Robiąc sobie dzień wolny od szkoły (Do czego nikogo nie namawiam xD) postanowiłem napisać kolejny rozdział, także przyjemnego czytania życzę! ;)
Mnisi powoli się wycofywali.. Byli praktycznie padnięci.. Nie mieli siły na kolejną walkę, a zwłaszcza z najgorszym możliwym przeciwnikiem.. Człowiekiem, od którego powstało słowo "zło", Orkan'em.. Mężczyzna o krótkich czarnych włosach robił krok za krokiem w ich stronę, widząc ich strach oraz bezsilność uśmiech sam mu się nasuwał na twarz. Clay spostrzegł Konana za nim, po chwili i reszta. Musieli jakoś dać mu czas, żeby starszy i poobijany mnich mógł się do niego zbliżyć.
- Cofnijcie się! - usłyszeli głos Fung'a.
Starzec szedł w ich kierunku trzymając się za brzuch.
- Zrobiliście już wystarczająco, nie mogę pozwolić byście jeszcze tu zginęli.
- Ale mistrzu.. - przerwał Auroli.
- Nie ma nawet mowy, to jest mój obowiązek, wasi rodzice, by mi nie wybaczyli, a także sobie, że was tu wysłali. Dlatego macie się do niego nie zbliżać.
- Starcze, tak się o nich boisz czy jesteś po prostu pewien, że pokonasz mnie zupełnie sam?
- To i to. - podniósł kącik ust do góry.
- Wcześniejsze starcie już pokazało kto jest silniejszy. Jednakże nie zaszkodzi mi znowu spuścić ci łomot. - zadrwił z niego, po czym zachichotał pod nosem.
- Ale.. - zaczęła Kimiko, na co Raimundo postawił przed nią rękę.
- Nawet mi się nie waż. - spojrzała mu głęboko w oczy, wiedziała, że się o nią po prostu martwi.
Król ciemności z wielką prędkością stawiał przed sobą kroki, pojawił się za Fung'iem. Mistrz zdołał się obrócić i w odpowiednim momencie zablokować cios. Orkan'a uśmiechnął się na to, a następnie obkręcił swoje dłonie, gdy były trzymane przez starca. Złapał za jego kimono i przerzucił go za siebie. Mistrz upadł na plecy, przez co miał chwilowe niedotlenienie, nabierał powietrza jakby chłystał się wodą, a mimo to tlen nie docierał do płuc. Otwierając oczy spostrzegł swojego przeciwnika, który jest w trakcie zamachu ręką. Starzec podniósł nogi do góry, a następnie odbił się od podłoża za nim ten dotknął go swoimi łapskami.
- Musimy coś zrobić. - mówi Daniel patrząc na całe to zajście.
- Nie możemy, rozumiecie, że jak Orkana zbliży się do nas to bez wahania nas zabije? - odparł poważnie brazylijczyk. - Mistrz Fung nigdy, by sobie tego nie darował.. Dlatego ten raz posłuchajmy go i nie róbmy tego czego nam zabronił.. - reszta przyjaciół po przemyśleniu tych słów przytaknęli i z wiarą w mistrza oglądali pojedynek.
- Aurola co z Omi'm? - przypomniał sobie brunet z Europejskiego klasztoru.
- Clay włożył w dziurę kamień, a Kimiko zasklepiła go z podłożem dzięki ogniu.. Bez obaw, to duża przestrzeń i starczy mu tlenu.
- Dlaczego Konan jeszcze nie użył Klejnotu Ciemności? Przecież Orkana jest zajęty walką. - odparła japonka zmieniając temat.
- Dlatego, że musi przyłożyć go do serca osoby, która została dzięki niemu zmartwychwstana.
- Skąd to wiesz? - spytał Clay.
- Bo moja siostra to encyklopedia. - odwróciła się.
- Adrian! - podbiegła do niego i pomimo wszystkich tych ran uściskała go jak najmocniej. Chłopak syknął lekko z bólu, po czym przy pomocy siostry doszedł do reszty przyjaciół.
- Rozumiem, że nie mamy jak pomóc. - mówi blondyn spoglądając na Fung'a, który zaciekle broni się przed atakami wroga.
- Zabronił nam ingerować w pojedynek. - odpowiedział brunet, smok ziemi.
- A od kiedy słuchacie się poleceń? - spytał z małym śmiechem.
- Ale teraz to poważna sprawa.. Martwi się o nas i nie chce byśmy zginęli.. - blondyn przerwał wypowiedź Raimunda.
- Ale jeśli my nic nie zrobimy to Fung zginie.. Spójrz na nich.. Wyraźnie widać, że to tylko kwestia czasu za nim mistrz opadnie z sił.. To już nie ten wiek, teraz nie poradzi już sobie sam.
- No dalej Fung poradzisz sobie, musisz go tylko przytrzymać. - szepcze pod nosem Konan.
Starzec robiąc kolejny unik postawił nogę do tyłu, jednakże nie zrobił tego udanie, przez co stopa się wygięła, a on sam upadł na ziemię.
- W życiu nie miałem łatwiejszego pojedynku, widać, że wiek ci nie sprzyja. - zaśmiał się.
Mężczyzna zabarwił swoją dłoń na czarno, a następnie zamachnął się. Kurz z podłoża od uderzenia był w powietrzu, utrudniając widzenie. Uśmiech z jego twarzy zniknął, gdy "dym" opadł, a Fung'a nie ma w tym miejscu gdzie ostatni raz go widział.
- Dobra robota Clay. - usłyszał za sobą.
- Tak, zdążyłeś w ostatniej chwili. - odparł Daniel z szyderczym uśmiechem w stronę Orkan'a.
- Czy nie zakazał on wam czasem brania udziału w walce? - spytał zirytowany.
- Tak.. - zaczął Rai. - Ale wiesz, co? Przecież my się go nigdy nie słuchamy. - powiedział na co reszta kiwnęła potwierdzająco głowami.
- Przestańcie.. Ja muszę was chronić. - mówi próbując wstać na nogi. Clay podszedł do niego i lekko przycianął go do ziemi, by ugięły mu się nogi i z powrotem usiadł.
- Niech się mistrz nie przemęcza, my się tym zajmiemy. - powiedział kowboj.
Wciąż dosyć zmęczona szóstka ustawiła się w pozycji do walki, czyli z ugiętymi nogami oraz rękoma wystawionymi do przodu. Mężczyzna ze swoją prędkością ruszył na nich, cała piątka stała w bezruchu, tylko Aurola, czyli najszybsza z nich zdołała go zauważyć i zablokować jego uderzenie.
- Kimiko!
- Wiem!
Dziewczyna prześlizgnęła się po jej plecach i z gracją wykonała kopnięcie w brodę napastnika. Mężczyzna cofnął się kilka kroków trzymając się za podbródek.
- Daniel! - krzyknęła.
Brunet szybko położył dłonie na ziemi, a następnie wywołał trzęsienie. Czarno-włosy mężczyzna stracił równowagę i upadł na plecy.
- Clay! - krzyknął tym samym pokazując, że teraz jego kolej.
Blondyn wzbił się w powietrze z dłonią pokrytą skalną powłoką. Z własną siłą oraz żywiołu wykonał potężny cios w klatkę piersiową. Kilka metrów wokół Orkany zostało zniszczone przez siłę uderzenia Clay'a.
- Raimundo!
Gdy Król ciemności był nieco ogłoszony i leżał w bezruchu w płytkiej dziurze w ziemi, brazylijczyk utworzył tornado, które powoli wynosiło Orkan'e do góry.
- Adrian!
- Jasne!
Blondyn podbiegł do trąby powietrznej, a następnie zmieszał z nią swój ogień.
- Aurola!
Dziewczyna biegła w stronę Clay'a, chłopak złączył dłonie w "koszyczek". Nastolatka postawiła tam stopę, po czym została wybita wysoko w górę. Robiąc kilka obrotów w powietrzu używała wody, która dzięki jej obracaniu zajmowała większą powierzchnię. Dzięki temu połączeniu, w skutek reakcji powstał z tego kamień, a ich wróg był w nim. Znajdował się przy samym jego początku, całe ciało było widoczne.
- Panie Konan!
Staruszek biegł jak najszybciej mógł, widząc, że głaz zaczął się już lekko kruszyć, rzucił Wu przed siebie. Raimundo wchodząc na plecy Clay'a złapał klejnot i podał go do przodu Danielowi, który przyłożył go do serca Orkany. W "kamieniu" powstały szczeliny, z których zaczęło wydobywać się fioletowe światło. Kiedy cały ten wielki głaz runął na ziemię, ciała ich wroga już nie było.
- Czy to już? - spytał smok ognia o blond włosach.
- Tak.. To koniec Orkany Young'a. - odparł Konan kładąc ręce na barkach smoków żywiołów.
Nagle nastało trzęsienie zamku, wszyscy walczyli nogami, by nie utracić równowagi.
- Co się dzieję?! - krzyczy japonka.
- Zamek bez jego władcy nie istnieje, więc dochodzi do jego destrukcji!
Clay pobiegł do dziury, a następnie wyrzucił kamień przykrywający dziurę, używając żywiołu podniósł na skalnej kolumnie nieprzytomnego Omi'ego.
- Dojo! Zabierz nas stąd! - krzyknął Fung.
Wciąż otępiały smok powiększył się i wyniósł wszystkich.
Przez to, że nie był w najlepszym stanie, od razu po opuszczeniu pałacu zleciał w dół do lasku, by uniknąć wypadku. Odstawił każdego z nich i po chwili wrócił do swoich rozmiarów. Wszyscy przyglądali się budowli, która pada w dół.
- Czy w końcu będzie spokój? - spytał Daniel.
- Obawiam się, że nigdy.. - odpowiedział Konan. - Ktoś zły zawsze się znajdzie, a Heylin nigdy nie śpi..
- Takie już nasze życie.. Może wracajmy już do klasztoru, nie chcę patrzeć na ten zamek.
- Tak.. Lepiej już chodźmy. - mówi Adrian, na co Kimiko uśmiechnęła się, a zaraz po tym usłyszeli dziwny dźwięk za jej plecami. Krew zmieszana z kolorem bieli jej zębów spłynęła po chwili po jej wardze, po czym z przodu jej klatki piersiowej wyłonił się czubek metalowego noża.
Wszyscy stali zszokowani oraz otępiali, myśleli, że jak na dzień dzisiejszy mają już spokój..
- Kimiko!!! - wydarł się Rai.
Gdy dziewczyna powoli i bezwładnie upadała odsłoniła sprawcę czynu, który był dla kilku z nich nieznany, a dla kilku wręcz przeciwnie..
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz