czwartek, 8 grudnia 2016

Prawdziwy przyjaciel.

Mijali korytarz za korytarzem, ten pałac bym niczym labirynt, dodatkowo straże chodzące po piętrach jeszcze bardziej wszystko komplikowały.
- Może.. tędy. - powiedział Konan wybierając jedną drogę z rozwidlenia.
Byli zdenerowani, zmęczeni, lecz nie poddawali się. Musieli przeszukać cały zamek, by w końcu znaleźć te obrzydliwe lochy, w których przetrzymywani są ich przyjaciele.
- Panie Konan niech Pan spojrzy tam! - wskazał ręką w stronę wielkich i ciężkich drzwi.
- Czyżby to..? - podeszli bliżej, jednakże nagle usłyszeli proszuenie się skał nad nimi, w porę odskoczyli do tyłu przed wielkimi głazami.
- Niemożliwe, że pałac jest niestabilny, dlatego to..
- Tak było to moją zasługą. - usłyszeli zza pleców, w jednej chwili się odwrócili.
Za nimi znajdował się Chase Young z uśmiechniętą twarzą oraz przełożonymi rękoma, zza jego pleców wyszedł ich dawny kolega z klasztoru. Jego wyraz twarzy oraz postawa w jakiej stoi nie zmieniła się, ani trochę od ich ostatniej potyczki.
- Kopę lat Chase. - odparł starzec ze złą miną oraz zmrużonymi oczami.
- To ty jeszcze żyjesz? - zaśmiał się. - Myślałem, że już dawno umarłeś od kiedy opuściłeś mury mojego poprzedniego zamku. - Daniel był zszokowany, nie mógł uwierzyć w wypowiedziane przed chwilą słowa.
- Odszedłem, ponieważ zrozumiałem jaki naprawdę jesteś oraz co ze mną się stanie, gdy zostanę.
- Umarłbyś gdybyś został, no ale popatrz.. tylko przedłużyłeś swoje marne życie, gdyż tutaj umrzesz już z pewnością. - ustawił się w pozycji do ataku. - Omi, zajmij się kolegą z klasztoru jeśli łaska.
- Gdyby nie wy.. - zaczął chłopak. - jak zawsze musicie coś namieszać, coś zepsuć.. przez was Omi stał się tym kim teraz jest! - zacisnął pięści.
- Haha! - wybuchł śmiechem. - Przez nas? Proszę cię! Gdybyście go próbowali choć trochę zrozumieć, wiedzielibyście, co mu leży na sercu, po za tym gdybyście spróbowali trochę bliżej mu się przyjrzeć zorientowalibyście się, że Omi od zawsze chciał walczyć po naszej stronie.. tylko bał się dopuścić te myśli do siebie.
- I ty nazywasz siebie księciem ciemności? - Chase groźnie na niego spojrzał. - Tyle lat jesteś na tej planecie i nawet nie jesteś w stanie zobaczyć w ludzkich oczach, kto czego naprawdę chce. On nigdy nie pragnął, nie pragnie oraz nigdy nie będzie pragnąć bycia po waszej stronie. Chyba pomyliły ci się osoby skoro tak o nim myślisz. - zacisnął zęby.
- Jeszcze się przekonamy. - odpowiedział krótko. - Omi.
Malec w jednej chwili skoczył na smoka ziemi, Konan odwrócił się, by mu pomóc, lecz usłyszał ruch za plecami, nie pomogło mu to za wiele, gdyż został odrzucony od mocnego ciosu w tył głowy.
- A ty gdzie się wybierasz? - zaśmiał się podchodząc w jego stronę.
-*-
- Omi uspokój się, nie jesteś sobą. - smok wody nie przestawał. - Nie chcę ci zrobić krzywdy. - żółto-głowy podciął go i w trakcie jego lotu na plecy, dobił go do ziemi przez mocny kop z nogi. - Widać nie mam wyboru..
Wstał na nogi, ustawił się w stylu ruchu rozpoczęcia walki.
- Przygotuj się!
W jednej sekundzie znalazł się za nim, zaskoczony malec nie zdążył nawet mrugnąć i został przygnieciony do ziemi przez jego pięść owiniętą skalną powłoką. Widząc jak jego przyjaciel się nie rusza zabrał rękę oraz podszedł do niego ze strony jego głowy.
- Omi wszystko w porządku?
Malec podniósł głowę z szerokim uśmiechem, przestraszając go, a następnie uderzając w twarz z wodnej dłoni utworzonej w jednej chwili. Brunet przetarł napuchnięty policzek, zamknął oczy..

- Obraz z przeszłości -

- Danielu, chcę byś użył swojego żywiołu na Auroli. - chłopak spojrzał na nią.
- Nie zrobię tego.
- Dlaczego?
- Ponieważ nie chcę jej zrobić krzywdy, nie chcę by poczuła ból, którego ja będę sprawcą.
- Rozumiem.. Aurola!
Dziewczyna w jednej sekundzie uderzyła go w brzuch, gdy chłopak był w lekkim locie od jej ciosu, ta skoczyła do góry.
- Użyj żywiołu!
- Nie! - odparł z zamkniętymi oczami.
- Kontynuuj!
Brunetka kopnęła go z skoku w głowę powodując zderzenie jego czaszki z twardym podłożem. Chłopak czuł ogromny ból, lecz nie dawał za wygraną i dalej nie używał mocy.
- Jeżeli tego nie zrobisz, Aurola cię zabije!
- Mam to gdzieś.. - powoli wstał na nogi. - Nie skrzywdzę przyjaciółki, nawet jeśli ona skrzywdzi mnie!
- Rozumiem.. w takim razie..
Mistrz Guan pojawił się za dziewczyną, a następnie złapał ją za ręce oraz wykręcił je do tyłu, krzyknęła z bólu. Chłopakowi wyszły żyły na ciele, podbiegł do niej i także złapał ją za ręce, lecz pchał je w przeciwną stronę, niż Guan. Nauczyciel był zszokowany, gdyż używał w stu procentach swojej siły, a mimo to ręce Auroli stopniowo wracały do normalnej postawy. Gdy dziewczyna została puszczona przez mistrza, Daniel złapał go za kimono i podniósł do góry z uniesioną pięścią, jednak w jednej chwili się opanował.
- Prze-Przepraszam. - odparł, a następnie postawił mężczyznę na ziemię.
- Udało się nam Aurolu.
- Tak! - odpowiedziała uśmiechnięta.
- Słucham? - spytał zdziwiony.
- Wszystko było zaplanowane, by zobaczyć jak się zachowasz. Tak jak przewidzieliśmy, bardziej przejmujesz się przyjaciółmi niż samym sobą.. i to jest twoją siłą. Kiedy przyjdzie czas na pewno przyda ci się twoja prawdziwa wewnętrzna moc. - powiedział uśmiechnięty i położył dłoń na jego barku.
- Rzeczywistość -

Mistrz Guan miał rację.. to jest właśnie ten moment! - mówi w głowie.
Żyły wyszły "na światło dzienne", mięśnie napięły do maksimum, każdy ich ruch był widoczny nawet przez przeciwnika.
- Obronię moich przyjaciół, nawet jeśli będę musiał walczyć z jednym z nich! - zgiął się na nogach i ruszył na smoka wody.
Został uderzony z tak olbrzymią siłą, że od razu po ciosie miał podbite oko.
- Daniel, nie wahaj się używać całej siły! Osoba pod wpływem tego zaklęcia nie odczuwa bólu! - krzyknął w trakcie skoku, który był unikiem przed ciosem Chase'a. - chłopak przytaknął.
Brunet został odrzucony przez silny strumień wody, jego dawny kolega z klasztoru podchodził do niego z uniesionymi rękoma, nad którymi była woda, która miała być kolejnym jego atakiem. Wstał i pojawił się za nim, złapał go za głowę i uderzył jej przodem o podłogę, a następnie odrzucił go do tyłu. Chciał by ten po prostu stracił przytomność, lecz zorientował się, że skoro nie odczuwa bólu to nie ma od czego zemdleć, więc wpadł na pewien pomysł. Podbiegł do niego ze zmartwioną miną, Omi wykorzystując to użył żywiołu i dociskał go strumieniem do ściany. Chłopak wysunął lekko z uścisku dłoń, ruszył palcami oraz krzyknął.
- Ziemia!
Skalne ściany otoczyły go, po chwili łącząc się ze sobą stworzyły więzienie bez jakiegokolwiek otworu, przez jakiego byłby w stanie napełnić "klatkę" wodą. Gdy strumień zniknął, ten upadł na ziemię, a następnie jego ciało wróciło do normy. Jednak poczuł ogromny ból w mięśniach oraz  odrętwienie na całym ciele.
- Cholera, nie teraz! - powiedział przez zaciśnięte zęby.
Chase spojrzał na prawo, widząc jakieś skalne więzienie, a Omi'ego brak zrozumiał, że został sam, więc wycofał się.
- Tak jak powiedziałem, że umrzesz tak dotrzymam słowa, lecz nie stanie się na ten moment. - odparł oraz skoczył do tyłu jak zawsze z pełną gracją, zarzucił swoje długie  i błyszczące od światła odbijającego się od czerni włosy, a następnie zniknął w korytarzu.
Konan chciał za nim biec, lecz usłyszał upadek ciała za ziemię, obrócił się i jego oczom, ukazał się widok leżącego chłopaka. Podbiegł do niego.
- Danielu, wszystko w porządku?
- T-tak. - odpowiedział zdyszany. - To chwilowe odrętwienie ciała, zawsze tak mam kiedy użyje swojej wewnętrznej siły.
Staruszek zadał sobie pytanie w głowie "Jakiej siły?", lecz chciał dać mu już odpocząć.
- Kiedy wrócisz do pełni sił, odkopiemy ten gruz sprzed drzwi, które możliwe, że są drogą do odzyskania waszych, a także i mojego przyjaciela. - chłopak uśmiechnięty lekko ruszył głową na znak zgody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz