czwartek, 8 grudnia 2016

Dlaczego?

Brunet wbiegł do środka i szukał dziewczyny. Szedł szybkim tempem, nie chciał biec, bo bał się, że coś przeoczy, ale także nie chciał być wolny, bo Fiona mogłaby walczyć w tej chwili o życie. Na jeden krok dwa razy się rozglądał. Przeszukiwał pokój po pokoju, pomieszczenie po pomieszczeniu.. Nie mógł jej znaleźć, w końcu dotarł do jej pokoju, znajdował się na końcu korytarza. Z szybkiego chodu przeszedł na bieg. Dotarł tam w ciągu 5 sekund, przyłożył rękę do klamki, ze strachu lekko mu drżała, zagryzł wargę i zamknął oczy, po czym szybkim ruchem przekręcił klamkę,  było zamknięte. Cofnął się parę kroków i z rozbiegu je taranował, po kilku razach wreszcie mu się udało. Dostał się do pokoju, jego wzrok wpierw spoczął na łóżku, nikogo na nim nie było. Rozglądał się dookoła, wszedł do łazienki, także nikogo tam nie było.
- No dalej Fiona gdzie jesteś.. - był strasznie przestraszony, że ktoś mógł ją porwać lub skrzywdzić.
Kiedy był w jej łazience usłyszał wielki huk z jej pokoju, miał wielką nadzieję, że to blondynka, jednak tak nie było.. Był to wielki skalniak, rozglądał się bardzo dokładnie, gdyż dostał rozkaz złapania brazylijczyka. Kiedy skręcił wzrokiem na prawo ujrzał shoku, skalniak uśmiechnął się i szedł w jego stronę. Brunet miał opuszczoną głowę w dół i zaciśnięte pięści. Podniósł ją momentalnie do góry i krzyknął.
- Gdzie jest Fiona?! - skoczył i jednym mocnym ciosem sprawił, że odleciała mu głowa, a ciało rozpadło się na małe kamyczki.
Usłyszał krzyk Kimiko i w tej chwili wybiegł na zewnątrz, myślał, że Fiona może walczy, gdyż przeszukał cała świątynię a jej nigdzie nie było. Z progu drzwi widział nie przytomnego Daniela, Clay'a, Adriana i padającego właśnie Omiego. Desperacko rozglądał się w poszukiwaniu reszty, znalazł je po prawej stronie przy murze, Aurola coś krzyknęła, a za nią pojawił się Chase, chciał krzyknąć, by ją ostrzec, lecz książę ciemności szybkim ruchem powalił brunetke na ziemie. Kimiko była przerażona, została sama.. nie wiedziała co robić.
- Kimiko! - krzyknął i dobiegł do dziewczyny.
- Rai co robimy?!
- Wy? Nic.. - powiedział znany im głos. Postać stała na dachu, a słońce dające światło zza jej pleców sprawiało, że była cała czarna, jak cień. - Oh.. mój ty głuptasku.. - postać zeskoczyła na dół.
- Fiona?! Kochanie potrzebujemy pomocy! Musimy walczyć! - dziewczyna śmiała się.
- Ohh.. ty niczego nie rozumiesz? Ja walczę.. ale nie po tej stronie co wy..
- Jak to? - mówił pod nosem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo mi się tu nudziło.. Ale w końcu nastał ten dzień, dzień upadku smoków z Xiaolin.
- Nie rozumiem.. dlaczego?!
- Koniec gadania! - machnęła ręką i wiatrem przycisnęła dwójkę do ściany.
Przez olbrzymi nacisk na klatkę piersiową nie mogli oddychać, z braku tchu japonka zemdlała i opadła na ziemię. Brazylijczyk był u kresu sił, za chwilę też miałby stracić przytomność. Przy momencie gdy miał zemdleć, uścisk ustał a on upadł, spojrzał lekko w górę i z trudem wyszpetał.
- Fiona..
Blondynka spojrzała pod siebie i zacisnęła pięść po czym jednym ciosem w twarz powaliła chłopaka.
- Brawo Fiona. - podeszła do niej Wuya i położyła rękę na jej barku.
- Muszę przyznać, że po takiej przerwie nie straciłaś umiejętności. - odparł Chase zeskakując z dachu i spojrzał na władczynie wiatru.
- Dobra.. wy skalne młotki bierzcie ich na plery i ruszamy do pałacu. - rozkazała wiedźma. Zrobili jak powiedziała i odeszli ze smokami xiaolin i zostawiając zdemolowaną świątynię..
---------------------------------------------------------------------------------------------
Mistrz Guan szedł dróżką prowadzącą do kasztoru, wymachiwał włócznią i ćwiczył w drodze jakieś nowe ruchy, podniósł głowę i ujrzał czarny dym zza gór. Szybko pobiegł w tym kierunku, to co ujrzał sprawiło, że o mało co nie stracił gruntu pod nogami. Mur był przerobiony na kamyki, jeden z budynków był zniszczony wręcz nie możliwy do odbudowy. Do głowy mu wpadły myśli o uczniach. Wbiegł do środka klaszotru, szukał gdzie kolwiek. Usłyszał zbicie się szklanki na stołówce, pobiegł tam. Rozglądał się bardzo dokładnie, podnosił obrusy ze stołów itd. Podszedł do blatu, lekko serce mu przyspieszyło, powoli wystawiał głowę i zobaczył skulającą się kucharke. Kobieta nie otwierała oczu, zbyt się bała, ale wyczuła czyjąś obecność.
- Proszę mnie nie krzywdzić - złożyła ręce jak do modlitwy dalej nie otwierając oczu.
- Spokojnie, nic pani nie zrobię. - kobieta słysząc znajomy głos otworzyła oczy i rzuciła się na Guana.
- Oh całe szczęście, że już pan wrócił. - puściła go.
- Co tu się stało?
- Świątynia została zdemolowana..
- Przez kogo?
- Takie wielkie skalne potwory i tygrysy, a-a na dachu stała jakaś kobieta i mężczyzna.
- Czy jest w stanie pani ich opisać?
- Myślę, że tak - kobieta dalej była przerażona, dlatego się jąkała i powtarzała słowa.- Ta-ta kobieta miała cz-czerwone włosy i-i miała czarną sz-szatę, a-a mężczyzna jakąś ciemno zi-zieloną zbroję i czarne włosy.
- Dobrze to mi wystarczy. Pani może się udać na roczne wakacje - uśmiechnął się i wybiegł.
- Ale niby jak stąd wyjadę? - krzyczała do odbiegającego Guana, lecz ten jej nie słyszał.
------------------------------------------------------------------------
Dziewczyna otwierała powoli oczy, czuła jakby jej głowa miała zaraz wybuchnąć, a nadgarstki jakby się paliły. Uniosła głowę lekko do góry, była skuta, miała zdarte nadgarstki i dodatkowo kajdany się wrzynały co powodowało ogromny ból. Wisiała w górze, z resztą jej przyjaciele to samo. Cela była jedna, ale za to ogromna, w której wszyscy przebywali. Próbując stopić kajdany nie dość, że moc po prostu nie działała to jeszcze się bardziej zacisneły, przez co japonka syknęła z bólu.
- Auu.. Ej. Obudźcie się!
Omi zaczął odzyskiwać przytomność.
- Gdzie jesteśmy?! - był przestraszony widokiem celi.
- Wygląda na to, że w jakichś lochach..
- I raczej prędko się stąd nie wydostaniemy. - odparł Clay, musiał się przed chwilą obudzić.
- Słuchajcie.. musimy się stąd jakoś wydostać. - próbowała coś obmyśleć.
- Tylko niby jak? - pyta Omi.
- Ciszej tam!
- Sam bądź cicho! - krzyknęła w stronę, z której dobiegł krzyk.
Po chwili usłyszeli jakieś ciężkie kroki i odgłosy jakby ktoś był w zbroji. Za kratami pojawił się strażnik, musiał to być wojownik od Chase'a, który potrafi zmieniać się w tygrysa i człowieka. Wszedł do środka i z niskim głosem zadał pytanie.
- Która to? Po głosie poznałem, że to dziewczyna. Przyznać się. Jest was tylko dwie, a z tego co widzę to ta druga się jeszcze nie obudziła. - podszedł do Kimiko, i przyłożył nożyk do policzka. - Nie, bo zauważą ślad.. - uśmiechnął się i schował go, po czym z zawrotną szybkością spoliczkował ją. Nie zrobił tego zbyt mocno, ale na tyle, by było całe czerwone.
- Wal się - patrzyła na niego wściekła.
- Dziewczynko nie grab sobie, bo to się dla ciebie źle skończy. - nastraszył ją i wyszedł.
- Kimiko, wszystko dobrze? - dopytywał malec.
- Tak, nie przejmuj się - uśmiechnęła się w jego stronę.
Trójka spostrzegła jak Adrian i Daniel zaczęli się budzić.
- Co się dzieje? - smok ziemi próbował złapać się za głowę, lecz nie mógł ruszyć rękoma. - A to się dzieje..
- Jakiś plan? - ledwo spytała obolała Aurola.
- Oh ty też się obudziłaś.. jak na razie nic. - mówiła Kimiko.
- Więc co robimy?
- Chyba pozostaje czekać, aż nam kiedyś zdejmą kajdany. - ruszał rękami Clay.
- Fajnie by było, bo od tego wiszenie bolą mnie całe ręce.. Swoją drogą kiedy się obudziliście? - dopytywał Adrian. - I Kimiko, co ci się stało w twarz? - był trochę zmartwiony.
- Nic.. Jesteśmy przytomni od jakichś 4 minut.
Przerwali rozmowę, gdy tylko znowu usłyszeli ciężkie kroki i odgłosy metalowej zbroji..

Komentujcie i oceniajcie! ;)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz