Podniosła się z poduszki. Rozglądała sie po pokoju.. Tak to już nie jest sen. - myślała. Wszystko to co przed chwilą się działo w jej głowie wydawało się prawdziwe, wyglądało realistycznie.. Nie wyspała się, od tego bolała ją lekko głowa, lecz ból był chwilowy. Była niedziela, kiedy rozmawiała z Rai'em dowiedziała się, że ostatni dzień tygodnia jest dniem wolnym. Dwa wolne dni z rzędu. - uśmiechnęła się i od razu stała się jakaś bardziej żywa. Wstała i w piżamie udała się do kuchni, była niewyobrażalnie głodna. Wchodząc do pomieszczenia gdzie było szykowane coś na śniadanie przez przywódcę, nie odbyło sie bez chichotów i komentarzy, które słyszała dziewczyna. Nie wytrzymała już..
- Czy wcześniej robiłam coś z rana? Z czego się tak śmiejecie? - spytała z lekka oburzona zachowniem chłopaków.
- Nic, nic.. Pwwghh. - dziewczyna dostrzegła jak wzrok smoka wody zjechał w dół, więc zrobiła to samo. Od razu poczerwieniała i pomyślała. - Ale ja głupia jestem..
Dziewczyna podekscytowana kolejnym wolnym dniem od treningów kompletnie zapomniała zmienić rzeczy z tych do spania na tych do wyjścia. Krótko mówiąc miała na sobie stado tłustych króweczek skaczących przez płotki i jedzące trawe. Rai słysząc to wszystko musiał zobaczyć to na własne oczy.
- Przestańcie.. - powiedział myśląc, że to coś na tyle mocnego, by zawstydzić dziewczyne do maksimum.. taa mylił się. - Ooo krówki, słodko. - odparł patrząc na japonke jak na małą dziewczynke.
- Przestańcie.. nigdy wcześniej widzieliście piżamki w krówki? - spytała nie potrafiąc ukryć śmiechu.
Smok wiatru podszedł dziewczyne od tyłu i jednym szybkim ruchem założył doczepiony z tyłu kaptur w kształcie pyszczka krowy.
- Ooooooo!- krzyknęli równocześnie.
- O Boże.. - była lekko wkurzona zachowaniem kolegów, ale było widać, że dali jej troche potrzebnego ubawu. - To ja chyba pójdę się przebrać.
- Nie.. prosimy, zostań w tym przebraniu do końca śniadania. - malec ciągnął dziewczynę za rękaw i robił oczy szczeniaka.
- Nie. - odpowiedziała stanowczo. - wybuchając przy tym śmiechem.
Widząc, iż dziewczyna nie posłucha się go, zrezygnował i wrócił do stolika dokończyć swoją porcję jajecznicy. Po przebraniu się wróciła na stołówkę w normalnym już ubraniu, mówiąc normalnym miałem na myśli kimono. Odziwo pomieszczenie było już puste, zorientowała się, że skończyli jeść widząc brudne naczynia.
- O nie jeśli myślą, że będę za nich zmywać to sie grubo mylą..
Na szczęście zostawili na patelni jeszcze trochę jajecznicy, nie było jej ani za dużo ani za mało, idealnie dla mnie. - myślała. Siedząc tak i jedząc w ciszy jak i nudzie jej towarzyszącej zobaczyła Raia skradającego sie w celu sprawdzenia czy japonka już pozmywała. Widząc jeszcze ją jedzącą postanowił wrócić do pokoju w tak samym cichym kroku jakim tu dotarł. Odwracając się zrobił jeden krok do przodu, po czym usłyszał dźwięk odkładanego sztućca na talerz.. przełknął śline i miał nadzieję, że dziewczyna po prostu skończyła posiłek, a nie go zauważyła.
- A,a,a.. nie tak szybko. - o szlag pomyślał. - Naczynia same się nie wymyją. - nie mając wyboru zawrócił się i ponownie zawitał w stołówce.
Dziewczyna zmywała, a chłopak wycierał. Próbując rozluźnić atmosferę spytał:
- Gdzie masz tą piżame w krówki? - uśmiechał się przy tym jak dziecko, które dostało słodycz.
Posłała mu tylko przeszywające spojrzenie. Po chwili wparowali tu Omi i Clay wraz z Dojem trzymającym zwój w rękach. - widząc co trzyma smok dziewczyna była przerażona, że będzie musiała walczyć.
- Słuchajcie, objawiło sie nowe Shen Gong Wu. To łapka dżudżu, używając jej wysyłamy stado os na wroga. Lecimy do Brazylii.
- Super, wyjazd do domu. - odparł po chwili patrząc gdzieś w bok i myśląc o widokach jakie posiada ten kraj.
Na jeszcze większe szczęście Rai'a, Dojo wyczuwał je gdzieś na plaży.
- Spójrzcie tylko na te fale.. - mówi dumnie Rai.
- No muszę przyznać, że jest tu całkiem fajnie. - przyznał mu rację Clay.
- Skupcie się. - odparła udając zdeterminowaną, lecz w głębi była przestraszona jej "pierwszą" misją.
- Tutaj. - krzyknął Omi wskazując palcem gdzieś w głąb olbrzymich liści palmy.
W tym samym czasie na miejsce przybył Jack Spicer.
- Proszę, proszę czy to nie fajtłapy z Xiaolin? - rzucił z nutą próby upokorzenia w głosie. - Jackboty na nich.
Widząc jakieś maszyny z zabójczymi broniami Kimiko ze strachu zrobiła kilka kroków w tył.. Reszta ruszyła do ataku.. pomyślała, że będzie stać z tyłu i unikać walki. Jednak nie poszło jej to zgodnie z planem i dwa roboty zwróciły uwagę na smoka ognia. Rai niszcząc kolejnego robota spojrzał jak radzi sobie reszta. Clay uniknął lecącego na niego robota z piłą z ząbkami ostrymi jak brzytwa, po czym uderzył go od tyłu tym samym rozwalając go na części. Omi skakał i odbijał sie od robotów będących w powietrzu. Kiedy zebrały sie blisko siebie posłał wielką falę w ich stronę, woda dosłownie zmyła ich. Jednak nastolatka nie zbyt dobrze sobie radziła, mimo iż nie wiedziała jak używało sie stylu walki xiaolin'skiego zniszczyła dwa roboty, uśmiech z jej twarzy zniknął kiedy została pchnięta na kilka metrów i uderzyła w palme. Przetarła bolącą ją głowę i spostrzegła, że przed nią leży szukany przez nich przedmiot. Wzięła je do ręki, lecz czuła jakiś sprzeciw, nie mogła jej przyciągnąć do siebie, szarpała aż w końcu zorientowała sie, że z drugiej strony stoi Jack i też szarpie przedmiotem. Z Wu, które wyglądało dość nie typowo zaczął wyłaniać się złoty poblask, oznaczać to mogło pojedynek.
- Kimiko wyzywam cię na pojedynek mistrzów!
Wiedziała o tym tyle, że w trakcie sprzeczki o Wu zaczyna sie pojedynek mistrzów i walczy się o nie.
- Przyjmuje wyzwanie.
- Będziemy się chuśtać na lianach, ten kto spadnie przegrywa. Stawiam moją małpią buławę przeciw twojej gwiazdy hanabi.
- Zgoda, pojedynek mistrzów!
W jednej chwili drzewa urosły dziesięciokrotnie, a liany splotły się i wytworzyły siatkę, na której stali obserwatorzy.
- Gong Yi Tanpai!
- Małpia Buława! Normalny dosyć jak do tej pory Jack, przeobraził się nieco w małpę. Na skórze pojawiło się mnóstwo futra, a z tyłu wyrósł mu ogon. Wyrosły mu 4 kły, dwa na dole i na górze. Dłonie i stopy były małpie. Dziewczyna była trochę zaskoczona mocą tego Wu, lecz nie dała tego po sobie poznać. Jack skakał tym samym próbując strącić Kimiko. Z każdym atakiem dziewczyna robiła unik, skoczyła na kolejną lianę i użyła gwiazdy.
- Gwiazda Hanabi! - wykrzyczała, Jack obrócił się do dziewczyny, gdyż po ostatniej próbie ataku ledwo co złapał się liany. Trafiła w liane, na której wisiał małpi Jack. Górna jej część podpaliła się i puściła. W ostatniej chwili złapał się najbliższej jaka była.
- Kimiko! Użyj SGW w połączeniu z twoim żywiołem!
A no tak przecież mój żywioł to ogień. - myślała. Zrobiła jak kazał jej przywódca.
- Gwiazda Hanabi ogień!
Płomień wypuszczany dotychczas przez gwiazdę był niczym w porównaniu do tego teraz.. Mimo iż przedmiot był mały, oś ognia była ogormna, większa od używanego przez japonke Wu. Jack tylko spojrzał jak ogromna kula ognia leci w jego stronę, kropelka potu poleciała mu po czole i jedynie co zdołał zrobić to krzyknąć..
- O Boże jakie wielkie! Ahgha! - puścił się liny przez co spadł i przegrał pojedynek, lecz przynajmniej ma włosy..
Odleciał smutny, a reszta z xiaolinu dobiegła i gratulowała dziewczynie.
- Brawo dziewczyno!
- To było dobre mała. - zbili żółwika.
- Muszę przyznać, że dobrze zagrałaś w tym pojedynku. - uśmiechnął się.
- Chyba walczyłaś, ale co tam nie ważne.. - klepnął malca po barku.
Lecieli na Dojo z powrotem do klasztoru..
Czy wygrywając pojedynki zawsze się tak czułam? Tak fajnie? Czuję, że za nie długo wrócę do pełni sprawności.- mówiła w głowie do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz