piątek, 2 grudnia 2016

Wyjazd.

Kimiko była w trakcie pakowania się. Nie wiadomo było na ile dokładnie wyjeżdżają, więc wpakowała prawie wszystkie rzeczy do walizki. Usłyszała pukanie, odwróciła się by sprawdzić kto wszedł, tą osobą był  Raimundo.
- Hej, Kimiko zapomniałem, że miałem cię o coś spytać.
- Hm? O co spytać?
- Może to nie moja sprawa, ale trochę mnie to ciekawi..
- No to o co chodzi?
- Dlaczego w pojednku z Wuyą wybrałaś takie zasady a nie inne, przecież dobrze wiesz, że Wuya jest potężna.. od kiedy odzyskała pełnię swoich mocy to już w ogóle jest godnym przeciwnikiem.
- Hm dlaczego? - uśmiechnęła się i rękę położyła lekko pod szyją na klatce piersiowej. - bo ma coś co należy do mnie.
- Coś co należy do ciebie? Co to jest?
- Jestem pewna, że zawsze widzieliście na mojej szyi wisiorek, który był schowany pod koszulką. Ten naszyjnik wiele dla mnie znaczy. - zagryzła wargę. - Ona go ma. Pamiętasz nasz ostatni pojedynek z nią? Było wiele zamieszania przez co nawet nie zauważyłam, że zniknął mi z szyi. - chłopak usiadł na krześle. -  Na koniec Wuya powiedziała odchodząc "Fajna pamiątka", na początku nie miałam pojęcia o co jej chodzi, ale po powrocie do klasztoru, gdy zawsze go chowam przed położeniem się spać nie miałam go przy sobie. Przeszukałam cały pokój i nigdzie go nie było, więc zaczęłam sie zastanawiać gdzie go ostatni raz widziałam. Jedyny możliwy moment, gdy mogłam go stracić był, gdy zbliżyła sie do mnie i rzuciła mną trzymając za moje kimono. Nie wiem czy masz takie drobiazgowe rzeczy z dużą wartością sentymentalną, dlatego też nie wiem czy mnie rozumiesz.
Brazylijczyk wstał i podszedł do dziewczyny.
- Nie mam takiej rzeczy, ale możesz mi wierzyć , że rozumiem cię w stu procentach. I możesz być pewna, że go odzyskamy. - uśmiechnął się w jej stronę.
- Dzięki. - wymusiła odwzajemniony uśmiech.
- Ja już będę szedł, jutro wstajemy wcześniej nawet niż na nasze treningi, więc trzeba się wyspać.
- Masz rację, musimy być wypoczęci na jutrzejsze treningi.
W jednej chwili wstał i opuścił pokój nastolatki. Ta jeszcze leżała przez chwilę i patrzyła się w sufit. Po jeszcze kilku sekundach jej powieki zakryły oczy.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Obudził się chwilę wcześniej niż planował wstać, by się nie spóźnić i nie zostać zabity przez resztę przyjaciół, którzy dali radę wstać rano i dodatkowo musieli na niego czekać. Była godzina 3:40, a pobódka jest o 4:00. Szybko się ogarnął i poszedł zjeść śniadanie, bo później mogłoby nie być czasu, a kto chciałby trenować z pustym żołądkiem. Wszedł na stołówkę i zdziwiło go to, że Omi i Clay już tu byli.
- Siemano. Wy też wstaliście chwilę wcześniej, by coś zjeść? - zaśmiał się.
- O tak przyjacielu, śniadanie to najważniejszy posiłek dnia.
- Słyszeliście o tym, że podobno świątynia Guana znajduje się na innym kontynencie?
- Słucham?! To ile my lecieć będziemy?! - spytał w krzyku Clay.
- Podobno lecimy do Europy, a nasz klasztor jest w Azji, więc myślę, że z pare godzin będzie.
Clay przetarł twarz, przez myśl, że tak długo będą sie nudzić i siedzieć w miejscu. Raimundo usiadł obok kolegów przy stole i zrobił sobie zywczajne śniadanie, czyli kanapki z masłem i szynką, na to pomidor z pieprzem oraz solą. Po chwili gadania i plotkowania o nowym klasztorze do pomieszczenia weszła Kimiko.
- Cześć wam. - rzuciła zaspana.
- Heja kowbojko, jak sie spało?
- Nawet nie pytaj, przez 30 minut nie mogłam zasnąć i budziłam się kilka razy w nocy, normalnie masakra. Jestem przez to teraz tak padnięta, że szok.
- Rozumiem.. chodź zjedz z nami śniadanie. - zaproponował.
- Nie jestem zbyt głodna, ale jogurtem nie pogardzę. - podeszła do lodówki, wyjęła serek i skierowała sie po łyżkę, a po tym dosiadła się do stolika.
- No to co.. to już dziś. - powiedziała lekko zmartwiona.
- O tak.. Niestety musimy opuścić jakże tą piękną świątynię. - odparł smutno Omi.
- Im szybciej opanujemy nasze żywioły tym szybciej tutaj wrócimy. - dobrze spostrzegł Rai.
- Racja. To co ciężko trenujemy i wracamy. - Clay.
Na salę wszedł Dojo i oznajmił, że muszą już ruszać. Z powodu iż nie było gdzie schować bagaży zmniejszyli je Pałeczkami Przemiany i wsadzili do kieszeni na zamek. Lot był straszliwie nudny, wszyscy siedzieli jak ledwo żywi i opierali twarze na dłoniach. W końcu tą długą cisze przerwało pytanie.
- Dojo, kogo w ogóle tam trenuje mistrz Guan?
- Oj powiem ci, że nie mam bladego pojęcia. Nie byłem tam od chyba 20 lat. Na pewno są już tam jacyś inni uczniowie. Swoją drogą za niedługo ich spotkacie.
- Taa, niedługo.. - parsknął i schował głowę w ręce, a następnie próbował jakoś zasnąć, lecz falowanie smoka mu to strasznie utrudniało.
Po jeszcze 2 godzinach lotu nareszcie dotarli do klasztoru Guana, był troszeczkę inny od tamtego. Ten był troszkę większy i dach miał koloru niebieskiego. Z daleka dało się dostrzec czekających już na zewnątrz mistrza Guana i czwórkę jego uczniów. Wylądowali i podeszli się przywitać. Guan ukłonił się i przedstawił im po kolei czterech ludzi stojących koło niego. Byli w mniej więcej ich wieku, może rok starsi.
- To Fiona! Trenuje na smoka wiatru.
- Hej wam!
- Adrian, smok ognia.
- No siema.
- A to przywódczyni Aurola, jej żywiołem jest woda.
- Ehh cześć nowi. - było widać, że niezbyt jest zadowolona z ich przyjazdu.
- No i to jest Daniel, stara się na smoka ziemi.
- Cześć wam. - z kolei ten był właściwie uradowany na ich widok.
- Chodźcie za mną, oprowadzę was.
Mnisi weszli w głąb świątyni za, od teraz ich mistrzem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz