czwartek, 8 grudnia 2016

Co teraz?

Wojownicy byli w drodze po przeklęta pieczęć.
- Dojo a kto to jest ten Okrana? - spytał Omi najbliżej siedzący jego głowy.
- Nie chcecie wiedzieć i módlcie się, byście nie musieli doświadczyć widoku jego osoby.
- A co dokładnie on takiego zrobił, że wszyscy się go boją?
- To on uwolnił Wuyę jako pierwszy, potem i tak Dashi ją zamknął z powrotem, ale nie to jest ważne. Jest najbliższy Chase'owi, największy wróg Hannibala Fasolki, a dla Wuyi osoba godna jej zaufania. A co zrobił? To on był pierwszym wrogiem, który chciał zgarnąć moce Wu tylko dla siebie, a także i zapanować nad światem, to on przeciągnął Chase'a na złą stronę, to przez niego Dashi porozrzucał Shen Gong Wu po całej kuli ziemskiej, to on sprowadził na świat ciemność i to on... jest ojcem Chase'a Young'a.
Cała siódemka wytrzeszczyła wzrok, nie mogli uwierzyć w to co usłyszeli, skoro Chase'a jest taki potężny to jak silny jest Okrana, pomyśleli.
- Odpowiem wam na pytanie, które pewnie kroi się w waszych głowach, Okrana jest wszechpotężny.. - odparł smok.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Chas'e śmiał się w niebogłosy, po czym rzekł:
- Nareszcie nadszedł tak długo wyczekiwany przeze mnie dzień! A dodatkowo upieczemy dwie pieczenie na jednym ogniu, w ten sam dzień zyskamy dwóch sprzymierzeńców!
- O czym mówisz? - spytała wiedźma w progu drzwi.
- Dzisiaj jest dzień powstania mojego ojca!
- Ty masz ojca? - zrobiła zdziwioną minę.
- Oczywiście, że mam! Ale nie tylko to mnie raduje, dzisiejszego dnia zyskamy kolejną osobę w naszych szeregach.. musimy tylko dopilnować.. - zaczał szeptać do siebie.
- Hm? Co mówisz? Nic nie słyszę.
- No chyba o to mi chodzi, po to szepcze..
- O kogo ci chodzi? I co mamy zrobić? - była strasznie ciekawa.
- W dniu dzisiejszym nie dość, że obudzę mojego ojca ze snu wiecznego to i mały smok wody zawita u nas.
- Dlaczego miałby do nas dołączyć? - dopytywała.
- Ehh.. - zrobił mętną minę. - tłumaczyłem ci to już wcześniej, prawda? Nasz malec został przywódcą, nikt go nie szanuje i nie słucha, a dzisiaj musimy dopilnować, by to on stanął do pojedynku mistrzów nikt inny! A teraz ruszajmy po Shen Gong Wu. - odparł, po czym wyszli.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Okej, przygotujcie się, bo lądujemy.
Smok powoli zlatywał w dół ginąc pomiędzy gęstymi drzewami, wylądował i zmniejszył się.
- Jest gdzieś blisko, czuję to. - odparł wąchając kamień. W tamtą stronę! - pokazał ręką przed siebie.
Po przejściu kilku kroków w obranym przez Doja kierunku, Daniel zauważył coś błyszczącego pomiędzy gałęziami.
- Spójrzcie! - wykrzyczał.
Bieg po Wu przerwał im głos znajomego im wroga.
- Witajcie.. - zatrzymali się, po czym obrócili w stronę dobiegającego głosu. - niestey tym razem nie przyszliśmy patrzeć.
- To dobrze, bo ja też! - krzyknął z góry Spicer.
- Spadaj Jack, jesteśmy zajęci! - parsknęła Wuya.
- Ja też, po za tym nie krzycz na mnie, pamiętaj, że kiedyś pracowaliśmy razem. - uśmiechnął się.
- Taa i żałuję każdej tej chwili. - zrobiła zażenowaną minę.
- Nie mamy czasu na wasze sprzeczki! - krzyknął Omi, a następnie zaczął biec w stronę czarnej pieczęci, kształtem przypominającej guzik.
- Chase, teraz. - powiedziała cicho czarownica.
Malec był tak blisko, przez co myślał, że zagrożenie zniszczenia świata przepadło. Jednak, gdy wyciągnął po nią rękę to z drugiej strony, pokazała się dłoń w ciemno zielonej rękawiczce. Wu zaczęło wydawać złotawy poblask, zaczynał się pojedynek mistrzów.
- Omi, wyzywam cię na pojedynek mistrzów! - wykrzyczał Chase.
- Przyjmuję wyzwanie!
- Będziemy się ścigać po kamieniach.
- Zgoda, pojedynek mistrzów!
Pole pojedynku było pustą czerwoną przestrzenią, w której dryfowały olbrzymie kamienie. Reszta nie walcząca była na innym kamieniu obok.
- Gong yi tampai! - wykrzyczeli razem.
Każdy starał się wskoczyć na latające kamienie, tym samym utrzymując na nich równowagę.
- Nie wygrasz Chas'ie Young! Ja muszę dopilnować, by świat był bezpieczny.
- Po co tak bardzo się starasz? I tak nikt nie będzie cie tam szanować.
- O czym on mówi? - mówi Aurola.
- Wciela nasz plan w życie. - zaśmiała się Wuya.
- Każdy mnie tam szanuje, to moi przyjaciele! - odpowiedział skacząc na kolejny kamień.
- Na prawdę? Mają to gdzieś, że jesteś przywódcą, mają to gdzieś, że mówisz coś jako przywódca. Uważają, że się na to nie nadajesz. 
- Nieprawda! - wykrzyczał i z większą szybkością skakał po "dróżce" z kamieni.
- Prawda boli tak sam jak i to. - kopnął go w żebro, tym samym sprawiając, że spadł kilka kamieni w dół.
- Omi nie możesz przegrać! Od tego zależy życie ludzkości! - Kimiko.
- Przecież wiem, nie musisz się wymądrzać! Woda! - strumień wody strącił Chase'a, lecz w ostatniej chwili przytrzymał się ręką dzięki czemu zwisał. Omi w tym czasie zaczął nadrabiać odległość, jaszczur podciągnął się i ujrzał skaczącego na niego malca. Uchylił się oraz szybko odwrócił w jego stronę, uderzył go w brzuch, a później podchaczył.
- Spójrz tylko na nich, wiedzą że przegrasz. Już tylko czekają, by zrzucić na ciebie całą winę. Mają gdzieś czy ci się uda czy nie, i tak chcą cię tylko o coś obwinić.
- Zamknij się! - przechylił się na tył podpierając rękoma, po czym odbił się uderzając go nogami w twarz. Chase spadł w przepaść, smok wody szybkim ruchem zgarnął Wu.
Wojownicy z xiaolin podbiegli do niego.
- Dobra robota Omi, ale... - przerwał wypowiedź Raimunda.
- Ale co? Zbyt długo to trwało? - zacisnął pięści.
- O czym ty mówisz? - spytał Adrian.
- Nie martwcie się, to długo nie będzie trwać! Przeklęta pieczęć! - uniósł Wu do góry.
Przemiot zaczął dawać czarno-fioletowy blask na okolice, drzewa odsunęły się odsłaniając wielki grobowiec. Ciężkie kamienne drzwi ruszyły się, a zza nich wyłonił się wysoki i umięśniony mężczyzna o czarnych krótkich włosach, ciemno fioletowych oczach, mocno zarysowanej twarzy, a także czarno-fioletowej zbroji oraz spodniach i butach.
- Okrana? - Aurola mimowolnie wypowiedziała to imię.
- We własnej osobie! - wybuchł śmiechem.
- Ojcze, ty żyjesz!
- Tak, a co za tym idzie.. nadszedł koniec świata.
Wojownicy skręcili głowami na Omi'ego.
- Coś ty narobił?! - wykrzyczał zdziwiony Clay.
- To co widzisz, od teraz będziecie mnie szanować czy tego chcecie czy nie.
- Omi.. przecież my cię szanowaliśmy, ale po tym co zrobiłeś dłużej się nie da. - mówiła wysokim głosem japonka.
- Dlatego powiedziałem, że będziecie mnie szanować mimowolnie! Zacznij w końcu słuchać! - wytworzył wodny bicz, rzucając dziewczyną o drzewo.
- Omi przestań! - krzyknęła zdenerwowana już Aurola.
-  A kim ty jesteś "nauczycielko", by mi wydawać rozkazy? - rzucił w nią wodną kulą, sprawiając, że blondynka wpadła gdzieś w krzaki. - A teraz wracam do osoby, która mnie na prawdę szanuje i ufa mi. - cofnął się kilka kroków do stojącej za nim paczki złych charakterów.
- Nareszcie! O to dzień, w którym Heylin zapanuje nad światem! - wykrzyczał Chase, a następnie Wuya przy pomocy magii zabrała stamtąd ich wszystkich.
- To się porobiło.. ale czym ja się martwię, przecież to zło wygra! - odparł Jack, po czym odleciał śmiejąc się.
- No to koniec.. - mówił Daniel.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz