogami oraz rękoma wystawionymi do przodu. Mężczyzna ze swoją prędkością ruszył na nich, cała piątka stała w bezruchu, tylko Aurola, czyli najszybsza z nich zdołała go zauważyć i zablokować jego uderzenie.
- Kimiko!
- Wiem!
Dziewczyna prześlizgnęła się po jej plecach i z gracją wykonała kopnięcie w brodę napastnika. Mężczyzna cofnął się kilka kroków trzymając się za podbródek.
- Daniel! - krzyknęła.
Brunet szybko położył dłonie na ziemi, a następnie wywołał trzęsienie. Czarno-włosy mężczyzna stracił równowagę i upadł na plecy.
- Clay! - krzyknął tym samym pokazując, że teraz jego kolej.
Blondyn wzbił się w powietrze z dłonią pokrytą skalną powłoką. Z własną siłą oraz żywiołu wykonał potężny cios w klatkę piersiową. Kilka metrów wokół Orkany zostało zniszczone przez siłę uderzenia Clay'a.
- Raimundo!
Gdy Król ciemności był nieco ogłoszony i leżał w bezruchu w płytkiej dziurze w ziemi, brazylijczyk utworzył tornado, które powoli wynosiło Orkan'e do góry.
- Adrian!
- Jasne!
Blondyn podbiegł do trąby powietrznej, a następnie zmieszał z nią swój ogień.
- Aurola!
Dziewczyna biegła w stronę Clay'a, chłopak złączył dłonie w "koszyczek". Nastolatka postawiła tam stopę, po czym została wybita wysoko w górę. Robiąc kilka obrotów w powietrzu używała wody, która dzięki jej obracaniu zajmowała większą powierzchnię. Dzięki temu połączeniu, w skutek reakcji powstał z tego kamień, a ich wróg był w nim. Znajdował się przy samym jego początku, całe ciało było widoczne.
- Panie Konan!
Staruszek biegł jak najszybciej mógł, widząc, że głaz zaczął się już lekko kruszyć, rzucił Wu przed siebie. Raimundo wchodząc na plecy Clay'a złapał klejnot i podał go do przodu Danielowi, który przyłożył go do serca Orkany. W "kamieniu" powstały szczeliny, z których zaczęło wydobywać się fioletowe światło. Kiedy cały ten wielki głaz runął na ziemię, ciała ich wroga już nie było.
- Czy to już? - spytał smok ognia o blond włosach.
- Tak.. To koniec Orkany Young'a. - odparł Konan kładąc ręce na barkach smoków żywiołów.
Nagle nastało trzęsienie zamku, wszyscy walczyli nogami, by nie utracić równowagi.
- Co się dzieję?! - krzyczy japonka.
- Zamek bez jego władcy nie istnieje, więc dochodzi do jego destrukcji!
Clay pobiegł do dziury, a następnie wyrzucił kamień przykrywający dziurę, używając żywiołu podniósł na skalnej kolumnie nieprzytomnego Omi'ego.
- Dojo! Zabierz nas stąd! - krzyknął Fung.
Wciąż otępiały smok powiększył się i wyniósł wszystkich.
Przez to, że nie był w najlepszym stanie, od razu po opuszczeniu pałacu zleciał w dół do lasku, by uniknąć wypadku. Odstawił każdego z nich i po chwili wrócił do swoich rozmiarów. Wszyscy przyglądali się budowli, która pada w dół.
- Czy w końcu będzie spokój? - spytał Daniel.
- Obawiam się, że nigdy.. - odpowiedział Konan. - Ktoś zły zawsze się znajdzie, a Heylin nigdy nie śpi..
- Takie już nasze życie.. Może wracajmy już do klasztoru, nie chcę patrzeć na ten zamek.
- Tak.. Lepiej już chodźmy. - mówi Adrian, na co Kimiko uśmiechnęła się, a zaraz po tym usłyszeli dziwny dźwięk za jej plecami. Krew zmieszana z kolorem bieli jej zębów spłynęła po chwili po jej wardze, po czym z przodu jej klatki piersiowej wyłonił się czubek metalowego noża.
Wszyscy stali zszokowani oraz otępiali, myśleli, że jak na dzień dzisiejszy mają już spokój..
- Kimiko!!! - wydarł się Rai.
Gdy dziewczyna powoli i bezwładnie upadała odsłoniła sprawcę czynu, który był dla kilku z nich nieznany, a dla kilku wręcz przeciwnie..

Niedostrzeżone uczucie.

Podczas czytania możecie sobie posłuchać tego utworu 😉
                 
Brunet zniknął sprzed oczu czarownicy. W ciągu jednej sekundy rozglądnęła się po całym holu, aż w końcu dostrzegła go stojącego przy związanych przyjaciołach.
- Chase! - krzyknęła. Jaszczur usłyszał wiedźmę i tak samo jak ona po chwili zauważył Daniela przy skutych więźniach. Puścił Raimunda i odrzucił Aurolę, która przybiegła z pomocą dla smoka wiatru. Od razu ruszył na bruneta, który chciał ich uwolnić.. jednakże pośpiech jak i jego gniew na nic się nie zdał, gdyż chłopak jednym prostym ruchem pozbył się wrzynających, metalowych oraz ciężkich i dużych łańcuchów uniemożliwiających im jakikolwiek ruch. Kiedy do tego doszło Young zatrzymał się, a następnie lekko wycofał z donośnym warknięciem.
- Dziękuję Daniel. - odparła japonka. Skręciła głową na prawo w stronę Wuyi. - I kto się śmieje teraz? - lekko uniosła kącik ust ku górze.

 - Mają przewagę.. - odparł Young pod nosem.
- Co teraz? - pyta lekko przestraszona kobieta o czerwonych włosach.
- Będziemy walczyć.. I wygramy tak jak za moich czasów. - odpowiedział Orkana wychodząc z dziury w ścianie tym samym trzymając za kołnierz Konana, którego po chwili rzucił na gruzy przy ścianie. - Już jest jednego mniej.
- Mnisi bądźcie skupieni. - mówi mistrz, na co wszyscy przytaknęli. Obolali Raimundo i Aurola wstali i przybiegli do nich.
- Możecie walczyć? - spytała Kimiko dwójkę dosyć poranionych przyjaciół.
- No pewnie.. Nie martw się. - odwrócił  głowę w jej stronę z szczerym uśmiechem. Dziewczyna czuła się z tym dziwnie, na jego ustach było widać ból i ślady krwi, a mimo to jest w stanie szczerze się uśmiechnąć. Nie wątpliwie zagrzało ją to do walki. W ciągu tych rozmyślań, które trwały dosłownie sekundę odwzajemniła piękny uśmiech w jego stronę. Heylin'scy przeciwnicy wraz z Omi'm ruszyli na 7 z xiaolinu, gdyż Adrian dalej nie odzyskał przytomności. Wuya cisnęła zielonym promieniem, na co reszta musiała wykonać unik, przez co się rozdzielili. Kimiko mimo tego, że była najdalej od wiedźmy to i tak na nią ruszyła, nie mogła jej odpuścić. Aurola wraz z Danielem, który nadal nie czuł się najlepiej, lecz nie poddawał się i starał się pomóc jak tylko mógł, ruszyli na Chase'a w formie jaszczura. Japonka skoczyła do góry z wysuniętą nogą do przodu, która była objęta czerwonym płomieniem, Wuya dostrzegając ją odskoczyła wprost na Clay'a, który był już przygotowany do zadania ciosu. Kiedy wykonał ruch ręką, by uderzyć wiedźme ta wnet położyła ręce na jego pięści i przeskoczyła niczym przez kozła. Kiedy smok ognia chciała za nią gonić, została odrzucona z wielką siłą przez mocny cios w twarz, którego sprawcą był Young, który wykonał wcześniej uniki przed ciosami niezbyt niesprawnego Daniela i Auroli.
Brunet widząc to podbiegł do niej.
- Kimiko! - odbiegł od walki z ich byłym przyjacielem, tym samym zostawiając go samego. Delikatnie podniósł jej głowę, otworzyła oczy i szybko go odepchnęła. Z początku brazylijczyk nie wiedział o co chodzi, lecz po chwili usłyszał wielki huk za plecami. Był to Omi używający swojego żywiołu.
- Ktoś tu wypadł z wprawy. - zaśmiała się w stronę japonki.
- Nie mów tak do niej przebrzydła wiedźmo! - wstał i biegł w jej stronę, wykonał pierwszy ruch, cios pięścią, który był widoczny dla niej z odległości 5mm. Tak.. nie trafił.
Wuya uśmiechnęła się szyderczo, jednakże zmieniła wyraz twarzy w chwili, gdy zauważyła, że on się uśmiecha. W momencie, gdy jego dłoń minęła linię miejsca, gdzie stała, ten wnet otworzył dłoń i odwrócił ją przodem w jej stronę. Silny podmuch wiatru odrzucił czarownice na Heylin'skie mury zamku. Kimiko była zaskoczona widząc to zajście, myślała, że Raimundo zostanie zaraz powalony na ziemię, w chwili gdy nie trafił atakiem, a okazało się, że było to zaplanowane. Kiedy ona stała całkiem bezbronna z powodu zaskoczenia i rozmyślenia, z chmur kurzu wyłoniła się kobieta wcześniej to zaskoczona atakiem chłopaka, ruszyła na japonke. Jedynie co zdąrzyła zrobić to lekki ruch głową w bok, jako unik, była przestraszona i ponownie zaskoczona taką szybką kontrą Wuyi.
- Kimiko skup się! To prawdziwa walka! - krzyknęła brunetka blokując cios Chase'a.
Ponownie została zaskoczona, kiedy to zza jej pleców pojawiła się Wuya, która nie wiedzieć czemu nie została powalona przez Kimiko kiedy ta miała na to szansę.
- Naprawdę wypadłaś z wprawy. - rzekła zza niej.
Słysząc słowa za sobą, szybko się odwróciła z szokiem w oczach, kiedy jej twarz była zwrócona na twarz wiedźmy, ta ruszyła ręką pokrytą zieloną mocą.. Dziewczyna mimowolnie zamknęła oczy, jednak nie czuła bólu. Podniosła jedną powiekę i ujrzała Raimunda przyjmującego cios na siebie. Druga powieka otworzyła się natychmiastowo, a następnie z lekkimi łzami podbiegła do chłopaka, który poleciał kilka metrów dalej.
- Raimundo! - przybiegła najszybciej jak tylko mogła, uklękła przed nim i złapała jego dłoń.
Chłopak otworzył jedno oko.
- Kimiko.. za tobą do cholery..
Dziewczyna odwróciła się i została uderzona przez mocne kopnięcie.
Kiedy ta lekko się podnosiła, Wuya szła w jej stronę.
- Ty chyba serio potrafisz być tylko ciężarem u nogi.
Dziewczyna w klęku podpartym patrzyła w dół, słowa przed chwilą usłyszane mocno ją zabolały, jednak dotarły do niej. Podniosła lekko głowę do góry, widziała swoich przyjaciół walczących o swoją wolność, dawali z siebie wszystko.. Nie mogli nic nie robić.. Wuya złapała ją za włosy i pociągnęła ją trochę do góry. Kimiko samowolnie podniosła ręce ku górze, by złapać za jej dłonie, lecz nie dosięgała.
- Czy ty nie widzisz tego? Jesteś bezużyteczna. Może lepiej jak skrócę twoje emocjonalne męki, każdy na tym skorzysta. - mówi z szerokim uśmiechem
Brunetka jeszcze raz otworzyła oczy, obraz jej przyjaciół skupionych na walce oraz z gniewem na twarzy, nie dawał jej spokoju.. Przecież ona też taka była.. Dlaczego się to zmieniło?
- Nie. - odparła ze stanowczą miną. W tym okresie czasu dotarło do niej, że jeśli teraz się nie zmieni to już nigdy do tego nie dojdzie.
- Co tam gadasz? - cofnęła rękę pokrytą zielenią mocy, by wykonać uderzenie.
- Że nie! - włosy, za które trzymała ją wiedźma zapaliły się. Z czarnej barwy zmieniły się na czerwoną z odblaskami pomarańczowego.
Kobieta syknęła z bólu od gorąca i puściła ją.
- Co się dzieję? - spytała zaskoczona i zdziwiona sama siebie.
- Odzyskuję wolę walki. - podniosła rękę do góry i wypuściła z niej olbrzymi płomień, który trafił wiedźmę, została odrzucona na drugi koniec holu.
Siła oraz płomienie pokrywające całe jej ciało zniknęły, a jej samej zakręciło się lekko w głowie. Złapała równowagę i pobiegła do Raimunda, który powoli wstawał przy pomocy podparcia się ściany.
- Nie przejmuj się mną.. Biegnij i im pomóż. - przytaknęła. Kiedy się odwróciła, by ruszyć w ich stronę poczuła dłoń trzymającą ją za ramię. Zwróciła się do tyłu, nie zdołała nawet dobrze zauważyć obrazu za nią, a od razu poczuła przyjemne uczucie na ustach. Raimundo pocałował ją, po czym lekko przycisnął jej ciało do siebie. Palce miał przewleknięte przez jej włosy, a dłoń spoczywała na jej głowie. Po chwili, która zdawała się trwać wieczność, chłopak puścił ją. Czerwona z uśmiechem na twarzy dziewczyna nie mogła uwierzyć w to co się tu wydarzyło. Wciąż patrzyła mu w oczy, kiedy on w końcu rzekł:
- Teraz możesz już iść im pomóc.
Robiąc nieudolnie kilka kroków do tyłu, odwróciła całe swoje ciało, po czym biegła w ich stronę. Kiedy była  w biegu na drodze do pomocy swoim przyjaciołom, przed jej oczami ukazywały się wszystkie wspomnienia  związane z Raimund'em.. Jego głupie żarty, przez które nie raz ona płakała w poduszkę oraz te, które z gniewu i wściekłości zapisywała w pamiętniku, a także dzieliła się nimi ze swoją najlepszą przyjaciółką. Momenty, w których wydawał się jej mężny, lecz po powrocie do klasztoru zmieniała zdanie. Chwile gdzie nie raz okazywał się być emocjonalnym oraz wyrozumiałym i godnym zaufania. Aż w końcu doszło do chwil gdzie przestała dostrzegać w tym minusy i zakochała się w dzieciaku z ciałem mężczyzny, a także umysłem naukowca. Uśmiech nie znikał, praktycznie stawał się coraz to większy, gdy tylko to wspominała. Skoczyła do góry i przy pomocy rozpędu spadania wzmocniła swój cios. Aurola widząc to wszystko wyzwoliła się z uścisku Chase'a, a następnie odepchnęła go na miejsce, gdzie Kimiko skończy swój lot niczym ognisty feniks.
- Rzut na matę, ogień!
Stopa w płomieniach uderzyła z jeszcze większym impetem, przez użycie mocy żywiołu. Książę ciemności, który już od jakiegoś czasu był w swojej normalnej formie poczuł ogromny ból na czubku głowy. Kiedy doszło do zderzenia pięty dziewczyny z czaszką Young'a wnet krople krwi łączące się w malutki strumyk spłynęły w dół po jego twarzy.
Orkana widząc to zajście ze złością krzyknął i odrzucił starca Funga, z którym toczył wyrównany pojedynek. Dojo dostrzegł silny cios wyprowadzony w stronę jego ukochanego przyjaciela.
- Mistrzu Fung! - zwrócił się w stronę króla ciemności. - Jak śmiesz. - z malutkiego zielonego gekona zmienił się w potężnych rozmiarów smoka, po czym natychmiastowo zionął ogniem. Mężczyzna lekko się uśmiechnął, następnie złączył dłonie, a z nich wydobyła się moc wyglądem przypominająca płomień, lecz był on czarny z odcieniami fioletu. Nie było tu mowy o jakimkolwiek starciu żywiołów, ogień Doja został natychmiastowo przepchnięty, kiedy zderzyły się one ze sobą. Kimiko przyglądała się temu tym samym pomagając Clay'owi wstać na dwie nogi, po samodzielnej próbie pokonania ich przyjaciela, który toczył walkę po złej stronie.. Przez to, że podobnie jak Ionia pod wpływem tego zaklęcia nie odczuwała bólu i zmęczenia, tak samo Omi. Były smok wody natychmiastowo ruszył na japonke, która była zajęta pomocą kowbojowi. Słysząc bieg za plecami odwróciła się w tamtą stronę, ujrzała Omi'ego w locie z wysuniętą pięścią do przodu. Nie doszło jednak do spotkania jego ręki z twarzą dziewczyny, gdyż w ostatniej chwili został on odepchnięty przez podmuch wiatru. Widok nie poddającego się Raimunda napawał jej serce siłą oraz uśmiechem. Brazylijczyk wykonał ten cios, wciąż podpierając się o ścianę, przez skutek uderzenia Wuyi z dużą siłą oraz olbrzymią cząstką mocy. Nie spuszczając z niego wzroku, dostrzegła już teraz kątem oka Omi'ego  który znów na nią ruszył. Zablokowała jego cios, następnie wyprowadziła kilka uderzeń rękoma i nogami. Malec skoczył do tyłu i użył żywiołu, jako siłę przeciwstawną Kimiko użyła ognia, gdy dwa te żywioły zderzyły się doszło do skroplenia wody, innymi słowy do wydobycia się pary. Japonka wykorzystała to i skoczyła w jej głąb. Po chwilach słyszenia wyprowadzania ciosów, z chmury wyrzucony został chłopak, następnie usłyszeli jej krzyk z poleceniem.
- Clay twoja kolej!
Kiedy malec powoli podnosił się na nogi, blondyn położył ręce na ziemi oraz zamknął oczy. W miejscu gdzie stał ich przeciwnik nastały wibracje, a dokładniej trzęsienie, przez które powstała głęboka dziura w podłożu, przypominała kolumnę. Była naprawdę głęboka, Clay użył do tego resztek swoich sił. Nie było możliwe ruszanie się na boki, innymi słowy uniki były nie możliwe. Kiedy malec próbował się wydostać przez używanie wody o dużym ciśnieniu, która wyrzucała go do góry, Aurola spychała go na dół przez zwyczajny cios lub użycie żywiołu. Orkana obijając Doja obejrzał się za plecy, wszyscy jego wspołprzymierzeńcy byli powaleni, a jego przeciwnicy wycieńczeni. Mężczyzna uznawany za króla ciemności szedł powoli w ich stronę. Młode smoki dostrzegły go i zaczęli lekko się wycofywać  do momentu, gdy Konan pojawił się za nim z Klejnotem Ciemności w ręku.