piątek, 2 grudnia 2016

Bezlitosna Wuya.

Jak zawsze bez pomocy w sposób obudzenia go Rai wstał 10 minut przed 5:00. W trybie szybkim podniósł się i wziął prysznic, następnie przebrał się w xiaolin'skie szaty i wyszedł ledwo przed 5:00. Na ich nieszczęście 1 minuta spóźnienia była rozliczana jako 20 pompek, 30 brzuszków, 40 przysiadow i 35 pajacyków. Taa oni to mają ciężkie życie.. Mimo tego Raimundo wszedł prawie równo z czasem, a konkretnie 20 sekund przed wybiciem 5:00 na zegerku Funga. Dzisiaj był wtorek czyli trening na torze przeszkód, oznaczało to wyścigi i ogólnie rywalizację pomiędzy uczniami. Po przygotowaniu toru wszyscy wzięli udział w wyścigu oprócz małego Omiego, chłopak był tym strasznie zawiedziony, liczył na to że zwycięży i będzie mógł się chwalić swoją wygraną przez reszte dnia. Narzekanie Omi'ego przerwał Dojo informując mnichów o nowym Shen Gong Wu.
- Dzieciaki mamy nowe Wu!
- Dobra, jak zawsze muszę zadać te pytanie, a konkretniej? - spytal Rai znudzony tym samym pytaniem co zawsze.
- Ah tak tak, jest to Słoneczna Bransoleta.
- I znowu te same pytanie co zawsze.. a do czego służy? - spytał juz poirytowany brazylijczyk.
- Spokojnie wszystko w swoim czasie. - odparł łagodnie smok.
-  Dojo!!! - krzyknęli wszyscy.
- No już już, te Shen Gong Wu jest dosyć specyficzne. Dzięki niemu możesz pobrać energię słoneczną ze Słońca. Następnie możesz jej użyć np. do oświetlenia ciemnych miejsc, oślepienia przeciwnika lub nawet coś podpalić przy kilku sekundowym skupianiu energii na punkcie.
- Tak więc.. nie mamy czasu do stracenia! - objaśnił dojo po czym powiększył się do imponujących rozmiarów.
- Spokojnie wszystko w swoim czasie. - małpował go brunet w tym samym czasie wdrapując się na jego grzbiet.
- Oh Rai daj już spokój. - powiedziała Kimiko mając już dość ich docinkowania sobie nawzajem.
Po tych słowach Dojo wzbił się w powietrze tym samym zostawiając pusty plac treningowy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Po 2 godzinnym locie młodzi mnisi dotarli w końcu do Chin. Po znalezieniu dobrego miejsca na lądowanie mnisi zaczeli dopytywać sie gdzie znajduje sie to SGW.
- No myślę, że w tamtą strone!- pokazał ręką na wzgórza niedaleko za małym miastem, w którym sie znajdowali.
- Myślisz? - spytał Rai w celu wkurzenia gekona.
- Posłuchaj, mam 1500lat, myślisz że instynkty takie jak węch sie nie psuje po tylu latach?!- smok już był bardzo poirytowany zachowaniem brazylijczyka.
Kimiko podeszła do chłopaka i walnęła go w ramie.
- Aua za co?!
- Uspokoj się w końcu! Próbujesz wkurzyć Doja, ale przy tym wkurzasz i mnie!- krzyknęła stanowczo dziewczyna w stronę Raia.
- Okej.. już będę cicho. - odparł głosem jak dziecko, które próbuje jeszcze bardziej wkurzyć osobe, która go denerwuje.
- Udam, że tego nie zrobiłeś.
Chłopak tylko przełknął śline ze strachu. Po 10 minutowej wędrówce wreszcie dotrali do celu, a kto już tam na nich czekał? Jack spicer młody dureń ze swoją niezmienną grupą robotów.
- O nie to Jack spicer i co my teraz zrobimy, może lepiej oddać mu SGW i uciec? - odparł Omi głosem udającego strachu.
- No pewnie tak powinniscie zrobić.. widze ze nie chcecie uciekać, w takim razie jackboty do ataku!
Kimiko widząc, że Wuya nie wiadomo skąd znalazła sie na drodze do zdobycia bransolety.  Po wysłaniu fali robotów Jacka do ataku, ruszyła po magiczny przedmiot. Dotarła tam równo z Wuyą, przez co można było spodziewać się pojedynku mistrzów.
- Wuya wyzywam cie na pojedynek mistrzów!
- Przyjmuje wyzwanie, na jakich zasadach będzie pojedynek?
- Będzie to zwyczajna walka, ta która będzie niezdolna do dalszej walki przgrywa.
- Dobrze, stawiam mój rubin ramzesa.
- A ja oko mistrza dashi!
Nastepnie krzyknęły równo..
- Pojedynek mistrzów!
W chwili wypowiedzianych przez dziewczyn ostatnich słów z głazów jakie znajdywały sie dookoła utworzyła sie arena, a z lasu usunięto drzewa dzieki czemu było miejsce na obserwowanie pojedynku.
- Gong yi tampai!
Wuya ruszyła do ataku, skoczyła do góry, następnie próbowała kopnąć japonke, ale ta w pore zrobiła unik, po czym użyła swojego żywiołu.
- Ogień!
Na rękach Kimiko zapaliły sie płomienie, a w następnej chwili zaczęła ciskać nimi w Wuyę, jednak nie zrobiło to na niej wrażenia. Dmuchnęła w płomienie używając przy tym swojej magii, płomienie zgasiły sie w jednej sekundzie. Po ugaszeniu ich zostały smugi dymu, nastolatka wykorzystała to i użyła SGW.
- Oko mistrza dashi!
- He?- odparła zakłopatana Wuya nie widząc skąd będzie dobiegał atak Kimiko.
Wiedźma dostała wyładowaniem elektrycznym w plecy, przez co się lekko zgięła. Wuya była rozwścieczona do maksimum. Od razu przeszła do kontrataku i przebiegła przez smugi dymu tym samym zaskakując w tej chwili bezbronną Kimiko. Użyła swoich mocy i wyczarowała zielone kule ognia, a następnie rzuciła w zdezorientowaną dziewczyne. Kimiko odleciała do tyłu na dobre pare metrów kończąc lot uderzajac o skałę. Wuya nie przerywala ataków.
- Rubin ramzesa!
Dzieki temu czerwonemu rubinowi podniosła Kimiko do góry bez kontaktu fizycznego i rzucała ją w jedną i w drugą stronę, tym samym obijajac ją o skały. Raimundo widząc to złożył dłonie w pięści i przez zaciśnięte zęby krzyknął:
- Przestań! Kimiko juz zemdlała, wygrałaś! Słyszysz?!
Wuya widząc jego złość, uśmiechnęła się tylko i z jeszcze większą furią ciskała nieprzytomną dziewczyną. Raimundo widząc, co ta ta starucha robi zeskoczył na arene i biegł w jej strone. Użył swojej mocy wiatru i wyrzucił Wuyi Wu z ręki. Zrobił to w dobrym momencie, gdyż chciała skończyć z nastolatką kładąc na nią kilku tonowy kamień, na szczęście zdążyła ledwo nim ruszyć, dlatego w chwili utraty rubinu kamień nie spadł na Kimiko. W chwili wtrącenia się bruneta do pojedynku został on przerwany, a w rezultacie Wuya zwyciężyła i zgarnęła Oko mistrza dashi oraz słoneczną bransoletkę. Wuya zostawiła młodych mnichów z nieprzytomną dziewczyną. Brazylijczyk podbiegł do Kimiko..
- Kimiko?! Kimiko obudź sie, słyszysz mnie?! - krzyczał do dziewczyny w celu obudzenia jej, lecz bez skutku. Kiedy chłopak spostrzegł, że to nic nie daje, postanowił zanieść ją na grzbiet powiększonego już Doja, następnie także  i on wsiadł, tym samym trzymając ją, by pod czas lotu nie spadła i nakazał smokowi lecieć do klasztoru. Cała reszta była zszokowana tym, co sie stało i nie mogli uwierzyć, że ich przyjaciółka jest w takim stanie. Po patrzeniu sie na nieprzytomną japonke, Omi i Clay także wsiedli na grzbiet smoka i krzyknęli:
- Dojo leć! Szybko!!
Po tym jak Dojo zobaczył, że już wszyscy są, mógł wreszcie wyruszyć do świątyni, by ratować Kimiko..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz