czwartek, 8 grudnia 2016

Jaka była? Idealna.

Młodzi wojownicy obudzili w osobnych małych celach. W  kilku z nich w rogu na suficie można było dotrzeć grzyb. Było okropnie wilgotno i chłodno. Nie byli tam zbyt długo a już kilku z nich trzęsło się z zimna. Chłodne powietrze dochodziło z "okien" a dokładniej dziur wysoko na ścianie,  w nich były oczywiście solidne kraty, które nawet z mocą byłoby ciężko stopić czy zniszczyć. Po korytarzu roznosiły się śmiechy strażników, jak i zwyczajnie było słychać ich gadanie. Jednym słowem, najgorsze miejsce, w którym można spać. Każdy po kolei siedział w rogu, kilkoro z nich ocierało rękami swoje ciało, by chociaż trochę zatrzymać tego ciepła. Oh gdybym mogła użyć ognia, to bym się ociepliła... nie zaraz, gdybym mogła go użyć uciekła bym stąd i nakopała tych idiotów przy drzwiach. - myśli. Po patrzeniu w podłogę i dragniu, nie mogła wytrzymać i wsadziła ręce pod koszule i skuliła się. Nienawidzę zimna..
- M-m..musimy jakoś się stąd wydostać. - Clay.
- Wiem to, tylko jak? - Adrian.
- Chyba prędzej tu zginiemy - odparł Daniel bez jakiejkolwiek już nadziei.
- Nie zginiemy tu, na pewno. - powiedziała stanowczo Aurola.
Rozmowę przerwał im dźwięk otwierających się wielkich drzwi. Kroki były prawie, że do nie usłyszenia, poruszała się jak na palcach. Przed ich oczyma pokazała się Wuya.
- Oh cała cała siódemeczka za kratami... długo czekałam na tą chwilę. Swoją drogą - zaczeła chodzić do przodu i z powrotem. - Dlaczego Fung was tu wysłał? A co ważniejsze..- podeszła do celi Omi'ego. - ..gdzie jest Fung?
- Nigdy się tego nie dowiesz! - wiedźma zaśmiała się.
- Jeszcze zobaczymy.. a i nie myślcie, że macie tam w tej świątyni jakieś Shen Gong Wu. A tak właściwie fajną masz biżuterię Kimiko. - pokazała dziewczynie naszyjnik.
- Oddawaj jej go! - krzyknął Adrian i podszedł do krat.
- A ty co? Nie twoje to się nie mieszaj. - odepchneła go magią do tyłu. Wróciła do celi japonki. - A tak w ogóle kto to jest na tym zdjęciu?
- Nie twój interes! - krzyknęła.
- Hmm matka? - uważnie obserwowała wyraz twarzy nastolatki. - Kuzynka? Przyjaciółka? Siostra? - wiedziała już, że trafiła. Jej wyraz twarzy się zmienił na wypowiedziane przez nią słowo, z lekko wściekłego na smutny i przygnębiony. Wuya uśmiechnęła się bardzo szeroko. - Bingo. Skoro ten naszyjnik jest dla ciebie tak cenny to wnioskuje, że...
- Zamknij się - wydarła się na nią z lekkimi łzami w oczach.
- ... nie żyje - dokończyła. Czerpała z tego ogromną frajde i satysfakcje z lekkiego posypania jej psychiki.
Brazylijczyk słysząc to podniósł wcześniej opuszczoną głowę i powiedział do siebie. Kimiko miała siostrę? Mówiła mi o tym naszyjniku, ale nic o tym, że to ma związek z rodziną. Z jego rozmyślań wyrwał go krzyk blondyna z drugiego klasztoru.
- No i co z tego?! Każdy kiedyś umiera, Kimiko musisz to zrozumieć.. - uspokił się.
- Uuu widzę, że ci coś o tym mówiła. - podeszła podekscytowana. - No dalej powiedz mi coś. - wiedźma nabijała się z niej.
- Odwal się. - odszedł od krat i usiadł opierając się o ścianę.
- Ah a tak lubie plotki.. - wróciła do dziewczyny. - No nie załamuj mi się tu.. to dopiero początek twoich męk! - dobiła ją i wyszła z wielkim uśmiechem na twarzy i z rechotem obijającym się o ściany tworząc echo.
- Dajcie im żarcie. Nie chcę by mi tu lochy zaśmiecili swoimi ciałami, po za tym mogą się przydać w innych rzeczach. - strażnicy przytaknęli i wyszli po jedzenie dla nich.
Wiedźma wyszła i zamknęła wielkie i grube drzwi, mimowolnie po lochach rozniósł się wielki huk. Zeszła jak zawsze z gracją i bezszelestnością po długich schodach prowadzących wszędzie. Odpowiadały one za dostanie się na każde piętro, zeszła na sam dół gdzie schody już się kończą. Trafiła do wielkiego pomieszczenia z dużym łóżkiem na środku. W oczy rzucała się duża ilość fioletu, a także wielkie lustro, na którym był rozrośnięty bluszcz z kolcami. Usiadła na krześle i przeglądała się w lustrze, co chwile do siebie mówiąc jaka to ona jest piękna.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jako, że Raimundo był w celi na przeciwko Kimiko podszedł do krat. Odległość między celami była na prawdę mała, mniej więcej 2 metry, więc spokojnie każdy mógł rozmawiać ze sobą.
- Umm Kimiko... strasznie mi przykro.. - przerwała mu.
- Proszę.. nie lituj się nade mną. Nie lubię tego..
- Swoją drogą nie wiedziałem, że miałaś siostrę.
- Nie powiedziałam tego tobie, wolałam zachować to dla siebie, lecz Adrianowi powiedziałam, bo wtedy akurat musiałam się komuś wygadać.
- Rozumiem, nie przejmuj się. - uśmiechnął się w jej stronę.
Przepraszam, że nawet to w głowie mówię, ale już się zmieniłeś jak nie ma Fiony obok ciebie. - myśli. Chłopak coś do niej powiedział, lecz ona go nie usłyszała i zauważyła tylko, że się uśmiecha więc ona to odwzajemniła.
- Swoją drogą.. Jaka ona była?
- Hmm jaka była? - podniosła głowę do góry i patrzyła na ścianę, po czym uśmiechnęła się. - była kochana. Opiekowała się mną, bawiła, spędzała dużo czasu ze mną. Zawsze mnie słuchała, nawet jeśli gadałam jakieś głupoty. - w tym momencie zakręciła się jej łezka w oku. Przetarła je i kontynuowała. - była jak druga mama.. - mimo, że zaczęła rozmawiać z Rai'em to po chwili wszyscy się wsłuchiwali w to co dziewczyna mówi. - Wyobraź sobie dwie najukochańsze dla siebie osoby i złącz je w jedno, jest idealna prawda? - każdy z osobna zrobił co powiedziała japonka i na każdym z nich zawidniał uśmiech. - jednak wyobraź sobie, że tą osobę tracisz. - uśmiech zniknął. - Przepłakujesz noce, nie wychodzisz z pokoju, myślisz a co gdyby.. - chłopak widząc, że dla niej jest to bardzo trudne o tym mówić poprosił by już przestała.
- Kimiko.. - dziewczyna spojrzała na chłopaka. Jako, że od strony celi bruneta, był księżyc to jego blask  odbijał się od oczu japonki, po chwili jedna łza już wyleciała. - już wystarczy. - uśmiechnął się.
Dziewczyna wiedziała, że chce ją pocieszyć lecz nie wiedzieć czemu jeszcze więcej łez wyleciało z jej oczu, a ona sama poszła jak najdalej do kąta.
Znów usłyszeli wielki huk zamknięcia się drzwi, co oznaczać mogło, że ktoś wszedł do środka. Byli to strażnicy z małym wózkiem pełnym talerzy, wózek był malutki dlatego wydawało się, że jest ich bardzo dużo lecz było ich tyle ile jest więźniów czyli siedem. Położyli talerze każdemu w środku koło krat. Kiedy wyszli, nasi wojownicy podeszli i wzięli podane przez nich jedzenie, jednak jedna osoba nie była głodna. A to chyba wiadome kto..

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz