piątek, 2 grudnia 2016

Wiadomość o wyjeździe..

Tradycyjnie wstali i wyszykowali się na trening. Wszyscy przyszli na zbiórkę punktualnie oprócz jednej osoby. Raimundo przyszedł o 5:01.
- Przepraszam za spóźnienie mistrzu.
- Drogi chłopcze znasz zasady.
- Ehh no już..
Robił pompki, brzuszki, przysiady i na koniec pajacyki, nie obyło się bez chichotów reszty, przez co się denerwował i mylił się w obliczeniach. Można powiedzieć, że zrobił dużo więcej niż powinien. Lekko zdyszany podniósł się i ustawił obok reszty mnichów. Fung wyjaśnił na czym będzie polegać dzisiejszy trening, będą doskonalić swoje żywioły. Raimundo starał się bardziej opanować latanie, Omi próbował robić rożne rzeczy z wodą z fontanny, Clay robił małe kratery i jego zajęciem było naprawić przedzioloną na pół ziemie, a Kimiko starała się wytworzyć ogień gdzieś indziej niż tylko na rękach. Tak o to zlecił im 2 godzinny trening. Niestety ćwiczenia przez nich wykonywane nie wychodziły im za dobrze, co zauważył mistrz Fung, zmarszczył czoło i przekazał im wiadomość, na którą wcześniej sie nie zgodził, bo uważał, że nie było takiej potrzeby.
- Drodzy mnisi, obawiam się, że bez tego się nie obejdzie. Jedziecie na jakiś czas do klasztoru prowadzonego przez mistrza Guana.
- Ale dlaczego? - spytał mocno skołowany i zaskoczony przywódca.
- Mistrz Guan ma także 4 uczniów xiaolin, którzy są bynajmniej 2 poziomy nad wami. Wysyłam was tam, by ci uczniowie nauczyli was lepiej kontrolować wasze moce.
- Będę tęsknić. - wyszedł spod rękawa mistrza i otarl łzy w jego kimono.
- Na jak długo tam jedziemy?
- Będziecie tam tak długo, jak opanujecie swoje żywioły prawie do perfekcji. Mam nadzieję, że szybko się wam to uda. - uśmiechnął się.
- Mistrzu nie zawiedziemy cię. - skłonił się delikatnie.
- Wiem to Omi. Wyjedziecie jutro z rana, Dojo was tam zabierze. Dzisiaj nie ma treningu popołudniu, wiem, że tam się bardziej namęczycie.
Jeszcze chwilę rozmawiali i rozeszli się. Siedzieli w czterech w pokoju przywódcy i gadali o wyjeździe do nowej świątyni.
- Nie chce tam jechać, nie uważacie, że będzie tam strasznie tłoczno? - mówił przygnębiony tą sytuacją Omi.
- Możliwe, ale ja w sumie chcę pół na pół. Lubię tą świątynię i żadną inną, ale może będzie tam jakieś ciacho. - rozmarzyła się.
- Taa.. - lekko posmutniał, lecz nie dał tego po sobie poznać. - Może nie będzie tam, aż tak źle.
- No też racja, co jeśli zamartwiamy sie na darmo i będzie tam lepiej niz tutaj. - cała trójka przeszyła kowboja wzrokiem. - Nie no nigdzie nie będzie lepiej niż tutaj. - podrapał sie z tyłu głowy.
- Słuchajcie opuszczamy tą świątynię na nie wiadomo jak długo, więc musimy się tu wyszaleć! - wstała podekscytowana.
- Niby gdzie? Znowu nad jezioro? Tu nie ma żadnych atrakcji.
- Eh no masz rację. - ponownie usiadła. W takim razie co robimy? - powiedziała trochę znudzona.
- Nie wiem... chodźmy na boisko do siatkówki.
- Tak dawno nie odbijałem piłki nad siatką.
- Lepsze to niż nic.
Przebrali się i wyszli na zewnątrz. Losowali składy, Clay z Kimiko i Omi z Raimund'em.
- Oho masz Omi'ego w składzie, uuu! - nabijał się z niego Clay.
- Nie będzie łatwo, ale na pewno was pokonamy, prawda Omi?
- Oczywiście, umiejętności mojego przyjaciela przysłaniają moje braki w tym sporcie.
- Taa.. no się przekonamy. - powiedziała pewna siebie.
Drużyna Omiego zaczyna.
- Raimundo proszę serwuj pierwszy.
- Omi ty też musisz serwować, nie ma tak, że tylko Rai serwuje pamietaj o tym.
- Przecież wiem. - uśmiechnął się w jej strone.
Chłopak wręczył piłkę brunetowi. Podrzucił ją do góry i mocno odbił na drugą stronę. Kimiko rzuciła się na ziemie przez co podbiła piłkę do góry, do piłki podbiegł Clay i lekko wystawił dla niej, szybko się podniosła i skoczyła do góry przebijając piłkę na stronę przeciwnika. To stało się bardzo szybko chłopcy nie zdążyli nawet dobiec do lecącej piłki, patrzyli na nią z opuszczonymi koparami.
- Od kiedy tak dobrze grasz? - spytał zaskoczony Raimundo.
- A no wiesz, poczytało się trochę w internecie i trochę poćwiczyło, a teraz są efekty. - powiedziała dumnie.
- No ok, ale lepsza ode mnie nie będziesz! - rzucił w jej stronę i grali dalej.
Odbijali piłką przez jeszcze dobre 2,5 godziny, głównie Kimiko i Raimundo uczestniczyli w tej "rywalizacji", bo grą już nie można było tego nazwać. Po jeszcze kilku odbiciach upadli z wycieńczenia, skończyło sie remisem.
- No muszę ci przyznać, masz pare dziewczyno. - podniósł leżąca na ziemi głowę i spojrzał na nią, a zaraz po wypowiedzianych słowach znów ją opuścił.
- Ah dzięki. - odpowiedziała zdyszana.
Omi i Clay patrzyli na nich, oni się nawet nie zmęczyli, bo każdą piłkę te 2 napalone grą dziwaki odbijali. Biegali z jednej na drugą. Spojrzeli na siebie i wybuchli śmiechem.
- Chyba na dzisiaj starczy, co Kimiko i Raimundo? - spytał blondyn.
-- TAK! Starczy.. - odpowiedzieli równo.
Podnieśli się i skierowali do klasztoru, w trakcie drogi rozmawiając.
- Mistrz Fung mówił, że tam w świątyni jeszcze bardziej sie namęczymy niż tutaj. Trochę się boję, że będzie straszny zapiernicz. - mówi Clay.
- Drogi Clay'u czasem się trzeba pomęczyć. Spójrz na to z drugiej strony, jeśli będziesz ciężko trenować to staniesz się silniejszy, a kto wie może kiedyś dorównasz i mnie.
- Taa.. lepiej nie, jak już bym chciała być na czyimś poziomie to na Rai'a. - brunet się lekko zaczerwienił. -W końcu on jest przywódcą, więc jest najlpszy stąd. - wystawiła język do łysolka.
- E, e, e.. - kiwał przecząco palcem. - mistrz Fung celowo dał go na przywódcę, bym podniósł się na duchu i zyskał pewność siebie. - podeszła i walnęła go w ramie.
- Ty to masz na prawde cięty język.. Czasem zastanów się co mówisz.
- Nie nic sie nie stało. - uśmiechnął się.
- No to co pora sie pakować.
- Niestety.. mam nadzieję, że nie zabawimy tam długo. - odparła lekko smutna.
- No ja też. Przyzwyczaiłem się do tego miejsca, ej a kiedyś z tym skończymy przecież i będziemy musieli się wszyscy rozstać.
- Nawet mi o tym nie mów! Żyj chwilą. - odparła dziewczyna.
- Mimo tego, obyśmy byli razem jak najdłużej. - uśmiechnął sie do reszty smok ziemi.
- Przestańcie, bo się zaraz rozkleje.. - było wyraźnie widać, że malec ma już lekkie szklanki.
- Wszyscy przestańcie, przecież zaraz mi tu w depresje popadniecie. Idźcie się lepiej pakować.
- Dobra.. - powiedzieli razem.
Każdy poszedł do swojego pokoju i pakował potrzebne rzeczy do walizki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz