- Wuya! - krzyknął Chase zaraz po wyjściu z sali gdzie przetrzymywany jest smok ognia.
- Co znowu krzyczysz? - spytała spokojna, lecz zdezorientowana wiedźma.
- Tylko po to mieli być w jak najlepszym stanie?! Byś ich sobie prawie pozabijała?! Mieli nam służyć, a nie być naszymi lalkami, które zaspokoją naszą nudę. - mówi wciąż zdenerwowany, lecz z każdą chwilą jego ton i zachowanie wracało do normy.
- Och nie tylko po to.. - skręciła wzrokiem gdziekolwiek indziej byle nie na niego. - No dobra, to był główny dla mnie cel, ale wy możecie ich używać.
- Dobrze, to teraz panno idiotko wytłumacz mi jak mamy z nich korzystać, jeżeli co chwilę będą u kresu sił, gdy ty psycholko będziesz ich co chwilę karaszować?! Też lubię sprawiać innym ból, patrzeć jak cierpią na różne sposoby, ale bez przesady sadystko. Od tej chwili masz całkowity zakaz robienia im krzywd, rozumiemy się?! - spojrzał na nią twardym wzrokiem. Zrobiła dziubek z ust, przeplotła ręce na klatce piersiowej, popatrzyła na niego i odparła:
- Dobra.. - szybkim krokiem opuściła hol.
- Jest stara jak świat, a mimo to zachowuje się jak dziecko.. - parsknął i skierował się do swojego pokoju.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- Kimiko może lepiej się zdrzemnij.. - mówi dosyć łagodnie Clay.
- Sugerujesz coś? - spytała z przeszywającym wzrokiem.
- Nie, nic. - uśmiechnął się sztucznie.
- Ehh.. - nagle zmieniła ton, a ona sama spuściła wzrok na podłogę. - Ja.. ja wiem, że się zbyt zamartwiam, a ty chcesz dla mnie dobrze i ja ci po prostu podcinam skrzydła. Za każdym razem myślę pesymistycznie, wyprzedzam fakty i wyobrażam sobie Bóg wie co, a później przez to rycze non stop. Niestety nie jestem w stanie tego zmienić, przynajmniej nie teraz, ale będę próbować, tym się nie przyjmuj. - blondyn uśmiechnął się z myślą w głowie "O co jej chodzi?". - Może i masz racje, prześpie się, ale jakby wrócił Adrian masz mnie natychmiast obudzić, rozumiesz? - spytała całkiem poważnie.
- Nie ma problemu. - złapał się za kapelusz.
Brunetka ułożyła się wzdłuż ściany, podkuliła nogi, przez cały czas nie mogła przestać myśleć o tym, jak inni się poświęcają dla dobra świata, a ona owszem i walczy.. ale nie z narażeniem życia. Nie potrafi pozbyć się z głowy obrazów walki kiedy to Raimundo staje w jej obronie, czy to Aurola daje z siebie wszystko wraz z Clay'em i Danielem. Teraz mimo tego, że jej bliski przyjaciel przeszedł na złą stronę to nie myśli o tym za dużo, także i tym się zamartwia. Czyżby na prawdę w tak łatwy sposób można zapomnieć o przyjacielu, wystarczy jedna zła decyzja, by być skreślonym przez drugą osobę już na zawsze? Kimiko wie, że nie jest teraz w najlepszym stanie psychicznym, jest praktycznie w drodze do popadnięcia w depresję. Jeszcze nie dawno temu ona pomagała Raimundo'wi się z tego otrząsnąć, pokazać mu z jakiej strony powinien patrzeć na świat, że w tej stracie są także i plusy. Obraz jej osoby wyglądał praktycznie tak samo jak w dzień przyjechania policji do jej domu i oznajmienia, że prawdopodobnie znaleźli jej siostrę.. ale martwą. Czuła ten sam przenikliwy ból w głowie co wtedy, obawiała się tego, że znowu wróci do tamtych chwil i owszem wie, że nie może oraz jest świadoma, że zaraz może do tego dojść, jest to plus, jednakże co to daje, jeśli nie potrafi sobie z tym poradzić? To jak w trakcie pożaru, jest w pomieszczeniu pełnym płomieni, obok nogi ma pompę, przez którą przepływają litry wody, lecz co z tego, jeżeli ona jej nie dostrzega, choć jest tak blisko. W trakcie tego całego rozmyślania podłoże pod jej głową zmieniło barwę na barwę bardziej ciemną, tak.. znów potok łez spływał po jej twarzy. Widząc kolejną kroplę spływającą wzdłuż nosa, która zatrzymała się na jego czubku, powiedziała w głowie:
- "Przestań.. przestań.. przestań w końcu ryczeć!"
Kropla mimowolnie opadła z nosa na ziemię, a za nią następne.
- Czy ja naprawdę tylko tyle potrafię? Płakać, błagać, użalać się, liczyć na innych? Przecież z jakiegoś powodu tu jestem.. Jestem cholernym smokiem żywiołu, smokiem ognia, a nie wody!
- Kimiko? - spytał Clay.
Dziewczyna kaszlnęła kilka razy, by nie było słychać po jej głosie, że płakała.
- Tak?
- Słyszę jak chlipiesz, nie wiem jak się teraz czujesz, gdyż nigdy nie miałem przygnębiających sytuacji. Moje życie praktycznie było usłane różami, nie wiem jak ciężko jest się z tego uwolnić, lecz proszę cię.. nie zadręczaj się już więcej. Przepraszam, że to powiem, ale nie mamy czasu, by cię co chwila pocieszać.. - poczuła ból w brzuchu. - zamiast tego musimy skupić się na ucieczce z tego miejsca. Dziewczyna podparła się ręką, po czym podniosła się przy jej pomocy, następnie przetarła oczy.
- M-masz rację, nie możemy ciągle liczyć na nich, sami musimy coś zrobić, chociaż w naszej sytuacji nie ma prawie w ogóle żadnych opcji.
- Wystarczy pozytywne myślenie, to szczerze wszystko co możemy teraz zrobić, ale "możemy" a nie "mogę" ty także musisz to zrobić, dobrze?
- Postaram się. - uśmiechnęła się sztucznie.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
- To jak powiesz nam? - spytał lekko podirytowany Konan.
Strażnik pomimo tylu oparzeń, a także i ran otwartych przez nacięcia nożem nie zamierzał się odezwać na temat położenia zamku.
- Rozumiem..
- Koniec tego dobrego! - wstał brazylijczyk i podszedł w jego stronę, podniósł go za zbroję na klatce piersiowej.
- Są tam uwięzieni Dojo, mistrz Fung, Adrian, Clay.. - lekko spuścił wzrok. - i Kimiko, więc gadaj natychmiast! - wziął nagrzane ostrze od staruszka. - Albo pogramy według moich zasad.
Strażnik podniósł głowę do góry, otworzył usta i zaczął mówić literami.
- N-i-c c-i n-i-e.. - nie dokończył dalej, gdyż musiał się wydrzeć z bólu z powodu, iż smok wiatru wyrwał mu paznokieć z małego palca u lewej dłoni.
- Mów! - przybliżył nóż do kolejnego palca.
- Dobra! Tylko zabierz ode mnie te ostrze.. - chłopak zrobił to o co poprosił. - Pałac znajduje się 250km na północny-wschód od miejsca, w którym jesteśmy. Powiedziałem co chcieliście, puśćcie mnie wolno, proszę.
- Zabrałeś nam dużo czasu.. - zaczął Rai.
- Nie ma sprawy. - odparła Aurola i rozwiązała go.
- Co robisz?! Przecież na pewno ich powiadomi! - oznajmił patrząc na uciekającego strażnika.
- I tak, by się dowiedzieli w pierwszej chwili, jakbyśmy byli conajmniej 15 metrów od pałacu, to nie zmienia niczego..
- Dobra, już i tak za późno, pośpieszmy się. - wyruszyli w kierunku jaki powiedział im ich "więzień".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz