czwartek, 8 grudnia 2016

Druga strona obrazu.

Blondyn z opuchniętą twarzą i pocięciami na ciele obudził się w tym samym pomieszczeniu, najwidoczniej stracił przytomność po raz kolejny. Kilka sekund po podniesieniu przez niego powiek do pomieszczenia weszło dwóch strażników, podeszli do niego i odwiązali jego ręce oraz nogi, wreszcie poczuł w nich ulge, przez tak mocny ścisk nie dopływała tam krew, przez co od jakiegoś już czasu nie mógł ruszać palcami u stóp i dłoni, jednakże nic to nie zmieniło, gdyż od razu po zdjęciu łańcuchów wcześniej owiniętych wokół jego kończyn, czucie a także ruchliwość w nich wróciła, z czego się ucieszył.
- Co się szczerzysz? - spytał jeden z nich widząc go uśmiechniętego. Po chwili, lecz "domyślił się". - Ah to o to chodzi? - patrzył na niego, a ten wciąż wzrok miał zwrócony w inną stronę. - Nie martw się, za niedługo tu wrócisz, więc się nie ciesz. - uśmiechnął się szyderczo. Chłopak lekko się zaśmiał. - Ty no, zaraz mu obije tego ryja. - zwrócił się w stronę swojego kolegi.
- Celowo to robi, znasz rozkazy.. zanieśmy go do celi i idźmy już na naszą przerwę. - przytaknął.
W momencie, gdy został przyprowadzony do lochów, od razu usłyszał krzyki ich kolegów, które składały się w całość:
- Adrian, Adrian.. czy to ty?! - przez jeszcze kilka sekund byli w niepewności, lecz po chwili byli już pewni.
- O Jezu.. - odparła Kimiko widząc w jakim stanie znajduje się jej przyjaciel. - Wy.. wy.. - nie mogła dokończyć, z powodu dużej złości oraz współczucia.
- No dokończ w końcu, albo lepiej nie, bo nam się tu znów poryczysz. - zaśmiali się, po czym zbili piątkę.
- Wy śmiecie! - usłyszeli dokończenie za plecami tego, co chciała powiedzieć dziewczyna. Był to Clay, zęby mu się trzęsły od tak mocnego ich ścisku, mięśnie ramion były napięte, a dłonie zaciśnięte na kratach, nie da się ukryć, że wyskoczyła mu żyłka na czole.. - Chciałbym byście wy, chociaż raz poczuli taki ból jak on, lub my, wy zasrani egoiści! - wykrzyczał w ich stronę, reszta jego kolegów była tym zaskoczona, gdyż rzadko byli świadkami okazania głębszych uczuć przez Clay'a. Zawsze był uśmiechnięty, życzył każdemu szczęścia, a teraz widzą, co musiał ukrywać przez taki czas.. Strażnicy odpowiedzieli mu coś w stylu "Dobra, zamknij się już.", a następnie odeszli.
- Clay.. - zaczęła japonka.
- Przepraszam, że musieliście mnie widzieć w takim stanie, ale kłódka trzymająca byka w zamkniętej szopie puściła.. Nie tylko Wy macie już tego wszystkiego dosyć. - kącik jego ust uniósł się w górę.
- Nic się nie stało, każdy skrywa jakieś uczucia wobec czegoś, ty już nie mogłeś wytrzymać, to zrozumiałe. - uśmiechnęła się w jego stronę. Po chwili, lecz szybko potrząsnęła głową i zwróciła się do obolałego Adriana opartego o ścianę w celi. - Adrian, jak się czujesz? - spytała z troską w głosie.
- A wyglądam jakbym jak się czuł? Jak ryba w wodzie? - spojrzał ze zdenerwowaną miną w jej stronę, jednakże szybko się otrząsnął. - Prze-Przepraszam.. Tylko trochę pobolewa, ale szybko przejdzie, nie przejmuj się.. - uśmiechnął się sztucznie.
Kimiko usiadła na piętach oparwszy plecy o ścianę, zamknęła oczy i pomyślała o czasach, kiedy byli nad jeziorem.. albo, gdy biegali po klasztorze jak małe dzieci. Uśmiech pojawił się na jej twarzy mimowolnie, lecz gdy ponownie otworzyła oczy, wnet zniknął. Widok brudnych ścian z zarastającym grzybem w górnym rogu przyprawiał o mdłości, wilgoć w powietrzu sprawiała uczucie, jakby byli w lodowatej wodzie, którego oczywiście nie było jak się pozbyć. "Co się z nami dzieję"? - powiedziała w głowie patrząc po kolei na każdego z osobna, mądry Mistrz Fung, który chciał każdemu pomóc był cichy jak posąg, od kilku godzin nie otworzył oczu, opanowany i życzliwy Clay pokazuje swoje przeciwieństwo, podobnie Adrian, jedynie Dojo nic się zmienił, śpi przez cały ten czas.. A ja? - zacisnęła kimono w dłoniach położonych na udach. - Ja, taka pewna siebie dziewczyna, która rzadko kiedy pokazywała swoje uczucia, robi to teraz na każdym kroku, tylko że ukazuje te negatywne.. Mam nadzieję, że już za niedługo opuszczę to miejsce wraz z moimi przyjaciółmi, dlatego "Onegai.. Onegai taskuete Raimundo. " odparła w swoim ojczystym języku.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Książę ciemności podszedł do okna, a na widok tej ciemności obejmującej tą okolicę uśmiech sam się nasuwał.
- Czyż to nie piękne, ojcze? - spytał czując jego obecność za plecami.
- Piękne? Przecudowne.. czekałem na tą chwilę 1000 lat, wciąż nie mogę uwierzyć, że moje marzenie się ziściło. - położył dłoń na jego barku.
- A co z resztą ludzi? Zabijemy ich? - Orkana pokiwał przecząco głową.
- Zostawimy ich, będziemy obserwować ich przez oko ciemności, będą walczyć dla jedzenia oraz ciepła, niektórzy będą zabijać z szaleństwa, a niektórzy popełnią samobójstwa, by się od tego uwolnić oraz poczuć ulgę odejścia z tego świata. (Czytaj do końca)  Będą nieustanne wojny, myślenie do przodu, ile zjeść bądź wypić, by starczyło na dłużej, zabijanie drugiej osoby, dla swoich korzyści. Uwierz mi, że to przepiękny widok. - wysunął język z ust i oblizał je dookoła. Wreszcie moja gorycz wyobrażania sobie, jak wyglądać będzie ten świat w pełnej ciemności została zaspokojona, w brzuchu czuję nietoperze. - zaśmiał się lekko.
- Chyba, motyle. - poprawił go syn.
- A ty jesteś miekki i dobry, czy twardy i zły? - spytał z kamiennym wzrokiem.
- Czy ty naprawdę zadałeś mi to pytanie? Oczywiście, że twardy i zły.
- To w takim razie, w takich chwilach czujesz nietoperze. - przełożył rękę za jego plecy i wyszedł wraz z nim w stronę korytarza.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Już za niedługo tam będziemy. - odparł staruszek w ciągłym biegu, mimo to ze wciąż wyregulowanym oddechem.
- Doprawdy? Ja też to wiem, zwłaszcza, gdy jesteśmy w nieustannym biegu. - mówi Aurola trochę zirytowana tym, jakże oczywistym spostrzeżeniem.
- Nie zwalniajcie. - powiedział Rai widząc tą dwójkę z wolniejszym tempem niż wcześniej przez swoje rozmowy. - Oni na nas czekają i liczą, nie możemy ich zawieść. Każda nasza minuta opóźnienia to dla nich minuta dodatkowego bólu, myślcie o tym w taki sposób, a nie zawahacie się nawet do utraty całych sił.
- Przygotujcie się! - oznajmił Daniel całej reszcie, widząc, że jeszcze niezauważyli bramy 200m od nich przez swoje gadanie.
"Już prawie jesteśmy, czekajcie na nas! Jeszcze tylko chwila!"

Oczywiście w poprzednich zdaniach o samobójstwie, a także morderstwach, zostały w taki dobry sposób opisane, na pomoc w opowiadaniu i nie są one rzeczą, którą powinno się robić!!! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz