- Musimy ich jakoś powstrzymać! - chodzi z kąta do kąta przerażony Daniel.
- Naprawdę dobre spostrzeżenie.. - zakryła twarz Aurola.
- Panie Konan, czy jest pan w stanie powstrzymać Orkana jeszcze ten jeden raz? - pyta Raimundo.
- Nie mam pojęcia.. pamiętajcie, że on się nie zestarzał, a ja tak. A co z Fungiem? Może we dwóch uda nam się coś zrobić.
- Tylko, że jest mały problem.. - zaczął brazylijczyk. - Fung został porwany z resztą naszych przyjaciół. - staruszek zmarszczył czoło i kilkukrotnie je przemasował.
- W takim razie musze liczyć na was, kondycyjnie jesteście lepsi niż my, jednakże w tej walce przyda się doświadczenie jak i znanie umiejętności walki na wysokim poziomie.
- Aurola i Daniel dobrze walczą wręcz, ja jestem z tym trochę w tyle, lecz nie będę ciężarem.. proszę mi wierzyć. - staruszek uśmiechnął się.
- Mam taką nadzieję chłopcze, gdyż drogi odwrotnej nie będzie, a także i taryfy ulgowej. Tu nie będzie wahania się przed zabiciem przeciwnika.. Bądźcie świadom tego, iż po tej walce możecie mieć krew na swoich dłoniach. - cała trójka przełknęła śline. - Nie możecie myśleć o ciosie, który nie będzie śmiertelny, zwłaszcza w zwarciu.. Nasz wróg nie pomyśli o tym, ani sekundy, po prostu zrobi to co ma zrobić, by dostać to czego chce. A teraz.. czy ktoś z was zna drogę do ich kryjówki?
- Właśnie nie.. - mówi Daniel. - zmienili swoją siedzibę i nie mamy pojęcia gdzie się ona znajduje.. Ale proponuję, by udać się do ich starego zamku, może tym razem znajdziemy coś co nam pomoże ich znaleźć.
- Niestety bez Doja zajmie nam to dużo dłużej. - odparła dziewczyna.
- W takim razie lepiej ruszać od razu. - powiedział starzec, po czym zabrał broń z haczyka obok drzwi, a następnie wraz z nowo poznanymi uczniami jego dawnego przyjaciela opuścił chatke oraz udali się w drogę do pałacu Chase'a.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Budź się! - usłyszał kompletnie nieznany mu głos, po czym do uszu dobił mu się dźwięk otwieranych krat od celi. - Powiedziałem budź się! - strażnik kopnął go w żebro, smok ognia zwinął się z bólu.
- Zostaw go! - krzyknęła Kimiko z dłońmi trzymającymi za kraty, w oczach miała łzy, które zaraz miały rozpocząć swą podróż po jej twarzy.
Mężczyzna patrzył na dziewczynę, po czym z uśmiechem powtórzył wcześniej wykonaną przez niego czynność, jednakże wciąż na nią patrząc.
- Przestań.. - opadła na kolana. - proszę.. - szlochała.
Strażnik podniósł obolałego Adriana, po czym szedł w stronę wyjścia.
- Jesteś żałosna. - rzucił w jej stronę, po czym wyszedł z chłopakiem zawieszonym przez bark.
Wstała na nogi, które mimowolnie drżały, jakby miały się zaraz ugiąć. Podeszła do ściany, opuściła się po niej z zakrytą przez dłonie twarzą, nie przestawała płakać.
- Jak zwykle, mogę się tylko rozpłakać.. naprawdę jestem żałosna, zwłaszcza jak na smoka żywiołu.. - chlipała.
- Kimiko nie histeryzuj! - krzyknął w jej stronę smok w małej klatce zawieszonej na matelowej linie przyczepionej do sufitu. - Naprawdę mamy sporo problemów, nie stwarzaj sobie niepotrzebnie nowych.
- Ja wiem, że masz rację.. - zabrała ręce sprzed twarzy i skierowała wzrok do góry na Doja. - Ale to co ja mówię to prawda..
- Nie jest to prawda, lecz jeśli długo będziesz tak sobie to wmawiać to może się nią stać. - uśmiechnął się delikatnie.
- Dziękuję ci.. - otarła oczy.
- Jedyne co mamy do roboty, to czekanie i liczenie na Raimunda, Aurole oraz Daniela. - mówi Clay oparty plecami o ścianę naprzeciw krat ze spuszczoną głową i wzrokiem skierowanym na podłoże.
- Nie przestawajcie wierzyć w swoich przyjaciół. - powiedział Fung wciąż w pozycji medytującej, tyle, że z otwartym lewym okiem.
- Ja w nich wierzę.. - podeszła do krat, następnie spojrzała na sufit, na którym była dziura zakryta kratami. Patrząc tak na blask księżyca oraz gwiazd, myślała o ludziach, którzy mogą zginąć z ręki Heylinu, a także o Adrianie, który w tej właśnie chwili może przeżywać katusze. Dziewczyna zacisnęła powieki oraz dłonie na kratach, a także zagryzła wargę i następnie pomyślała: "Raimundo.. proszę przybądź!"
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Tyle mroku.. i to tylko dla nas.. - mówi odprężony tym widokiem Orkana.
- A może, by tak próbować przejąć władzę nad światem? - spytała wiedźma, leżąc na kanapie oraz kręcąc kosmyk swych wiśniowych włosów.
- Spokojnie, lepsze jest wyobrażenie sobie jak to będzie wyglądać, bo z czasem widok ten nam się znudzi, gdy już osiągniemy nasz cel.
- Łatwo ci mówić, ja już trochę na tą chwilę czekam, a ty zmartwychwstałeś dopiero kilka dni temu.. Idę na dół do mojego gościa. - mężczyzna obrócił się w jej stronę ze zdziwioną miną, a ta wyszła.
Schodząc po schodach jak zawsze bezszelestnym swym krokiem napotkała Chase'a.
- Tam ktoś chyba na ciebie czeka. - próbował jej lekko dogryźć.
- Wiem, właśnie do niego idę.. Nie martw się. - szła dalej z podniesioną głową. - Witam w moim progach drogi Adrianie z klasztoru xiaolin. Dobrze powiedziałam twoje imię?
- A co cię to?
- A no cóż, chcę wiedzieć kto zginie jako pierwszy z mojej ręki.. - chłopak się lekko wystraszył, lecz w głębi duszy czuł, że ona blefuje.
- Z resztą nie musisz mi mówić, pamiętam dobrze jak ci na imię. Ciężar drużyny z klasztoru w Europie, którego w niecały miesiąc prześcignęła taka niedojda jak ta dziewczyna, tak ono brzmiało? - wybuchła śmiechem.
- Blisko.. podpowiem, że na literę A.
- Idiota.. - walnęła się w czoło.
- Na literę A, jesteś głupia czy co?! - próbował ją wkurzyć.
- Nie próbuj mnie tu podłudzić, bo ci się nie uda, a po za tym to ty jesteś w nieciekawej sytuacji. Dziwię się twoim kolegom, że lubią twoje towarzystwo.. z tobą nie da się w ogóle pośmiać.
- Szkoda, że ciebie ktoś lubi.. - parsknął.
- Mi przyjaźń nie potrzebna, nie chcę tego.. liczy się tylko panowanie nad światem. - uśmiechnęła się szeroko. Dobra, bo czas mija, a ja zeszłam trochę z tematu, wróćmy do tego co uwielbiam robić. - podeszła bliżej do związanego łańcuchami nastolatka, po czym przyłożyła mu do ramienia zimny metalowy nóż.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz